Zwyciężczyni 9. sezonu Ru Paul’s Drag Race serwuje nie tylko fierce lewks i iconic lip synchs. Zaprasza nas też na do bólu szczerą i wizualnie imponującą podróż wgłąb siebie.
Publiczność kłębiąca się w lobby warszawskiego Palladium w poniedziałkowy wieczór zapewniała dość nietypowy widok jak na polskie standardy. Jedni pojawili się w cudownych, przesadnie ekstrawaganckich strojach, inni postawili prosty strój i wyjątkowy dodatek w postaci papierowej korony, ogromnych kolczyków czy wymyślnego makijażu. Były tu grupy przyjaciół, kilkoro rodziców z dziećmi, trochę heteryków, ale zdecydowanie najwięcej osób queerowych. Wszyscy bez wyjątku czuli się w tym tłumie pewnie, każdy wyglądał, jakby był na miejscu.
Smoke and Mirrors całkowicie opiera się na iluzji. Sama Sasha Velour na wejściu przyznała, że nie do końca wie, jak opisać program przedstawienia. To nie był konwencjonalny drag show, nie było tu śpiewania, skeczów, ani przesadnie rozbudowanej choreografii. Jednocześnie hipnotyczna obecność Sashy na scenie, sprawiła, że ponad dwugodzinny występ minął w okamgnieniu. Artystka określiła swój pierwszy solo show, jako po części fałszywy pokaz magii, a po części seksowne seminarium samopomocy złożone z 13 występów. Niektóre z nich wzruszały (jak hołd dla jej matki „If You Go Away” Shirley Bassey), inne zaskakiwały (jak nagła zmiana w „I’m Alive” – bez spoilerów).
To jednak inteligentne wykorzystanie technologii sprawia, że show Sashy jest tak wyjątkowy. Velour w trakcie przedstawienia opowiada o swoich pierwszych pokazach drag, podczas których nie miała wielu podstawowych udogodnień, co sprawiło, że latami doskonaliła swoje umiejętności w korzystaniu z dostępnych jej zasobów. Dzięki temu jej drag przeszedł wiele zmian i ostatecznie wyewoluował do miejsca, w którym znajduje się teraz. W Smoke & Mirrors wideo nie jest tylko ładnym dodatkiem, to integralna część całego przedstawienia, która zmienia klimat i akcję na scenie. Sposób, w jaki Sasha wchodzi w interakcję z projekcjami, lub to, jak używa ich do ustawienia pewnych segmentów pokazu, jest niezwykle skuteczny i zapewnia efekt wow, który dodaje całemu show artystycznego wydźwięku. Jednym z moich ulubionych lip synchów było wykonanie „Come Rain or Come Shine” Judy Garland, podczas którego Sasha Velour rozkopuje wodę, która tak naprawdę jest idealnie zsynchronizowaną projekcją. Performerka następnie pada ofiarą serii porażeń przez wszechobecne na ekranie pioruny, co objawia się magicznie szybką zmianą nietypowych peruk. Ciężko zorientować się co dzieje się na scenie, pomaga w tym punktowe światło skupionego na Sashy reflektora i projekcja utrzymana w czarno-białej kolorystyce.
Choć muzyczne numery były fantastyczne, to najbardziej zapadły mi w pamięć momenty, w których Velour łapie za mikrofon. Jej humor i dowcip są tak trafne, że nic dziwnego, iż w połączeniu ze szczerymi pogadankami na temat akceptacji siebie i zwierzeniami na temat walki z lękami i stratą, każde zdanie kończyło się owacjami tłumu. Sasha opowiadała historie bardziej osobiste, ale też w typowym dla siebie intelektualnym stylu zafundowała publiczności lekcję historii dragu, który w kulturze istnieje od wieków, tylko w rozmiatych formach i nie zawsze związany ze społecznością LGBTQ+. Smoke & Mirrors przyszłam zobaczyć dla iluzji i rozrywki, a otrzymałam idealną mieszankę performansu, sztuki i mody z dodatkową lekcją empatii. Na koniec pochodząca z rodziny żydowskiej, która korzenie ma właśnie w Europie Wschodniej, Sasha Velour odniosła się do trwającej na Ukrainie wojny. W typowym dla siebie wyważonym stylu przypomniała nam, że w obliczu owej tragedii warto skupić się na społeczności i wsparciu, jakim jesteśmy dla siebie sami_e nawzajem.
Smoke & Mirrors to pokaz różnorodności w najlepszym wydaniu inspirowany wysoką sztuką, musicalami i cyrkiem. Każdy szczegół był dopracowany, a produkcja utrzymana na najwyższym poziomie. Performans rozśmiesza, zaskakuje, a momentami chwyta za serce i ostatecznie sprawia, że po zakończeniu kocha się Sashę Velour jeszcze bardziej niż wcześniej.
Jeśli nie udało wam się dotrzeć na występ w Palladium – nic straconego! Sasha Velour w marcu wystąpi ponownie w Warszawie, w Poznaniu i w Krakowie.
