„The Line Is a Curve” to jedna z najmocniejszych płyt tego roku.
Spoken word to ciekawe zjawisko, funkcjonujące na zatartej granicy między muzyką a literaturą. Jasne, można powiedzieć, że każda piosenka z tekstem tę granicę zaciera, ale jednak warto robić to rozróżnienie, bo język funkcjonuje w obu przypadkach odrobinę inaczej. W tym kontekście ciekawie wygląda kariera Kae Tempest, szczególnie ostatnia płyta tej osoby artystycznej, czasami przypisywanej do świata rapu. The Line Is a Curve wciąż korzysta z dobrodziejstw poetyckich narzędzi, ale sam materiał jest o wiele bardziej osobisty, zbliżony do muzycznego utylitaryzmu, który często sięga po tradycyjne struktury narracyjne. Zaangażowanym, rytmicznym wokalom Kae towarzyszą ascetyczne i hipnotyczne podkłady. Słuchamy opowieści ze środka brytyjskich realiów, rejestrujemy klasowe i społeczne napięcia, dostajemy zaproszenie na intymny proces godzenia się ze sobą. Brytyjski przemysł muzyczny i literacki docenia Kae od dawna, rozdając nagrody (tytuł Next Generation Poet, Ted Hughes Award, dwie nominacje do Mercury Prize), a media obsypują tę twórczość komplementami. Nic dziwnego, bo Kae sięga do samego rdzenia rzeczywistości i wyrywa z niego esencję, rzuconą później na ulice metafor. Co ciekawe, ta przychylność branży przykuła uwagę superproducenta Ricka Rubina, który był producentem wykonawczym dwóch ostatnich albumów Kae. Na The Line Is a Curve pojawiają się nawet dorodne muzyczne featuringi – od Kevina Abstracta z boysbandu BROCKHAMPTON (RIP) i Griana Chattena z mocno wyhajpowanego, post-punkowego zespołu Fontaines D.C. Ale żadne głośne nazwiska nie odbierają Kae centralnej pozycji na płycie. Nie czynią tego również podkłady Dana Carey’a (imponujący dorobek za stołem mikserskim i producenckim: od Grimes po nową falę brytyjskiego rocka w postaci Squid czy black midi), taktownie schowane na drugi plan.
Niebinarny coming out Kae Tempest przypadł na sierpień 2020 roku. W Guardianie mówi o ogromnym ciężarze, jaki nosiłx w sobie przez całe życie. Dysforię płciową pogłębiał charakter funkcjonowania w branży muzycznej, skupiony na wychodzeniu do ludzi, pokazywaniu się publicznie, obcowaniu z nieuświadomionym misgenderowaniem. Nawet w świecie literatury (na koncie Kae są: trzy sztuki sceniczne, powieść, sześć zbiorów poezji i monumentalny esej On Connection, który pozycjonuje kreatywność jako lekarstwo na alienację współczesności) istnieje potrzeba publicznej prezencji. To dojmujące uczucie mocno wpłynęło na twórczość Kae, zagęściło ją i uabstrakcyjniło. The Line Is a Curve brzmi jak płyta nagrana bez tego balastu. Mimo dość apokaliptycznego początku, stopniowo zmierza w stronę nadziei. To oczywiście nie znaczy, że głos jest mniej zaangażowany, a treści lżejsze – Kae wciąż operuje fascynującymi kadencjami, wręcz domagając się uwagi. A bez niej umykają detale, subtelności, którymi napakowana jest ta płyta. Chyba najlepszą wizytówką abumu jest numer „More Pressure”, który z jednej strony mierzy się z ciśnieniem życia codziennego, z drugiej podsuwa remedium: More grounded / More rooted / Less convoluted. Na The Line Is a Curve Kae konfrontuje się z rzeczywistością, ale to już nie syzyfowa praca, często kończąca się zawodem, a kreatywny proces, w którym najważniejsze jest zachowanie siebie. Moim ulubionym fragmentem z The Line Is a Curve jest ta sekwencja z „Salt Coast”: All dressed up with nowhere to go / I love your sleeve-pulling nervousness / I love the way you crumble into chalk at your edges / I love the way you fade into a sky that is as endless / As your willingness to try / Keep going and it will get better. W przetrwaniu nie ma triumfu, ale to nie znaczy, że nie ma w nim miejsca na sentymentalizm.
Twórczość Kae Tempest jest osobista, ale nie wsobna, wprost przeciwnie. Talent do kreowania bardzo wyrazistych obrazów za pomocą słów wylewa się z każdego momentu The Line Is a Curve. W „I Saw Light” słyszymy: I want to be thrown against the wall / By a tall cold dickhead / With a morse-code accent / That I can’t look at / Without starting something I’ll regret. Cały czas popycha się nas do sięgania głębiej, uruchamiania kolejnych pokładów skojarzeń – tak działa najlepsza poezja. Jednocześnie, można zostać tylko na powierzchni, owszem, tracąc coś, ale tylko odrobinę. I chyba to jest największa siła twórczości Kae. Poezja potrafi być piękna, kiedy zamyka się w hermetycznych metajęzykach i gąszczu odniesień, potrzebujących wysokich kompetencji. Ale wtedy traci na skuteczności, sytuując się na wzniesieniu, niezbyt dostępnym dla każdego. Na korzyść Kae działa nie tylko muzyczny podkład, ale także liryczna klarowność, klarowność nie anulująca głębi, ale wyciągająca rękę z zaproszeniem.
I warto to zaproszenie przyjąć, bo The Line Is a Curve jest jednym z najważniejszych albumów tego roku. Intymny, ale wychodzący ponad egoizm, liryczny, ale pozbawiony ciężaru wydumanych metafor, wreszcie – nowoczesny w formie, poskładany z brzmieniowego pulsu współczesności (reaktywacja brytyjskiego post-punku, wyspiarski rap, niepokojąca elektronika). Kae Tempest, jako osoba wrzucona w skomplikowaną rolę społeczną, poszukująca wewnętrznego i zewnętrznego spokoju w niesprzyjających warunkach, docierająca do płciowego porozumienia, jest kapitalnym symbolem artystycznych zadań teraźniejszości. Poezja to piękno, warto o tym pamiętać.
Kae Tempest wystąpi w Nowym Teatrze w Warszawie 24.09. To inaugracja 3. edycji Międzynarodowego Festiwalu Nowa Europa. Ucieczka do przodu.