Moją pierwszą reakcją była ucieczka. Zaczęłam szukać wymówek, odwoływać spotkania, utwierdzać się w przekonaniu, że to chwilowe i dam sobie radę sama. – mówi Pola Rise. Artystka wraca z nową muzyką, zapowiada książkę i dzieli się historią izolacji społecznej, której doświadczyła. Rozmawiamy o presji sukcesu, pułapkach własnej ambicji, o lękach, twórczych blokadach oraz o zdrowiu psychicznym. Szczerze, bez żadnych ubarwień. Tak jak należy.

Mateusz Roesler: Od premiery twojego pierwszego albumu Anywhere But Here minęło równo pięć lat. Jak wspominasz tamten okres? 

Pola Rise: Nad tekstami i brzmieniem Anywhere But Here pracowałam trzy lata. Podróżowałam po świecie, współpracowałam z wieloma utalentowanymi producentami w Europie i Stanach. Następnie zrealizowaliśmy kilka klipów i sesji zdjęciowych. W międzyczasie były koncerty, dużo koncertów. To był bardzo intensywny czas. Wiele się wtedy nauczyłam. Gdzieś wewnętrznie czułam jednak, że nie podołałam, miałam poczucie, że sama nie spełniłam swoich oczekiwań.

Dlaczego? Album zebrał przecież świetne recenzje. Zostałaś nominowana do Fryderyka, a branża doceniła twój debiut w plebiscycie „Gazety Wyborczej”. 

To prawda. Z perspektywy czasu patrzę na ten okres dużo łaskawiej. Wtedy nie czułam jednak tej satysfakcji. Byłam przekonana, że mogłam zrobić coś lepiej. Nie oczekiwałam wielkiej międzynarodowej kariery, ale miałam poczucie, że nie udźwignęłam nawet tego sukcesu, który mnie spotkał. 

Czyli byłaś zakładniczką własnej ambicji. 

Zdecydowanie. Byłam uzależniona od adrenaliny, potrzebowałam ciągle kolejnych bodźców. Dlatego postanowiłam skupić się na nowej muzyce. Oczywiście, wszystko nad czym wtedy pracowałam, poszło do kosza. Nie byłam w stanie przekonać się do tych kawałków. Kompletnie do mnie nie przemawiały. Po rozdaniu Fryderyków, czyli rok po premierze Anywhere But Here, poczułam, że muszę zrobić sobie przerwę. Dać sobie czas na regenerację. 

Pola (18)

Brzmi to bardzo odpowiedzialnie. Jak przebiegał ten proces?
Potrzebowałam odpoczynku, więc zamknęłam się w domu. To miał być taki klasyczny me time. Wreszcie miałam czas na te wszystkie prozaiczne czynności – czytanie, gotowanie, rozmowy z przyjaciółmi na kanapie. Na początku było mi dobrze. Po pół roku spędzonym w mieszkaniu zaczęło docierać do mnie, że tak chyba nie powinna wyglądać regeneracja.

Co masz na myśli?

Zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie wyjść na zewnętrz. Znajomych zapraszałam tylko do siebie. Gdy potrzebowałam czegoś ze sklepu, prosiłam o to sąsiadów lub robiłam zakupy przez internet. Każda czynność, która wymagała ode mnie przekroczenia progu mieszkania, wywoływała stany lękowe. W międzyczasie przyszła pandemia, więc wiele osób zaczęło widzieć we mnie odpowiedzialną osobę, która dba w ten sposób o siebie i innych. A ja po prostu nie mogłam inaczej. Lockdown stał się dla mnie namiastką normalności. Kiedy wszystko przeniosło się do online’u, czułam ulgę, że nie muszę się już przed nikim tłumaczyć. Zyskałam więcej czasu, by zrozumieć, co się ze mną dzieje.

Jak wykorzystałaś ten czas?

