Kochasz naturę? Zacznij do niej strzelać!
Polski Związek Łowiectwa to upiorna organizacja, która cieszy się wieloma przywilejami i przychylnym uchem władzy. Mimo, że myślistwo to jedna z bardziej podłych ludzkich rozrywek, która nie powinna mieć miejsca we współczesności, to jednak wciąż cieszy się jakimś powodzeniem. PZŁ jest sojusznikiem innych szkodników – Lasów Państwowych – i tak sobie idą przez nasze życia, siejąc destrukcję natury i narażając nas na jeszcze gorsze skutki katastrofy klimatycznej. Obie organizacje lubią pudrować swój wizerunek, często w żałosny czy kuriozalny sposób. PZŁ ostatnio zrobił wywiad z Katarzyną Mazur, która oprócz tego, że jest właścicielką biura polowań Artemis Hunting Club (lol), jest również… Weganką! Umysłowe fikołki to nasza narodowa specjalność, a pani Mazur jest w tym sporcie mistrzynią. Fun fact – polujące kobiety tytułują się Dianami, co jest pomysłem na umysłowym poziomie kuca z gimbazy. Co mówi Diana, która mięsa nie je, ale chętnie morduje zwierzęta? Myśliwy kojarzy się z bezdusznym, mięsożernym mordercą. Jeżeli jednak spojrzymy na myślistwo z szerszej perspektywy, to połączenie wegańskiego talerza ze strzelbą wcale nie jest takie groteskowe. Wszyscy, którzy wydają tak jednoznacznie, nieprzychylne opinie o myśliwych zapominają o jednym. Nie można polować, jeżeli nie jest się wrażliwym na piękno otaczającej przyrody, czy ciekawym życia zwierząt. Łowiectwo dla wielu, w tym również dla mnie, to możliwość złapania balansu pomiędzy intensywnym życiem zawodowym, a spokojem, jaki daje nam obcowanie z naturą.
Też lubimy ten spokój obcowania z naturą, szczególnie, kiedy jest podszyty rykiem konającego zwierzęcia, czy strzałem z broni. Zresztą, najlepszym sposobem na okazanie czemuś ciekawości jest wymierzenie z dwururki w kierunku głowy. Prawda jest taka, że polowania to festiwal makabry, w którym cierpią żywe stworzenia. Nie tylko te zabijane przez myśliwych – polowanie to wręcz inwazja na teren natury, hałas i rejwach, który burzy spokój lasu. Świat poszedł do przodu, nie kamieniujemy ludzi, nie wrzucamy oskarżonych o czary kobiet do wody, żeby zobaczyć, czy nie zatoną. Mamy lepsze rozrywki, niż gabinety osobliwości, wyganianie garbatego z wioski, czy np. walki gladiatorów (ok, nie do końca prawda). Zupełnie naturalne jest dążenie do kompletnej likwidacji zbędnego okrucieństwa z życia społecznego. A takim okrucieństwem jest zabijanie zwierząt dla przyjemności, czy, przepraszam, ciekawości. Co do postawy Katarzyny Mazur, warto przytoczyć opinię jednej z osób, które żyją według wegańskich zasad: nie jest weganką, po prostu ma wegańską dietę.