Ukraińska artystka stawia na bezkompromisowość na każdym polu.
Ukraińska czarodziejka syntezatorów, Poly Chain, czyli Sasha Zakrevska, wystąpi w piątek na festiwalu Ephemera w Palomie nad Wisła, na showcasie stołecznej wytwórni Dom Trojga. Label prowadzony przez weterana polskiej sceny klubowej, Eltrona, niedawno wypuścił ostatnie wydawnictwo artystki, kapitalną epkę Dogtooth. Trzy z czterech albumów Poly Chain ukazały się nakładem polskich wytwórni: Transatlantyk, BAS i Mondoj, a czwarty został nagrany z Bartkiem Kruczyńskim. Artystka porusza się ze swobodą między electro, ambientem, a IDM-em, tworząc niesamowite pasaże z syntezatorów i unikalne melodie. Dogtooth kontynuuje tę tradycję.
Pierwotnie płyta miała się ukazać w marcu 2020, ale COVID zmienił plany moje i Eltrona – mówi Sasha. Łączę się z nią w Berlinie, bo właśnie tam rzucił ją los po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Marek musiał się przestawić z pracą przez rodzinę, wszystko się przesunęło. „Visa” powstała, kiedy szykowałam się na Brutaż, to był koniec 2016 roku i bardzo długo nie mogłam go nagrać w studiu, a na żywo grałam go dosyć często. Nagranie go udało mi się za jakimś siódmym podejściem. Przez ostatnie lata, kiedy wyjechałam z Polski i wróciłam do Kijowa, przerzuciłam się bardziej na tryb produkcyjny. Z muzyką taneczną fajnie jest, jeśli masz drum maszynę, syntezatory i masz wszystko ładnie podpięte, ale żeby to ładnie wypadało w produkcji, to potrzebujesz kupy procesorów i innych urządzeń. Nie mogłam sobie na to pozwolić w tym momencie, więc zaczęłam grzebać w Abletonie. Jestem zadowolona z tych produkcji, nie brzmi to źle! (śmiech) Tanecznym rdzeniem Poly Chain jest electro, jeden z najszlachetniejszych podgatunków muzyki elektronicznej. Powiedziałabym, że tak wygląda scena kijowska. Jak zaczęła się wojna, robiliśmy listę DJ-ów i producentów, którzy wyjechali i siedzieliśmy z moim kolegą Mentalem, i katalogowaliśmy po gatunkach kto co gra. Wyszło nam, że większość gra electro. U mnie to electro wynika nie tylko z tego, że na syntezatorach te melodie, które gram, lepiej współpracują z electro niż z techno. Z techno miałam zawsze ten problem, że to jest proste, żeby ludzie tańczyli pod równy bicik. A ja nie chcę prostych rozwiązań! Podsuwa również inne inspiracje i tropy dla każdego, kto ma chrapkę na dobre electro: mocną lokalną reprezentację można znaleźć na labelu Progressive Future. Założycielami tej oficyny są Konstantyn Lobanov i Aleks Savage, którzy również występują razem pod pseudonimem Spekulant. Innym dzieckiem Lobanova jest Dnipro Modular, jeśli ktoś się interesuje tematem sprzętowym.
