Dwie dekady okrucieństwa wreszcie na wokandzie.

Pod koniec zeszłego tygodnia w brooklyńskim sądzie w Nowym Jorku zaczął się proces R. Kelly’ego, oskarżonego o molestowanie seksualne, korupcję i organizowanie nielegalnej działalności. Wokalista oczekiwał na proces w areszcie, ale trudno mówić o tym, że muzyczna publiczność poszła za głosem wymiaru sprawiedliwości. Jego muzyka po wstrząsającym dokumencie Surviving R. Kelly (w Polsce można obejrzeć go np. w serwisie Netflix) biła streamingowe rekordy, co jest ostatecznym dowodem na to, że jeśli lubimy jakieś artefakty kultury i rozrywki, to nic innego nie ma dla nas znaczenia. O ile jego cancelowanie nie udało się na gruncie twórczości, tak wiele wskazuje na to, że na sądowej sali doczekamy się sprawiedliwości dla jego ofiar. Warto podkreślić, że wiele z nich było wtedy nieletnie – jak wynika z dokumentu, gusta artysty miały wyraźnie pedofilski charakter.

Jesteśmy już po pierwszych zeznaniach ofiar, które podkreślały, że R. Kelly wiedział o ich niskim wieku. Podkreślały, że wielokrotnie mówiły mu o odczuwanym dyskomforcie, ale te uwagi spotykały się ze ścianą przemocowej ciszy. Adwokatka wokalisty w swojej mowie otwierającej twierdziła, że ofiary to wściekłe groupies, które doskonale wiedziały, co robiły. Twierdziła również, że dziewczyny same przychodziły do Kelly’ego. To stwierdzenie stoi w sprzeczności nie tylko z samymi zeznaniami ofiar, ale także charakterem części zarzutów, jakie postawiono artyście. Jest oskarżony nie tylko o przestępstwa seksualne, ale także o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Pracownicy i pracowniczki Kelly’ego krążyli po mieście, żeby z takich lokacji, jak np. centra handlowe wyłapywać młode dziewczyny i przywozić je do studia nagraniowego. W ostatnich latach głośno było także o seksualnej sekcie, jaką prowadził artysta, choć to nie jest częścią obecnego procesu. Czy ofiary dwóch dekad przemocy R. Kelly’ego doczekają się sprawiedliwości? Zobaczymy, chociaż wiele wskazuje na to, że tak. Choćby zarzuty prowadzenia zorganizowanej grupy przestępczej – w amerykańskiej praktyce wymiaru sprawiedliwości tego typu oskarżenia są często stawiane przy okazji innych przestępstw, żeby zapewnić skazanie. Prawdziwe cancel culture odbywa się nie na Twitterze, ale na sali sądowej.

WIĘCEJ