Czternastego marca naszą planetę opuścił_a* Genesis Breyer P-Orridge, czyli jedna z najważniejszych postaci kontrkultury XX wieku.

Swoją przygodę z łamiącą bariery sztuką zaczynał_a na początku lat siedemdziesiątych jako członkini_członek COUM Transmissions, czyli grupy performerów malujących rzeczywistość tamtych czasów mieszaniną makabry i płynów ustrojowych. W 1975 eksperymenty kontrowersyjnej formacji ewoluowały w kierunku projektu o nazwie Throbbing Gristle – kultowego zespołu, który spłodził awangardowy podgatunek muzyki elektronicznej zwany industrialem. Artystyczną filozofię takich albumów jak 20 Jazz Funk Greats czy Heathen Earth kontynuował później ansambl Psychic TV mający gigantyczny wpływ na rozwój stylistyki techno. Z kolei finalny etap kariery niepokornej_ego Brytyjki_Brytyjczyka opierał się na tzw. projekcie pandrogenicznym. Polegał on na serii zabiegów chirurgicznych, którym przez lata poddawał_a się P-Orridge w celu upodobnienia własnego ciała do fizjonomii swojej życiowej partnerki znanej jako Lady Jaye. Osobliwa idea okazała się dla Genesisa na tyle istotna, że kontynuował_a ją nawet na długo po śmierci ukochanej.

Jak widać, wystarczy wyjąć kilka scen z bogatego życia enfant terrible angielskiej popkultury, by zauważyć motyw przewodni, jakim było obsesyjne pragnienie destrukcji konwenansów. Pierwsze kroki w światku performansowym zaznaczały nie tylko jej_jego chęć deptania estetycznej wrażliwości konserwatywnej klasy średniej, ale też ambicję zdefiniowania na nowo funkcji sztuki współczesnej. W napisanym wraz z przyjaciółmi manifeście celebrował_a amatorską jakość prac COUM i uznawał_a wyedukowanych artystów ze środowiska akademickiego za krzewicieli fałszu. Ekscentryczna trupa wyrażała swe myśli poprzez niechlujny formalnie kolaż fotografii, quasi-aktorskich występów, a także okołomuzycznych prób, pulsujących pierwotną, agresywną energią rozsadzającą w drobny mak snobizm ówczesnej „kultury wysokiej”.

Pochylając się nad wczesnym dorobkiem twórczyni_twórcy, warto jednak na chwilę powstrzymać się od bezrefleksyjnego oddawania hołdu. Zamiast wychwalać pod niebiosa, lepiej zadać pytanie o faktyczną jakość owych skandalicznych happeningów. Czy wytwory niesławnego kolektywu rzeczywiście charakteryzowały się ponadprzeciętną wartością, czy może zyskały wysoką rangę dzięki ekstrawaganckiej, ocierającej się o pornografię estetyce? Na szacunek zapewne zasługuje COUM-owska postawa Do It Yourself wymierzona w nadęcie przedstawicieli hermetycznych artystowskich kręgów. Natomiast z perspektywy kilku dekad widoczne gołym okiem nawiązania do dadaizmu oraz surrealizmu zdają się mimo wszystko bardzo odtwórczymi zabiegami. Można wręcz sądzić, że głównym walorem groteskowych widowisk było po prostu przeniesienie znanych abstrakcyjnych idei w rejony wykraczające poza poczucie dobrego smaku.

Cosey Fanni Tutti i Genesis P. Orridge, 1978 / fot. Ruby Ray / Getty Images

Dwa lata temu na łamach „The Guardian” dziennikarka Lottie Brazzier napisała interesujący artykuł odrobinę burzący Genesisową pomnikowość. Poza oczywistym zaakcentowaniem wszelkich zasług autorka tekstu pokusiła się również o przytoczenie nieco mniej chlubnych rozdziałów z życia prekursorki_prekursora industrialu. Cytuje na przykład wypowiedzi jej_jego współpracowniczki Cosey Fanni Tutti, pochodzące z autobiograficznego wydawnictwa Art Sex Music, opisujące toksyczną stronę osobowości P-Orridge’a. Awangardowa diwa z Yorkshire zawarła w swej książce akapity ukazujące liderkę_lidera Psychic TV jako sadystkę_sadystę notorycznie stosującą_ego fizyczną i psychiczną przemoc. Oczywiście są to tylko trudne do zweryfikowania oskarżenia (zresztą całkowicie podważone przez oskarżoną_ego), ale niezależnie od stopnia prawdomówności autorki książki mogą być ciekawym wstępem do dyskusji na temat wykreowanej majestatyczności ikon kultury niezależnej. Undergroundem muzycznym, filmowym i literackim rządzi pewien paradoks. Transgresyjni twórcy, którzy całe życie poświęcają na walkę z powszechnie akceptowanymi społecznie statuami, w pewnym momencie, oczywiście zupełnie tego nie dostrzegając, oferują odbiorcom mit zastępczy.

