Dużo użytecznych informacji dla przyszłych stróżów prawa. Wniosek = jesteśmy patologią społeczną.
– Policja, policja nam dokucza – deklamował lektor samplowany w “997” Rycha Pei. Autor tego numeru po latach raczej odciął się od stricte nienawistnego przekazu w stronę stróżów prawa (ale nadal raczej nie pała do nich sympatią), ale ostatnie miesiące to antagonizacja stosunków służb mundurowych i kolejnych grup społecznych. Przyglądamy się funkcjonaruszom i funkcjonariuszkom. A co oni wiedzą o nas? Patrząc na dedykowane im materiały dydaktyczne, z których się uczą – chcą wiedzieć coraz więcej.
W podwarszawskim Legionowie znajduje się Centrum Szkolenia Policji – jedna z kilkunastu tego typu jednostek w Polsce, która zajmuje się kształceniem osób chętnych założyć niebieski mundur oraz tresurą psów (prawdziwych czworonogów jakby co hehe). Co by nie było, w teorii praca ta wymaga sporo kompetencji w zakresie odpowiedniej wiedzy o świecie, rozpoznawania zjawisk, które otaczają nas wszystkich i nie występują jedynie na ekranach telewizorów. Wszędzie bowiem dzieją się rzeczy naganne i patologiczne, o czym informuje nasza dzisiejsza lektura: broszura “Patologie społeczne – wybrane zagadnienia” autorstwa Marceliego Śmiałka, która została wydana w zeszłym roku. Kilkudziesięciostronicowy tomik na podstawie wybranych źródeł opowiada o pladze alkoholizmu, narkomanii, prostytucji, żebractwie oraz kilku innych zagadnieniach, o których opowiemy później (warto zostać, serio!),
Pierwsze kilkanaście stron to naukowo-socjologiczne opracowanie alkoholizmu. Ciekawie robi się w drugim rozdziale – policjanci i policjantki uczą się o koksie, extasy, LSD i zielsku (ziele konopi (marihuana) jest sprzedawane w postaci papierosa (jointa, skręta) i przypomina zasuszoną, pokruszoną natkę pietruszki). Opisane są stadia nałogu narkotykowego, a jedna z hipotez odnośnie podstaw narkomanii sugeruje, że jest ona domeną osób słabych (wykluczenie społeczne hell yeah). Wszystkie informacje oparte są na drodze do karania użytkowników narkotyków – nie poświęca się tutaj miejsca na omawianie dróg wychodzenia z nałogu i powrotu do społecznej sprawności.
Rozdział trzeci jest poświęcony prostytucji. Tu robi się ostro w kwestiach słownikowych. Możemy się dowiedzieć kim są hetery, hierodule, metresy puebla publica i kokoty – wszystko to popularne i używane w polszczyźnie określenia. Pojawiają się też świnki, lolitki, mewki, cichodajki, technomanki (“dziewczęta, dla których to, co moralne i niemoralne, straciło sens”). Spokojnie, na szczęście mamy równouprawnienie i prostytucja homoseksualna też jest opisana (nie, nie męska tylko stricte gejowska). Tu dowiemy się kim jest książę, darek, wędkarz, pracuś czy omnibus (“chłopak wchodzi na orbitę towarzyskich uprzejmości i rekomendacji, czyli przekazywnia go sobie przez jednego klienta drugiemu; zaczyna utożsamiać się z grupą osób prostytuujących się, rozpoznaje ich zwyczaje, miejsca spotkań, lokale, staje się zawodowcem”). Wśród konsekwencji uprawiania nielegalnej prostytucji, obok oczywistych zagrożeń, są też kwestie natury filozoficznej, np. wypaczanie wizji i roli miłości fizycznej.
Rozdział czwarty to prawdziwy hit. Traktuje bowiem o subkulturach. Ujęcie tematu jest jednak tak spróchniałe i wyższościowe, że trzeba to przeczytać. Funkcjonariusze dowiedzą się w jakie stadia wchodzą poszczególne ruchy oraz dlaczego młodzież do nich dołącza (w skrócie – bo są głupi i nie potrafią dogadać się z rodziną). Jakie subkultury są wymienione? Trzymajcie się: bikiniarze, rastafarianie, metalowcy, goci, skinheadzi, emo, punki i… hipsterzy…
Ale spokojnie, autor odrobił pracę domową i postanowił też uwzględnić nowe subkulturyi – opierając się na słynnym cyklu artykułów sponsorowanych z serwisu F5. Policjanci dowiadują się więc kim są, oddech, fittersi, instagirls, bohomatki oraz foodies – słynne zintegrowane grupy rówieśnicze spełniające wcześniej ustalone przesłanki.
Jako nowa subkultura wymienione zostały także osoby gender fluid (opisaną na tyle rzetelnie na ile się dało w tym opracowaniu). Przyszly stróże prawa dowiedzą się także o rejwach (oraz Wixapolu), Brutalistach (i nieczynnym już cyklu imprez Brutaż) oraz slavs. Ta ostatnia grupa przykuła naszą uwagę szczególnie – jako modelowa slav jest bowiem nasza dyrektor artystyczna oraz muza Vetements – Coco Kate (pozdro Coco, jesteś patologią społeczną i tyle w temacie, xoxo). Przy opracowaniu grupy deadboys i deadgirls następuje też świetne objaśnienie, czym jest trap: “gatunek muzyczny, powstał we wczesnych latach 90. XX w. na południu Stanow Zjednoczonych; trap charakteryzują: agresywna tematyka tekstów oraz brzmienie z wykorzystaniem automatu perkusyjnego Roland TR-808, zmiany tempa, wielowarstwowe zastosowanie syntezatorów oraz smyczków przywodzących skojarzenia z muzyk filmową”.
No więc tak to wygląda. Przyszli stróże prawa z Warszawy i okolic będą najpewniej kompleksowo wykształceni w kwestii odróżniania bikiniarzy od bohomatek i slavsów od gotów. Nie możemy się doczekać…
Chcecie sobie sami poczytać te materiały dydaktyczne? Są tutaj.