Nie każda kobieta musi być spełnioną matką.
Są takie miejsca w internecie, ukryte przed oceniającym wzrokiem społeczeństwa, gdzie matki dzielą się swymi nigdy niewypowiedzianymi lękami. Zbierają się na forach, w prywatnych grupach i czatach, postują anonimowo w strachu przed konsekwencjami i zwierzają się z niechęci do macierzyństwa, codziennego cierpienia bycia matką. Jak to? To są takie? Przecież kobieta została stworzona do tego, by być matką. Biologia rzekomo zapisała w naszych ciałach instynkt do płodzenia potomstwa, być może wyssałyśmy go z mlekiem matki, a może po prostu jest nam to dane. Kobieta jeżeli jeszcze o dziecku nie myśli, to na pewno niedługo zacznie, bo rodzicielstwo w wyobraźni wielu jest nieodłączną składową tożsamości kobiet. Co jeśli jednak zamiłowanie do macierzyństwa nigdy nie przyszło? Co z tymi, które zostały matkami wbrew sobie?
Żyjemy w kraju, w którym dziecko, to największa świętość. Dar od Boga. Nawet nie dziecko, a płód, zlepek komórek w Polsce ważniejszy jest od matki. Nasi politycy i Kościół robią wszystko, by zmusić kobiety do rodzenia, a chwilę później zostawiają ją kompletnie samą. Nie jest istotne, czy dziecko jest chciane, czy matka ma gdzie mieszkać. Mało kogo trapi fakt, że przyszła mama może być ofiarą przemocy, a już na pewno nikt nie spyta, czy w ogóle jest gotowa na macierzyństwo. Czy ma wokół siebie osoby, na które może liczyć, kogoś, kto pomoże jej odnaleźć się w nowym świecie, nowym ciele i z małym człowiekiem, za którego z dnia na dzień stała się odpowiedzialna. W Polsce z matkami się nie rozmawia, są przezroczyste. Od momentu zajścia w ciążę tracą podmiotowość, zaczynają istnieć jako dodatek do dziecka.
W czasie ciąży każdy pytał, jak się czuje, a gdy urodził się syn, znikłam zupełnie… Nie byłam na to przygotowana. Kocham moje dzieci, ale nienawidzę macierzyństwa – czytam na jednej z grup wsparcia dla matek, które borykają się z rodzicielstwem. Kilka minut przeczesywania postów wystarcza, by zauważyć cierpienie kobiet, które nigdy dziecka nie chciały, a ktoś (partner, rodzina, społeczeństwo) wmusił je w rolę matki.
Czuję się też samotna. Mąż robi przy małym dużo i na to absolutnie nie mogę narzekać. Natomiast wydaje mi się, że teraz nic innego się nie liczy tylko mały. Nie pamiętam kiedy ostatnio byliśmy gdzieś razem. Pamiętam natomiast doskonale, ile razy w ciągu dnia słyszałam pytanie o młodego. W ogóle mam wrażenie, że mnie nie ma. Teściowa dzwoni i pyta o małego. Tak samo moja mama. Mąż dzwoni z pracy i to samo. Czy mały jadł? Jak spał? Czemu płacze? Czemu za wolno przybiera na wadze? Czy ciepło go ubrałam? A czemu nikt nie zapyta, jak ja się czuje? Mam ochotę uciec. Zostawić wszystko, wszystkich i uciec daleko stąd – pisze kolejna anonimowa mama.
Członkinie grupy dzielą się rozmaitymi historiami, narzekają na to, że nikt nigdy nie rozmawiał z nimi szczerze o posiadaniu dziecka. Każdy koloryzuje, mówi, że to cud, że są chwile trudne, ale mimo wszystko życie bezpowrotnie zmienia się na lepsze. Co jeśli jednak zmienia się na gorsze?
Od dawna nie miałam myśli samobójczych, ani chęci umrzeć. Jedynym zapalnikiem, który je wyzwala jest moje dziecko. […] Nie odnajduję się w macierzyństwie, codziennie czuję jak mnie wypala, wysysa ze mnie energię. Robię co mogę, by tego nie okazywać, ale i tak wiem, że to widać […] Jestem potwornie zmęczona. Kiedy mija kolejny dzień, gdy czuję się sterroryzowana i niewysłuchana, nieszanowana i podeptana – chcę po prostu rzucić się pod auto – zwierza się inna wyczerpana rodzicielka.
Rozmawiam na ten temat z koleżankami, znajomymi i bliskimi przyjaciółkami. Są wśród nich singielki, które dziecka pragną bez względu na obecność lub nieobecność partnera, są i takie, które przechodzą trudną drogę do tego, by zajść w długo wyczekiwaną ciążę. Są też te, które już miały aborcję, ale nie wykluczają, że kiedyś będą chciały założyć rodzinę na swoich warunkach, nie z zaskoczenia lub przymusu. W końcu są i te, które wiedzą, że na dziecko nigdy się nie zdecydują. Powodów jest wiele: postępująca katastrofa klimatyczna, problemy ze zdrowiem psychicznym, absorbująca kariera oraz zwykła niechęć do rezygnowania z wygodnego życia bez dzieci, co wbrew powszechnej opinii wcale nie czyni ich samolubnymi. To tylko kilka z przykładowych powodów, a każdy z nich jest tak samo ważny i uzasadniony. Wszystkie te kobiety łączy fakt, że każda bez wyjątku pytana była przez ludzi bliższych i dalszych: kiedy dzieci? Te, które dzieci nie planują i mówią o tym głośno, przeważnie słyszą: jeszcze ci się odwidzi. Jak to jest, że 25-letnia kobieta jest na tyle dojrzała, by zostać matką i ufamy, że odpowiednio zaopiekuje się potomstwem, ale, gdy ta sama 25-latka mówi, że nie chce mieć dzieci, mówimy, że pewnie jeszcze do tego dorośnie. Nie wierzymy jej, że może mieć pewność, iż tą matką być nie chce. Czy kobietom, które są w ciąży lub już urodziły mówimy: jeszcze ci się odwidzi? Naturalnie byłoby to w złym guście. Dlaczego więc nie możemy wyznawać tej samej zasady w stosunku do bezdzietnych tego świata? Niezmiennie dziwi mnie, że 2022 roku tak wiele osób wciąż nie szanuje prawa kobiet do samostanowienia.
