Czy przepisy okażą się wystarczające?
Internet jest wciąż relatywnie nowym wynalazkiem, szczególnie w oczach prawa. Korzystają na tym korporacje technologiczne, wciąż przesuwające granice i korzystające z prawej próżni – na dobrą sprawę przed zakusami Google’a, Facebooka, Apple’a czy Amazona nie chroni nas zbyt wiele. Szczególnie wrażliwe są nasze dane, które stały się główną walutą cyfrowych gigantów. O regulacjach korporacji technologicznych mówiło się od dawna, ale Unia Europejska wreszcie zmieniła słowa w czyny. Digital Markets Act (DMA) i Digital Services Act (DSA) to krok w dobrą stronę, aczkolwiek już teraz podnoszą się głosy o tym, że głębokie kieszenie firm i zastępy prawników mogą utrudniać egzekwowanie nowego prawa. Co kryje się pod regulacjami? DSA ma dbać o bezpieczeństwo osób korzystających z usług gigantów. Nakłada na platformy większe obowiązki względem monitorowania i walki z nielegalnymi treściami, nakazuje przejrzystość w systemach moderowania treści i algorytmach je promujących, usługodawcy muszą także zapewnić czytelny i działający sposób na odwoływanie się od decyzji o banowaniu czy moderacji. Regulacje również zakazują reklam ukierunkowanych do dzieci i opartych na wrażliwych danych. To tylko część nowego prawa, ale całość ma kierować się zasadami przejrzystości i odpowiedzialności platform, bo właśnie to było jednym z największych problemów po ich stronie. Z kolei DMA ogranicza monopolistyczne praktyki gigantów, nakazując otwarcie na biznesy korzystające z ich platform (szczególnie dostęp do danych), czy możliwość przepływu danych między aplikacjami. Do tego najwięksi gracze nie będą mogli już faworyzować swoich produktów i usług, uniemożliwiać łatwego odinstalowywania apek, a przede wszystkim przetwarzać danych osobowych do targetowania reklam bez zgody użytkowników i użytkowniczek.
Czy to skuteczna odpowiedź na rosnącą pozycję i nadużycia technologicznych gigantów? Czas pokaże, chociaż te regulacje są bardzo obiecujące. Kary za ich naruszanie również wydają się całkiem rozsądne: to 10% rocznego obrotu w przypadku DMA (20% w przypadku recydywy) i 6% jeśli chodzi o DSA. Mimo wszystko, kieszenie gigantów są absurdalnie głębokie, a możliwości walki w sądach w zasadzie nieograniczone. Unia Europejska nie jest jedyna w próbach regulacji dzikiego rynku: nad podobnymi rozwiązaniami pracują między innymi: Stany Zjednoczone, Japonia, czy Korea Południowa.