Odcięłam się od zbędnych bodźców – od tego, co sprawiało, że czuję się niewystarczająca. Usunęłam wszystkie posty na Instagramie. Miałam dość presji dążenia do perfekcji, porównywania się z innymi i czekania na ich aprobatę. Nie chciałam już udawać, że wszystko jest ze mną w porządku. Zaczęłam też szukać w internecie informacji, by sprawdzić, co mi dolega. Odkryłam, że moje objawy nie są niczym niespotykanym. Z zaburzeniami psychicznymi mierzy się wiele osób. A co najważniejsze, można się z nimi uporać.

Pola (12)

Zwróciłaś się do kogoś o wsparcie?
Od dawna wiedziałam, że mam skłonności depresyjne. Korzystałam wcześniej z konsultacji psychologicznych. Jednak, gdy zrozumiałam, z czym wiążą się moje symptomy, pierwszą reakcją była ucieczka. Zaczęłam szukać wymówek, odwoływać wizyty u specjalistów, utwierdzać się w przekonaniu, że to chwilowe i dam sobie radę sama. Podświadomie wiedziałam jednak, że potrzebuję pomocy eksperta i moim obowiązkiem wobec samej siebie jest ją znaleźć. Po wielu próbach udało mi się trafić na świetną psychoterapeutkę. Do tej pory pomaga mi rozpracowywać schematy myślenia, w które wpadam i mierzyć się z tym, co mnie blokuje.

Muszę o to zapytać – jak na wiadomość o przerwie w tworzeniu muzyki i czystkę na Instagramie zareagowała wytwórnia? Czy twój team był w ogóle świadomy tego, z czym się zmagasz? Żyjemy przecież w kulturze zapierdolu, gdzie ustanawianie trendów na tiktoku jest walutą przetargową, a wolność twórcza artystów i artystek jest uzależniona od kontraktów oraz aktywności w mediach społecznościowych.

Na początku próbowałam wmówić sobie i innym, że to element strategii promocyjnej nowej płyty. Po kilku miesiącach, gdy nic nowego nie było gotowe, pojawiło się oczywiście wiele pytań i wątpliwości, ale ostatecznie otrzymałam od nich wsparcie, którego potrzebowałam. W trakcie jednego ze spotkań z zespołem opowiedziałam, co się ze mną działo przez te miesiące zamknięcia oraz że właśnie o tym chciałabym napisać kolejny album.

To znaczy, że już od samego początku wiedziałaś, że chcesz opowiedzieć swoją historię publicznie?

Zupełnie nie. Nowa płyta powstała w momencie, gdy całkowicie przestałam chcieć ją stworzyć. Właściwie wagę przekazu zrozumiałam dopiero, gdy była już gotowa. Jasne, że miałam wątpliwości, cały czas je mam, ale wierzę, że nie robię tego tylko dla siebie. Mam wrażenie, że wciąż za mało mówi się w przestrzeni publicznej o zdrowiu psychicznym. Chciałabym, by każdy, kto również zmaga się z zaburzeniami psychicznymi, po wysłuchaniu albumu [który wydany zostanie przez Warner Music Poland dwunastego marca – przyp. red.] lub po lekturze książki [która ukaże się nakładem Wydawnictwa Muza niecałe dwa tygodnie po premierze płyty – przyp. red.] zyskał poczucie, że nie jest z nimi sam.

A więc czekają nas dwie premiery. Dlaczego uznałaś, że oprócz płyty, kondycji psychicznej poświęcisz też książkę?
Nie było to zupełnie moim zamiarem. Zaczęłam od tworzenia tekstów piosenek, ale w pewnym momencie utknęłam w procesie. Któregoś dnia w ramach odskoczni napisałam opowiadanie, które było poszerzeniem historii z utworu Chyba. Już wtedy wiedziałam, że będzie on ważnym punktem na płycie. Zależało mi na tym, byśmy od niego zaczęli promocję albumu. Z początku zakładałam, że opowiadanie posłuży jedynie jako opis do klipu, ale w przypływie inspiracji wymyśliłam kolejnych jedenaście historii. Miałam wrażenie, że same piosenki nie wyczerpują tematu. Potrzebowałam dodatkowej perspektywy i tym sposobem zrozumiałam, że piszę też książkę.