Przed wybuchem wojny, ukraińska scena rozwijała się dość dynamicznie. Scena klubowa jest mocniejsza niż w Polsce, ale w Polsce są fajniejsze festiwale – mówi Sasha. Przez to, że jest jednak regionalna kasa, można dostać na małe inicjatywy, o wiele prościej, niż w Ukrainie. Jest Brave Factory, Strichka, a z takich większych, np. jest bardzo undergroundowy Hamselyt w Tarnopolu a także bardziej komercyjny Qiev Dance. Mieszkając chwilę w Berlinie, rozejrzałam się trochę po różnych klubach, i mogę powiedzieć że nie czuję się tak dobrze, jak w klubie Otel, czy K41. Nawet jeśli K41 inspiruje się Berghain, to przepraszam, ale w Berghain nagłośnienie jest okropne! (śmiech) Jeśli chodzi o ukraińskie festiwale — trudno nie wspomnieć o Kazantipie, historia którego po prawie 30-tu latach skończyła się w 2014 roku przez aneksję Krymu. To jest jeszcze jeden powód, dla którego ruskie mają iść w pizdu – kończy emocjonalnie. Trudno się nie zgodzić! Zagaduję o klubowe tradycje Ukrainy. Na pewno warto wspomnieć o Alli Zahajkevich, która robi akademicką muzykę elektroniczną i jest wykładowczynią na Akademii Muzycznej. Można ją spotkać od czasu do czasu na festiwalach, w sytuacji klubowej, gdzie gra eksperymentalnie i idm-owo, ale też nagrywa muzykę do filmów czy wystaw. Jej pierwszy release wypadł jeszcze w latach 90-tych. Pierwsze imprezy, na jakie chodziłam w wieku 15 lat, w 2008 roku, były pod mostem i tam była popularna szybka muzyka typu jungle, czy jakieś raggacory. Od tego się zaczęła moja przygoda z muzyką klubową. Biorąc pod uwagę jej miłość do syntezatorów, nie dziwi, że Poly Chain zaczynała od innej klawiatury. Klasycznej klasa pianina w szkole muzycznej – mówi ze śmiechem. Grałam też w zespole, gdzie się zaczęła moja historia z syntezatorami — nasz basista miał Moogerfoogery. Zresztą starsze osoby bardzo mi pomagały — widziały, że młodsza osoba interesuje się syntami i pożyczali mi sprzęt. Zawsze czułam wsparcie na scenie i rockowej, i elektronicznej. W ogóle, mamy bardzo dużo DJ-ek w Ukrainie – jak choćby Jana Woodstock, która gra na Ephemerze – mniej ludzi produkuje muzykę, ale płciowo scena jest zrównoważona.
Test swojej muzyki na parkiecie jest bardzo ważne – podkreśla, kiedy zaczynamy rozmawiać o sposobach tworzenia. Inny lokal i nagłośnienie sprawia, że mogę robić notatki nawet w trakcie seta – dosłownie robię wtedy notatki. Jestem w takim momencie, że potrafię miksować swoje numery i już się nie wstydzę. To jest część rozwijania się. Kariera Poly Chain nie stoi w miejscu, po jej kawałki zgłasza się sporo wytwórni, w zasadzie z całej Europy. Mam wielką kolejkę, jeśli chodzi o wydawnictwa: UK, Niemcy, Hiszpania, Gruzja. Kiedy się poznaliśmy, Sasha była mocno wklejona w stołeczną scenę klubową i elektroniczną. W którymś momencie wróciła do Kijowa. Mieliśmy z kolegą Karolem Komorowskim galerię w 2018 roku, przez sezon robiliśmy tam różne wydarzenia – ja się opiekowałam koncertową stroną, Karol wizualną. Musieliśmy to zamknąć, bo wiadomo, nie przynosiło to za dużo pieniędzy. (śmiech) Pomyślałam, że nie mam co już robić w Polsce, zagrałam we wszystkich klubach, na głównych festiwalach, chcę wrócić do domu. Opcja bycia imigrantką jest bardzo ciężka. Możesz zapierdalać na równi z innymi DJ-ami i producentami, ale jest problem z pobytem. A zajmowanie się tylko muzyką w Polsce jest bardzo trudne, nawet w Kijowie są większe stawki. Stwierdziłam w 2018, że mam 24 lata i jestem totalnie sprana, potrzebowałam czegoś innego. I dobrze zrobiłam!
