Kocie ruchy w cyfrowej przestrzeni.
Dobra, szykujcie widły – nie przepadam za kotami. Oczywiście, aktywnie nie życzę im krzywdy, to w końcu żywe istoty zasługujące na szacunek. Ale osobiście jestem psiarzem, kocie zwyczaje mnie lekko przerażają, a ich autonomia – zdecydowanie posunięta za daleko względem zależności od ludzkich gospodarzy – jest co najwyżej interesująca. Ale raczej nie na tyle, żebym zastąpił mojego kochanego Chichota (ten ziomek jest po prostu wyluzowany) jakimś kotem i wypróbował ją w moim otoczeniu. Do Stray, gry, w której wcielamy się w kota, podchodziłem ze sceptycyzmem – nigdy nie miałem etapu kociego szaleństwa, które obowiązuje w internecie w zasadzie od jego początku. Tym bardziej, że tu i ówdzie pojawiły się sygnały, że gra będzie miała charakter niemal symulacyjny. Nic bardziej mylnego. Stray to rozrywka, która należy się dosłownie każdej osobie, niezależnie od stosunku do kotów.
Zacznijmy od tego, że to w żadnym wypadku symulator. Nie mamy zbyt wielkiej wolności wchodzenia w interakcje z otoczeniem, eksploracja jest również ograniczona do konkretnych lokacji. Stray ma wiele kocich elementów – dedykowany przycisk do miauczenia (bardzo szybko wbiłem trofeum za darcie japy, naprawdę super), mimo wszystko dużo możliwości zrzucania przedmiotów i robienia hałasu drobnymi śmieciami – ale nie one są tu gwiazdą wieczoru. Chociaż warto docenić, że to nieliczny przypadek animal studies w popkulturze, zaraz obok psiego odcinka High Maintenance. W grze widzę dwie właściwości, często ignorowane przez wielkobudżetowe produkcje: zwartą narrację i dużą dawkę relaksu. Stray to krótka rozrywka – bodaj kilka godzin – ale biorąc pod uwagę, że hity z tego roku, jak Elden Ring, czy Horizon: Forbidden West wymagają przynajmniej kilkudziesięciu wolnych wieczorów, to spora zaleta. Narracja nie krąży po rozbudowanych drzewkach dialogowych, historia to szybkie wymiany z robotami (sprawdźcie sami, co tam jest grane, warto) i bardzo dużo sygnałów z otoczenia, które kierują naszą uwagę na spekulację odnośnie tego, co się wydarzyło w świecie gry.
Nasz miauczek porusza się z gracją, a sekwencje platformowe i pościgi przebiegają bardzo płynnie i z pełną immersją. Sterowanie jest proste, a interfejs gry kompaktowy. Środowisko, choć wciąż polegające na orientalizujących tropach cyberpunku (tak jest, to jest cyberpunkowa gra), jest angażujące i bardzo estetyczne. Z kolei muzyka jest po prostu fenomenalna. Atmosferyczna w chwilach spokoju, groźna i dynamiczna, kiedy nasz kot musi przymusowo zmienić lokację. W cyberpunkowym settingu łatwo o brzmieniowe klisze, ale Stray nie męczy nas generycznymi syntezatorami, a kreatywnie buduje własny styl, idealnie dopasowany do charakteru gry. Kiedy dostajemy możliwość spokojnego poznawania przestrzeni, łatwo się zatracić w świecie Stray – muzyka i styl graficzny w pełni zanurzają nas w doświadczenie.
2022 to rok, w którym branża gier płaci pandemiczne rachunki. Wielkich tytułów jak na lekarstwo, co chwilę pojawiają się informacje o opóźnionych i przesuniętych premierach. W tym kontekście skromne tytuły z charakterem mają więcej przestrzeni do oddechu. Kompaktowa forma Stray i obecność na usługach w rodzaju Game Passa i PS Plus sprzyjają famie gry. A ta zatacza coraz szersze kręgi, wykraczające poza gamingowy świat. Jasne, sam temat – skróćmy go okrutnie do: jesteś kotem – jest bardzo atrakcyjny dla internetowej rzeczywistości. Ale Stray to po prostu świetnie zrobiona gra, w której czytelność gameplay’u idzie w parze z kapitalną oprawą audiowizualną i intrygującą atmosferą. Truizm, ale prawdziwy: to gra dla wszystkich, nawet jeśli preferujecie inne domowe zwierzaki!