O kim i o czym są te opowieści?
Każda z nich dotyczy innej osoby, która w pewnym momencie życia traci grunt pod nogami i zamyka się przed światem zewnętrznym. Chciałam pokazać, że zaburzenia psychiczne o podłożu depresyjnym, lękowym lub nerwicowym mogą dotknąć każdego, niezależnie od płci, wieku, sytuacji ekonomicznej i miejsca zamieszkania.

A jak wspominasz proces powstawania książki? Czym różnił się on od pracy nad tekstami piosenek?

Kiedy piszę utwory na płytę, włącza się moja wewnętrzna perfekcjonistka. Nanoszę mnóstwo poprawek, czasem muszę wychodzić jakiś tekst, by się do niego przekonać. Do tego na pewnym etapie dołączają producenci i muzycy. Wspólnie odpowiadamy za finalne brzmienie albumu. Z książką było inaczej. Mam wrażenie, że napisała się sama. To pewnie zasługa tej mitycznej weny, która spływa i wszystko nagle dzieje się szybko i zupełnie bezstresowo. Dużo się dzięki temu nauczyłam. Odkryłam, że proces twórczy jest znaczenie ważniejszy niż efekt. Wciąż ważna jest dla mnie akceptacja z zewnątrz, ale zrozumiałam, że satysfakcję ze swoich działań mogę czerpać już na etapie kreacji. To bardzo uwalniające uczucie!

Czy równie uwalniające było dla Ciebie pisanie piosenek po polsku? To pierwszy raz, kiedy się na to zdecydowałaś. 

Nie ukrywam, było to wyzwaniem. Zaczęłam od pisania po angielsku. Uczyłam się śpiewać w tym języku przez dziesięć lat, więc było to dla mnie naturalne, by spróbować po raz kolejny. Tym razem jednak nie szło. Doszłam do wniosku, że emocje, które chciałabym na tej płycie przekazać, jestem w stanie opisać tylko w języku, w którym ich doświadczałam. Nie było łatwo. Gdy śpiewałam, słowa wymawiałam z angielskim akcentem. Zajęło mi chwilę, by się przestawić. Ostatecznie jestem dumna, że to zrobiłam – podniosłam sobie poprzeczkę i pokonałam kolejną barierę. 

Wyzwania, podnoszenie poprzeczki… Nie czułaś, że znów wywierasz na siebie zbędną presję?

W trakcie pandemii miałam okazję współpracować z Andym Wardem. Nagraliśmy wspólnie album ani razu nie widząc się na żywo. Przesyłaliśmy sobie głosówki i fragmenty instrumentali przez Instagrama. Ja z Polski, on z Australii. To dzięki rozmowom z Andym nauczyłam się odpuszczać. Zrozumiałam, że mogę robić to, co po prostu sprawia mi przyjemność. Nie muszę nikomu nic udowadniać, a już na pewno nie sobie. I tak zrobiliśmy razem całkowicie popową płytę. Jeszcze kilka lat temu nie przyszłoby mi do głowy, że mogłabym nagrać krążek o takim brzmieniu. Ale była to świetna zabawa. Gdyby nie to doświadczenie, nie znalazłabym odwagi, by napisać album w całości po polsku o zmaganiach z własną psychiką. Dlatego, gdy myślę o kolejnych wyzwaniach, mają one dla mnie pozytywne znaczenie. Wiem, że chcę działać jedynie na własnych zasadach i czerpać przyjemność z tego, co robię. 

Czego możemy się spodziewać po twojej nowej muzyce? 

