Seksowne zdjęcia, teledyski czy nagrania wydają się przepustką dla artystek, by napisał o nich jeden z największych portali muzycznych w Polsce.
Niezapisane nigdzie dziennikarskie bushido podpowiada, że media nie powinny otwarcie oceniać innych mediów. Ideologiczne zasieki coraz mocniej intensyfikują jednak konflikty, które skutkują przepychankami między poszczególnymi tytułami. Okładki, paski telewizyjne czy myśli poszczególnych redaktorów, same w sobie stają się tematami newsów i analiz.
W muzycznym środowisku, mimo podcięć i chwytów za koszulkę, gramy w teorii do jednej bramki – by promować lokalną muzykę i przeszukiwać cały świat w poszukiwaniu wartej rekomendacji muzy. To nie oznacza jednak, że nie należy głośno mówić o patologiach i toksycznych taktykach, które tę misję podkopują i w konsekwencji przyspieszają koniec egzystencji mediów muzycznych (wydający się już naprawdę rychły).
I z tego względu postanowiłem bliżej przyjrzeć się temu, co dzieje się na łamach CGM.pl. Codzienna Gazeta Muzyczna funkcjonuje już od ponad dwóch dekad, choć jej obecne internetowe archiwa sięgają roku 2009 – wynik i tak imponujący, biorąc pod uwagę krajobraz polskich mediów muzycznych, które albo są działami istniejących mega-tytułów, które zawłaszczają wszystkie możliwe płaszczyzny egzystencji albo były stricte fanowskimi inicjatywami, które opierały się na wolontariacie chętnych pasjonatów i nie zarabiały na siebie. Teraz CGM jest marką najbardziej znaną ze swoich audiowizualnych produkcji – rozmowy Artura Rawicza czy Marcina Flinta z reprezentantami hip-hopu oraz okolic wykręcają naprawdę porządne cyfry. Portal funkcjonuje jednak nadal i prężnie dostarcza codziennie wiadomości ze świata krajowej i światowej muzyki. Ostatnio jednak, na jego łamach, zaszła widoczna i nieco alarmująca zmiana.
Nowym trendem w strategii informacyjnej tytułu są bowiem wiadomości w całości poświęcone fizjonomii poszczególnych artystek (tak, nie artystów). Ostatni miesiąc obfitował w takie wiadomości jak: “Doda w seksownej sesji z meksykańskiej jaskini”, “Półnagie Ariana, Megan i Doja na seksownych girls party, w najnowszym klipie Grande” czy “Gorąca Rihanna kusi seksownym tańcem”. Newsy skupiające się na kobiecych ciałach w samej bieliźnie pojawiają się tu w coraz większym stężeniu: zdjęcia z meksykańskich wakacji Dody zasłużyły aż na trzy osobne wpisy, a Rihanna została bohaterką czterech osobnych depesz, które ozdabiały zdjęcia wokalistki eksponującej swoje piersi.






Nie jestem w żadnym wypadku piewcą pruderii. Ba, redaguję portal, który nie ma problemu z nagością – osadzoną jednak stricte w kontekście seksualności i rozmów na temat cielesności lub jako obiektu artystycznego. To, co ostatnio dzieje się na CGM nie spełnia żadnej z tych przesłanek, a w dodatku, w kontekście innych treści ukazujących się na portalu, tworzy obraz dość dyskusyjny. Wymienione nagłówki z powodzeniem mogłyby znajdować się na co bardziej frywolnych portalach plotkarskich (chociaż nawet poczciwy Pudel zmierza w stronę większej świadomości i rzadziej nęci ciałem w swoich wpisach). CGM w założeniu jest jednak portalem muzycznym, a jego łamy na co dzień wypełniają wiadomości o nadchodzących premierach, trasach koncertowych czy festiwalach (gdy takie jeszcze się odbywały) oraz, co znamienne, opinie na temat muzycznego biznesu, konkretnych zjawisk czy polityki – zwykle wypowiadane przez raperów i rockmanów, a, przede wszystkim, facetów. I mimo, że o twórczości kobiet na CGM czasem się pisze, w ostatnich tygodniach stanowią one przede wszystkim dodatek estetyczny, są redukowane do swojej cielesności i używane jako wabik na kliki dla osób chcących zobaczyć kawałek nagiego ciała.
Wiadomo, czasy są ciężkie, każda odsłona dla mediów w czasach kryzysu jest na wagę złota. Wydawałoby się jednak, że jesteśmy już myślowo w momencie, w którym to instrumentalne traktowanie kobiet i kontrastowanie ich z wygadany, uprawiającymi sztukę facetami jest śpiewką odległej przeszłości. Ale w omawianym zakątku internetu, szczycącym się ponad milionem odsłon miesięcznie, najwyraźniej nie jest.






Na tym jednak ciekawe praktyki redaktorskie się nie kończą. Promowanie pieprznych wedle obiektywnych standardów materiałów wizualnych to jedno. Ciekawą tendencją jest na CGM także fotoedycja w newsach stricte niepowiązanych z szeroko rozumianą seksualnością. Informacje o sprawach personalnych czy biznesowych także zdobią tutaj erotyczne fotki. Schwesta Ewa wyszła z więzienia? Bum, koniecznie trzeba ją pokazać w stroju kąpielowym. Rita Ora wywołała kontrowersje zostając wpuszczona do Australii? Popatrzmy najpierw na jej dekolt. Tzw. szczucie cycem nie jest strategią nową i nieznaną, patrząc na stopkę redakcyjną można jednak założyć, że jest też celową strategią zdominowanej przez mężczyzn redakcji.
Oczywiście ktoś może powiedzieć, że wymienione wcześniej panie nie zostały sfotografowane z ukrycia. Owszem, z dużą pewnością są świadome swojej atrakcyjności. Zaproponowana przez redakcję konwencja i konsekwencja jej realizacji układają się jednak w dość monochromatyczną wizję muzycznego świata, w którym o muzyce i przesłaniu męskiej muzy się pisze i gada, a artystki redukuje do roli mięsnych manekinów stworzonych, by intensyfikować działanie ślinianek anonimowych facetów po drugiej stronie klawiatury. To tylko utwardza prastare podziały, które każą nam co roku toczyć dyskusje o kobietach w rapie i ich uprzedmiotawianiu w muzyce. Zwykle kończ się tak samo: Ktoś wymienia kilka ksywek raperek, które padają wyłącznie przy tej okazji i rozmowa się kończy – tokenizm odegrany i możemy się rozejść. A może jednak by tak tworzyć media, które w sposób odpowiedzialny pokazują wzorce, zachęcają artystów i artystki do uczestniczenia w inkluzywnym świecie, w którym liczy się muzyczna wizja oraz meritum? (Często nie do odnalezienia w kawałkach pupili CGM). Zamiast tego jednak na fanpage’u CGM po wpisami o “seksownych fotkach” Dziarmy czekają na nas kometarze o tym, że “z twarzy to 4/10” i “leniwe niedziele to majo takie właśnie laleczki które jedynie co potrafią to cyknac foto swojej dupy”.
Droga redakcjo CGM, czy produkowanie contentu dla debili, trolli, hejterów i spermiarzy jest częścią waszej linii programowej? Czy jest koniecznym elementem prezentacji najświeższej polskiej i zagranicznej muzyki? Czy rozważycie rebranding na Codzienne Seksowne Fotki? Domena csf.pl jest na sprzedaż jakby co.
Mimo usilnych próśb kontaktu, nikt z redakcji nie skomentował omawianych materiałów.


