Ruch oporu rośnie także poza granicami Ukrainy.

Przyzwyczailiśmy się do tego, że bogaci Rosjanie traktują resztę świata jak Disneyland. W swoich luksusowych jachtach odpoczywają spokojnie na europejskich morzach, cumując w takich miejscach, jak Majorka. Trwająca właśnie bestialska napaść rosyjskiej armii na Ukrainie może skończyć ten słodki sen – sankcje sankcjami, ale cierpliwość wobec oligarchów pławiących się w krwawych banknotach jest już na wyczerpaniu. O czym przekonał się Alexander Mikheev, CEO Rosoboronexportu, rosyjskiej państwowej firmy zbrojeniowej. W zeszły weekend jego luksusowy jacht, Lady Anastasia (ugh), 50 metrowe monstrum o wartości 7 milionów euro, stał się obiektem próby sabotażu ze strony ukraińskiego załoganta. Udało mu się połowicznie – jacht został częściowo zatopiony. Kiedy D. Taras O., główny inżynier na pokładzie, miał zostać aresztowany, powiedział służbom: mój szef jest kryminalistą, który sprzedaje broń zabijającą Ukraińców. W sądzie nie zmienił tonu: atakują niewinnych. Niczego nie żałuję, zrobiłbym to jeszcze raz. Heros, po prostu. Swoją drogą luksusowe mariny i porty w obrębie europejskich mórz powinny przyjrzeć się tym wszystkim obiektom rosyjskiego przepychu i dogłębnie przemyśleć, czy chcą stać po stronie takich ludzi, jak Taras, czy takich, jak Mikheev. Z kolei informacje o tym, jak możecie pomóc Ukrainie znajdziecie TUTAJ

WIĘCEJ