„Ród smoka” i „Pierścienie Władzy” dają wiele dla oczu, ale czy coś więcej?

Po tym, kiedy oswojone zostały science fiction i media superbohaterskie, czas na fantasy. Jasne, można powiedzieć, że już Władca Pierścieni Petera Jacksona był ogromnym krokiem w tę stronę, a telewizyjna adaptacja Pieśni lodu i ognia zrobiła równie dużo. Ale epicka trylogia zbiera swoje frukta w pełni dopiero po pokoleniowej zmianie i ogólnym przechyle popkultury w nerdowską stronę, a Gra o Tron straciła wiele ze swojego kulturowego rozpędu kiepską końcówką. Paradoksalnie, teraz jest najlepszy czas dla fantasy. Kac po girlbossiarze Daenerys się skończył, superbohaterstwo wciąż jest silne, ale wchodzi w fazę lekkiego zmęczenia materiału, warunki geopolityczne i ekonomiczne sprzyjają eskapizmowi, a rozrywkowe korporacje mają tyle kasy, że mogą spokojnie sfinansować więcej niż jednego smoka. Pokolenie, które dorastało w czasach jacksonowskiego Władcy Pierścieni, dzisiaj może z nostalgią spoglądać za tolkienizmami, tym bardziej, że zostało odpowiednio przygotowane przez dojrzałą Grę o Tron. W tych warunkach Ród smokaPierścienie Władzy mają otwartą drogę do statusu gwiazd serialowego sezonu. Warunkiem jest jakość, którą można mniej więcej ocenić po dwóch pierwszych odcinkach serii. 

Zacznijmy od tego, że obie produkcje są imponujące wizualnie. Pierścienie władzy mają astronomiczny, największy w historii telewizji i streaming budżet, wynoszący około 715 milionów dolarów za sezon. Ród smoka wygląda dobrze, ale oczywiście daleko mu do kinematograficznych ambicji produkcji Amazona. Niemniej, unikamy sytuacji z polskiej ekranizacji Wiedźmina, gdzie budżet nałożył kaganiec możliwości na materiał źródłowy. Oba zabezpieczają inne poziomy fantasy – jeden ewidentnie należy do low fantasy, próby przeniesienia realistycznych relacji i konfliktów na siatkę magii i istot nadprzyrodzonych, drugi doskonale realizuje high fantasy, gdzie elfy, krasnoludy, hobbity i porządek świata mają ewidentnie baśniowy rodowód. Głód fantastycznej rozrywki jest tu zaspokajany z nawiązką, chociaż nie bez zastrzeżeń. Zdecydowanie lepiej wypada Ród smoka, bo mimo bycia prequelem, jest o wiele bardziej organiczny i autentyczny. Pierścienie Władzy robią wiele, żeby wciągnąć nas w iluzję powiązania z jacksonowską trylogią – głównie przy pomocy pracy kamery i panoramicznych ujęć – ale mimo wszystko trudno otrząsnąć się z wrażenia, że coś tu nie gra. Dialogi są koszmarnie ciężkie i bazowe, nacechowane tym samym egzystencjalnym zagrożeniem jak trylogia, ale pozbawione polotu tolkienowskiej angielszczyzny. Nie zrozumcie mnie źle, to wciąż rozrywka wysokiej próby (zbyt kosztowna, żeby nie dać choć trochę estetycznej i dynamicznej przyjemności), ale omotana w za dużo warstw korporacyjnego wyrachowania. Oczywiście, Ród smoka to żadna niezależna produkcja skupiona na artystycznej ekspresji, ale osoby piszące serial wyszły z tego o wiele sprawniej, niż w przypadku tolkienowskiego narostka z Amazona. Po dziejach smoczego rodu widać również, jak bardzo zmieniła się telewizja i streamingi od debiutu Gry o Tron – stopień brutalności wzrósł znacząco, nawet względem już przecież pełnej przemocy pierwszej adaptcji Martina. I zgodzę się, że oba seriale znacząco przekraczają oczekiwania – w przypadku Rodu smoka spodziewałem się katastrofy w rodzaju adaptacji Halo, a Pierścienie Władzy miały potencjał na zupełną wydmuszkę – ale umówmy się, poprzeczka była ustawiona wyjątkowo nisko. I nie strąciła jej ani czarnoskóra krasnoludka, ani rezolutna młoda księżniczka ze smoczego rodu, która jest jednym z najjaśniejszych punktów produkcji HBO. Nie wiem jakie jeszcze punkty o upadku kultury bełkoczą prawackie oszołomy w kontekście tych seriali, bo nie mam w zwyczaju pływać w szambie w czasie wolnym. 