Jestem w ciąży. Już dość zaawansowanej. Dziecko planowane, chociaż coraz częściej odnoszę wrażenie, że ja po prostu uległam. Uległam namowom męża, społeczeństwa, kościoła… Czytam teraz książkę „Żałując macierzyństwa” i przeraża mnie jak bardzo odnajduję w niej siebie. Jednocześnie wiem, że teraz nie ma już odwrotu, że trzeba się z tym zmierzyć, że zadręczanie się i użalanie się niczego nie zmieni. A jednak żałuję – rzuca mi się w oczy kolejny post.
Fora i grupy zamknięte to jedyne społecznie akceptowane miejsca, gdzie zmęczony i strapiony rodzic (większość postów dodają kobiety, ale znajdą się też mężczyźni) może podzielić się swoimi prawdziwymi uczuciami. Wiem, że wy mnie zrozumiecie; tylko tu mogę być szczera – przewija się w wielu historiach. Problem niechcianego macierzyństwa to absolutne tabu, nawet napisanie posta przychodzi często z trudem, dlatego większość członkiń i członków grup decyduje się na zachowanie anonimowości lub dzieli się historią przez administratora. Lęk przed oceną jest bardzo rzeczywisty, większość szczęśliwych rodziców nie tylko nie podejmuje próby zrozumienia udręki niechcianego rodzicielstwa, ale od razu przystępuje do krytyki, a nawet wyzwisk. Od typowej egoistki o zimnym sercu po stare dobre seksistowskie trzeba było trzymać nogi zamknięte. Obelg nie brakuje, dlatego uwięzione w macierzyństwie kobiety zmuszone są cierpieć po cichu.
Mam dosyć swojego dziecka. Codziennie mam większe wyrzuty sumienia, że nie jestem taką matką, jaką wyobrażałam sobie, że będę. Nie czuje spełnienia, instynktu czy jak go tam zwał. Mam naprawdę dość tego, że wiecznie jestem zmęczona. Ciągle tylko słyszę płacze, zawodzenie i krzyki. Nie pamiętam kiedy ostatni raz się wyspałam. Nie mam prawa do odpoczynku – mam wrażenie, że syn nie odstępuje mnie na krok. Jem z nim, nie mogę wejść do łazienki bo zaraz krzyczy, zasypiam z nim, bo sam nie uśnie. Brakuje mi już cierpliwości. Kiedyś pożaliłam się przyjaciółce, matki trójki dzieci. Powiedziała, że to minie. Gdy zapytałam ją kiedy nie potrafiła odpowiedzieć.
Czy więc bezdzietni dorośli są szczęśliwsi niż rodzice? Badań na ten temat jest mnóstwo, ciężko ujednolicić wnioski, które zostały osiągnięte przy użyciu często odmiennych metodologii, jednak nietrudno o podstawowy wniosek, iż naukowcy nie odnotowali większego stopnia zadowolenia z życia u rodziców, niż u osób bezdzietnych. Co ważne indywidualny wybór i poczucie kontroli w podejmowaniu decyzji dotyczących rodzicielstwa mogą mieć istotny wpływ na dobrostan dorosłych w trakcie życia. Jednym z częściej powtarzanych argumentów na rzecz posiadania dzieci jest kwestia podania przysłowiowej szklanki na starość. Badania jednak wskazują, że o ile bezdzietne osoby w średnim i późnym wieku faktycznie mają mniej kontaktów towarzyskich, to nie odczuwają niższego poziomu zadowolenia z życia niż matki i ojcowie. Wręcz przeciwnie, są szczęśliwsi niż rodzice mieszkający ze swoimi dorosłymi dziećmi. A jak wpływa posiadanie dziecka na związek? Dla świeżo upieczonych rodziców kilka pierwszych lat od narodzin dziecka to trudny adaptacyjnie czas, pełen stresu i napięcia, co naturalnie przekłada się na związek.
Żałowanie macierzyństwa to wciąż temat, o którym nie rozmawiamy, zaprzeczamy istnieniu tego zjawiska, skazując tysiące matek na osamotnienie. Brakuje nam badań, świadomości i przede wszystkim otwarcia na doświadczenia odmienne od cukierkowej wizji rodzicielstwa, które nie dla każdego jest błogosławieństwem. Dlatego z okazji Dnia Matki, wszystkim rodzicielkom życzę, by po prostu zostały wysłuchane. Bez oceniania i bez uprzedzeń.