Te kawałki to wypadkowa muzycznych zainteresowań moich i Rafała Olewnickiego, perkusisty z mojego zespołu. Komponowaliśmy je godzinami siedząc u mnie w mieszkaniu i przerzucając się pomysłami. Zależało mi na tym, by brzmienie odpowiadało emocjom, które wyrażają teksty. Dlatego jest ono trochę cięższe, bo temat też nie należy do łatwych. Za ostateczny kształt albumu odpowiada Marcin Bors, który cudownie dopieścił nasze aranże i wyprodukował cały album. Muzykę dopełniają klipy, w których posługuję się metaforą – dzielę ludzi na uwłosionych, czyli wykluczonych, niewpisujących się w społeczne normy oraz tych bez włosów, którzy reprezentują postawy i wartości powszechnie akceptowalne. Pracowałam nad nimi z masą utalentowanych ludzi, którzy pomogli mi urzeczywistnić moją wizję. Bez nich nic by się nie udało. 

Pola (2) —

Wspomniałaś o tym, że dzielisz się swoją historią nie tylko, by pomóc sobie, ale też innym. Na czym ci najbardziej zależy?

Mam wrażenie, że wciąż pokutuje taka opinia, że jeśli ktoś zmaga się z jakimś zaburzeniem psychicznym, to jest postrzegany jako słabszy. Przyznanie się do tego nie powinno być piętnowane lub bagatelizowane. Dla mnie to akt odwagi, siły oraz przede wszystkim rozsądku i odpowiedzialności za siebie. Każdy może znaleźć się w sytuacji kryzysowej. Dlatego mówienie o zdrowiu psychicznym jest ważne. Nie może być ono dłużej tematem tabu. Ile jeszcze będziemy powtarzać sobie ten frazes „dam radę”? Dlatego bardziej niż na jakimkolwiek sukcesie komercyjnym, zależy mi na tym, żeby ktoś, kto zetknie się z moją historią, odnalazł w niej pokrzepienie, a może i motywację do tego, by sobie pomóc.

Jeśli zmagasz się z podobnymi problemami i nie wiesz, co zrobić, zadzwoń na jeden z poniższych numerów. Podziel się tym, co przeżywasz. Specjaliści i specjalistki udzielą Ci odpowiedniego wsparcia i zapewnią dyskrecję.

Telefon do Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym.
Jest bezpłatny i czynny codziennie całą dobę.
800 70 2222
Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu na stronie centrumwsparcia.pl.

Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Jest bezpłatny i czynny codziennie całą dobę.

116 111

Antydepresyjny telefon zaufania Fundacji ITAKA.
Jest bezpłatny i czynny od poniedziałku do środy od 15:00 do 20:00.
22 484 88 01

Kryzysowy telefon zaufania dla dorosłych.
Jest bezpłatny i czynny codziennie od 14.00 do 22.00.
116 123

Telefon zaufania dla osób starszych Stowarzyszenia mały braci Ubogich.
Jest bezpłatny i czynny w poniedziałki, środy i czwartki od 17:00 do 20:00.
22 635 09 54

Credits:

Fot. Yan Wasiuchnik

Asystent Fot. Amadeusz Dziwisz

Stylista włosów: Krzysztof Sierpiński

Makeup: Marcin Jędrzejewski (CINCIOR)

Asystent MUA: Kuba Domański

Stylistka: Ewelona

Scenograf: Mateusz Mioduszewski

Gaffer: Arek Borowski

Oświetlacze: Kuba Machoj, Marcel Hoffman, Tobiasz Wałkiewicz,

Budowa scenografii: “Dzieci Miodka” – Kasia Nowakowska, Karolina Kozłowska, Ola Breitling, Tatiana Tsimafeichyk, Kuba Dalka, Michał Kiersnowski, Kuba Machoj

Choreografia: Szymon Sztaba

Casting: Laura Korzeniowska

Koordynacja statystów na planie / Kierownictwo planu: Kuba Januszewski

Dyżurni planu: Mateusz Wyżyn, Maciek Misiak

Digital cover design: Michal Babski

Digital cover retouch: 

Wystąpili:

Mateusz Mioduszewski

Szymon Sztaba

Aleksandra

Maria Vandeeva

Magdalena Wilim

Małgorzata Szop

Tomasz Szczepański

Mikalai Finolau

Andrey Isaev

Jan Radziejewski

Victor Marcello

Michał Długosiewicz

Radosław Kalicki

WIĘCEJ