Oof, it’s messy.
Za nami pierwszy tydzień Twittera pod rządami Elona Muska, a już wywrócił platformę do góry nogami. Połowa pracowników została zwolniona, a pozostali inżynierowie zmuszeni są implementować pomysły nowego szefa, jak pobieranie opłaty za przyznanie znacznika verified (używanego do potwierdzania autentyczności polityków, wybitnych postaci i dziennikarzy) lub pod groźbą utraty pracy. Chaos postępuje, a większość świata zastanawia się nad przyszłością wolności słowa w mediach społecznościowych. Mimo iż zasady dotyczące obraźliwych treści jeszcze się nie zmieniły, po sfinalizowaniu umowy Muska nastąpił znaczny wzrost mowy nienawiści w aplikacji (np. 500-procentowy wzrost użycia n-word), bo wiele skrajnych użytkowników poczuło się ośmielonych absolutystycznym podejściem do wolności słowa, jakie prezentuje Musk.
Podczas gdy jedni testowali granice tego, co przejdzie na Twitterze pod nowym kierownictwem, reszta postanowiła przetestować granice wytrzymałości Elona i dorobili się bana. Grupa zweryfikowanych komików i twórców internetowych zmieniła nazwy swoich kont na Elon Musk, by parodiować miliardera. Żartowanie z właściciela Tesli się nie godzi, Elon szybko ukrócił te wygłupy i zaostrzył zasady platformy dotyczące podszywania się. Najwyraźniej Musk ceni sobie wolność wypowiedzi, gdy Kanye potrzebuje platformy do szerzenia swoich antysemickich poglądów (tak, Musk odblokował jego konto), ale stawia granicę w przypadku żartów. Po raz kolejny Elon pokazał, że chodzi mu o władzę, nie o wolność i jeśli ktoś jest jego kumplem lub będzie miał z tego jakieś korzyści, to na pewno przymknie oko na szerzenie nienawistnych i niebezpiecznych narracji. Wreszcie ma narzędzia ku temu, by wyświetlać na ekranie całego świata fałszywy obraz nowej, wspaniałej rzeczywistości, w której on jest głównym graczem.
Wolność słowa powszechnie rozumiana jest jako wolny handel ideami, chodzi o dyskurs, a nie tylko o prawo do mówienia, dlatego w mediach społecznościowych problemem nie jest cenzura, a algorytmiczna ingerencja w to, kto słyszy jaką mowę. Personalizowane algorytmami feedy bezpośrednio podkopują wolną i uczciwą wymianę poglądów. Algorytmy kanałów informacyjnych podają dalej treści w zależności od zaangażowania użytkowników, ponieważ zaangażowanie skupia uwagę użytkowników na reklamach i daje większą możliwość gromadzenia danych. To wyjaśnia, dlaczego niektórzy użytkownicy mają dużą publiczność, podczas gdy inni z podobnymi pomysłami są ledwo zauważani. Ci, którzy rozmawiają z algorytmem, osiągają najszerszy obieg swoich pomysłów. Jest to podobne do inżynierii społecznej na dużą skalę. Biorąc to wszystko pod uwagę sposób, w jaki funkcjonują algorytmy Facebooka czy Twittera pozostaje nieprzejrzysty. Działania Muska głośno krytykuje Bruce Daisley – wiceprezes Twittera na Europę, Bliski Wschód i Afrykę w latach 2015–2020. Powiedział, że był zdruzgotany niedemokratycznymi zmianami na Twitterze i opuściłby platformę bez wahania, gdyby istniała dobra alternatywa. Jeśli za cztery tygodnie, kiedy na pierwszych stronach pojawi się rasistowski tweet z Mistrzostw Świata, pamiętaj, że Musk na to pozwolił – napisał.
Wygląda na to, że drastyczne decyzje Elona Muska nie pozostaną bez konsekwencji, przynajmniej na froncie pracowniczym. Podobno w umowie wykupu zawarte jest, że pracownicy zwolnieni po przejęciu platformy powinni dostać taką samą kompensatę i benefity (bonusy, udziały w firmie) w przypadku zwolnienia jak wcześniej. Ponadto federalne prawo w Stanach Zjednoczonych zobowiązuje Muska do zawiadomienia pracowników o masowych zwolnieniach 60 dni przed faktycznym zakończeniem przez nich pracy. W związku z tym już kilkoro osób już zbiorowo pozwało Twittera za złamanie prawa.
Elon wije się prawie tak samo, jak wtedy gdy próbował wywinąć się z umowy wykupu Twittera za absurdalnie wysoką cenę 44 miliardy dolarów lub wtedy gdy próbował odwrócić wyrok sądu za szkodliwe tweetowanie. A, jak trwoga to do klawiatury, Elon wpadł w szał tweetowania i jak donosi „The New York Times”, jest na najlepszej drodze, by w tym miesiącu publikować coś ponad 25 razy dziennie. To prawie dwa razy więcej niż w kwietniu, kiedy Musk po raz pierwszy zgodził się kupić Twittera, wtedy było to około 13 tweetów dziennie. Nie wygląda to wszystko najlepiej, pora czekać i śledzić rozwój wydarzeń.