Fantastyczny eskapizm z pewnością umilą jesień i zimę grozy, kiedy przysłowiowe paragony i opłaty poszybują, bo nasze władze nie patrzą w przyszłość, za to chętnie grzebią w przeszłości. I to największa siła obu seriali: są idealną, wybitnie angażującą ucieczką w świat, gdzie problemy są wysoce uabstrakcyjnione (jak w Rodzie smoka), albo wprost operujące na manichejskich, prostych wzorcach (Pierścienie Władzy). Jednocześnie nie do końca podoba mi się ani jedna, ani druga wizja świata. W produkcji HBO polityka to znowu brudna rozgrywka cynicznych jednostek, bliźniaczo podobna do naszych realiów. Nadzieją jest młodsze pokolenie, ale Rodowi smoka brakuje konsekwencji. Wyrazisty charakter księżniczki jest tępiony przez konformistyczne otoczenie, co jest dość standardowym zarzewiem konfliktu, ale ten nie wybrzmiewa wystarczająco mocno, zagubiony w maczystowskim brawado Daemona i kulawych machinacjach pogrążonego w głębokiej depresji króla. Serialowy Władca Pierścieni sięga po prostą opozycję dobra i zła, w zasadzie bez żadnych niuansów i moralnych dylematów. Tak, to jest zgodne z duchem książek Tolkiena i Martina, ale obecnie cierpimy na totalny deficyt pozytywnych narracji. Zarówno w polityce, jak i popkulturze, która ciągle tkwi w paradygmatach wyznaczonych dekadę temu. Na pewno znajdą się tacy, którzy za Saurona z Pierścieni Władzy podstawią kapitalizm, katastrofę klimatyczną, czy inny, gorący temat, zapominając, że to produkcja Amazona. W 2021 firma wyemitowała ponad 71,5 miliona metrycznych ton dwutlenku węgla, co jest wzrostem o 40% względem 2019, kiedy pierwszy raz ujawniła dane o swoich emisjach. Z tymi danymi zróbcie co chcecie, to i tak nie interesuje Lexa Luthora… znaczy Jeffa Bezosa, który ma tyle pieniędzy, że ich ułamkiem rozwiązałby głód na świecie na kilka pokoleń. Od razu zaznaczę, że nie szukałem w obu serialach niczego więcej, niż tego, co dostałem – po prostu wskazuję na pewien trend, który trapi popkulturę od dawna. Temat walki ze złem przewija się w dialogach w Pierścieniach Władzy do zamęczenia, a to naprawdę zbyt płytki przekaz, przegrywający nawet z już i tak mocno czarno-białą wizją z tolkienowskiej trylogii. Fantasy nigdy nie było aż tak zainteresowane społecznym namysłem jak science fiction (co nie znaczy, że zupełnie), ale po korpo terapii wydmuszkowość i czysty eskapizm są widoczne jeszcze bardziej. Czy z chęcią czekam na kolejne odcinki Rodu smokaPierścieni Władzy? Oczywiście. Tkwimy w matrycy, bez sił na ucieczkę, bez widoków na zmianę. Smoki, elfy i hobbity mogą być najlepszym opium na bolączki realiów.   

    

WIĘCEJ