Nagle ci zbuntowani przeciwko głównonurtowym wartościom artyści sami konstruują religię wyznawaną przez tłum fanatycznych zwolenników. Gdy ikonoklaści przeobrażają się po cichu w gwiazdy, ich konfrontacyjna sztuka nie budzi już zażartych polemik, a jest przyjmowana z bezkrytycznym zachwytem. Taki los spotkał właśnie wokalistkę_wokalistę Throbbing Gristle, której_którego wizerunek rewolucjonistki_rewolucjonisty skutecznie przykrył wszelkie niewygodne detale z życia twórczego oraz osobistego. Być może dokonania P-Orridge’a rzeczywiście należy nazwać stuprocentowo unikalnymi, a ciągnące się za nią_nim nieprzyjemne biograficzne opowieści to jedynie pogłoski, ale dziennikarze zajmujący się kulturą awangardową absolutnie nie powinni zamiatać tych tematów pod dywan. Tymczasem rozświetlający osobę Genesis kult jednostki na długie lata zamknął usta większości kontrkulturowych ekspertów niechętnie podważających autorytet ich herosa_heroiny.

Genesis P.Orridge i Psychic TV na żywo w Nowym Jorku, 1988 / fot. Catherine McGann / Getty Image

Mimo barwnej przeszłości teatralno-widowiskowej to jednak muzyczny rozdział kariery bohaterki_bohatera tego tekstu do dziś najbardziej rozpala wyobraźnię miłośników wywrotowych tekstów kultury. Surowy mariaż syntezatorowego chłodu, neandertalskiego brzmienia automatu perkusyjnego i niepokojącego samplingu u Throbbing Gristle zainspirował setki istotnych zespołów parających się postpunkiem, alternatywnym rockiem oraz szeroko pojętą elektroniką. Z kolei jednocześnie obłąkane i dziwnie chwytliwe piosenki Psychic TV zderzające psychodeliczny pop z wpływami wczesnej muzyki klubowej doprowadziły m.in. do rozkwitu sceny acid techno. Zafascynowana_y prozą Williama S. Burroughsa Genesis wykorzystał_a jego metodę cut-up podczas komponowania wszystkich tych surrealistycznych utworów. Podobnie jak w książkach słynnego beatnika, budulcem poszczególnych dzieł była chaotyczna improwizacja, żonglująca różnorodnymi stylistycznie elementami na chybił trafił. Z tygla różnobarwnych brzmieniowych pomysłów oraz pisanej instynktownie dekadenckiej poezji powstało kilkadziesiąt napakowanych kalejdoskopowymi ideami albumów, przemawiających do koneserów muzyki eksperymentalnej oraz rzeszy artystów z kompletnie różnych bajek.

Istnieje jednak możliwość, że P-Orridge mogła_mógł być przypadkowym geniuszem. Dyskografia Throbbing Gristle oraz Psychic TV w porównaniu z płytami ich uczniów, czyli np. Coil czy Current 93, wypada naprawdę blado. Spora część dorobku Genesis i jej_jego ekipy razi półamatorskimi aranżacjami oraz pozbawionymi wyobraźni wersami próbującymi zdobyć uwagę słuchacza narracjami rodem z kina grozy klasy B. Ciężko nie zauważyć losowości protoindustrialnych konceptów na The Second Annual Report czy psychopunkowych impresji z Force the Hand of Chance, które podobnie jak dziesiątki innych krążków obu grup powstawały prawdopodobnie nie do końca przemyślaną techniką prób i błędów. Pozostaje więc kwestia naszej osobistej interpretacji archetypu wizjonera. Czy kimś takim może być osoba powierzająca rezultat artystycznego procesu ślepemu trafowi, pozwalając opiniotwórczym mediom na wyłuskanie kilku perełek z morza nietrafionych intencji?

* Genesis P-Orridge to postać, która nie utożsamiała się z żadną płcią i określała się zaimkiem (s)he.

WIĘCEJ