Wojna wkradła się w życie Sashy i innych ludzi mieszkających w Ukrainie brutalnie i nagle. Artystka ostatecznie wylądowała w Berlinie. Bazuje się obecnie w niemieckiej stolicy, mieszkam z bardzo fajną osobą z Polski i po trochu zaczynam tutaj nowe życie. Wcześniej przez dwa tygodnie mieszkałam na kanapie u Jacka z Brutażu i u Joanny Kamińskiej, która była częścią ekipy Unsoundu. Byłam w Kijowie przez chwilę w maju, zobaczyć rodzinę, zabrać syntezatory, bo wyjechałam 24 lutego, kiedy zaczęło się bombardowanie. Nie było czasu, żeby zabrać sprzęt, spakować mieszkanie. Przyjechał mój wujek i powiedział: Sasza, spierdalamy. Rozmawiamy o tym, że to dość okrutne, że zachodnie media muzyczne potrzebowały wojny, żeby spojrzeć w tę stronę Europy. Jak się okazuje, nawet w takich okolicznościach może brakować wyczucia. Odezwał się do mnie dziennikarz z Pitchforka i mówi, że robi artykuł z wywiadami z ukraińskimi artystami. Zgodziłam się. Nie miałam na to czasu, zajmowałam się wolontariatem i organizowałam wyjazdy innym ludziom i sama próbowałam się wydostać do Europy. Ale pomyślałam: dobra, to Pitchfork, znajdę 15 minut, żeby odpisać. Po tym jak artykuł okazał się online, zobaczyłam, że były tam recenzje mojej muzyki, ale nic z moich odpowiedzi. Odezwałam się więc do dziennikarza, że jest mi przykro, że w tym momencie nie traktujecie mnie poważnie i umawialiśmy się na coś innego — nie na promocję mojej muzyki na wojennym temacie. Nigdy nie korzystałam z tego, że jestem dziewczyną, że jestem biseksualna, czy czegokolwiek, co nie jest muzyką. Oczywiście przeprosił, ale jak wychodzi taka akcja, to niezależnie od tego jak dużym medium jesteś, zasługujesz na gorzkie słowa.
Temat wojny zdominował drugą połowę naszego wirtualnego spotkania. Dopóki wojna się nie skończy, w ogóle nie powinniśmy rozpatrywać pozycji Rosji – stanowczo podkreśla Sasha. Dopóki moi rodzice i inni ludzie siedzą pod bombardowaniem, sytuacja dobrych Ruskich mnie nie interesuje. Albo wstajecie i napierdalacie swój rząd, albo zamknijcie mordy. Nina Kraviz mówi, że nie mogła wywieźć rodziców. Serio? Za 20 tysięcy euro za seta nie mogłaś wywieźć rodziców i kupić im jakiegoś domku we Włoszech? – pyta retorycznie. Wszyscy z Ukrainy się bardzo solidaryzują w takim podejściu. Była jedna DJ-ka, bodaj z Odessy, która zagrała z kimś z Rosji, ale to jest mało znana osoba, więc to zostało zignorowane. Ludziom Zachodu brakuje perspektywy, co bywa męczące. Wiesz, to jest bardzo trudne, ja nie mam obowiązku edukowania innych ludzi. A z drugiej strony – kto to zrobi? Pytam o to, co najważniejsze w pomocy Ukrainie na tym etapie. Wydaje mi się, że najskuteczniejsza jest ciągłość tych działań. Wojna jest droga, kasy brakuje wszędzie i zawsze. Więc nie przestawajmy pomagać. Kupujcie rzeczy od artystów z Ukrainy, bo jak to się wszystko skończy, będą o tym pamiętać. Wiadomo, że relacja z polską sceną też się poprawi, może zbuduje się też taki wspólny front. Bo wszyscy jesteśmy w pozytywnym szoku, jak Polska – nie rząd, ale ludzie – zareagowali na nasz problem i jak łączycie się w bólu. Super mega dzięki, jesteście sztosem! Warto o tym pamiętać i pomagać sobie nawzajem. Nie zapominać o tym w mediach, współpracować z ukraińskimi artystami, nie tylko muzykami. Jest bardzo dużo osób ze świata sztuki, które zostały tam na miejscu: w wolontariacie, w wojsku, w obronie terytorialnej. Rzetelne źródła informacji o wojnie? BBC Ukraine jest w miarę spoko, Babel ma wersje po angielsku, ma angielską wersję, podobnie jak Kyiv Post. Należy uważać na emocjonalność, żeby działania były skuteczne, trzeba myśleć z zimną głową.