Z najnowszego raportu CBOS wynika, że Kościół traci wiernych w rekordowym tempie, a diecezje narzekają na brak nowych księży – parafie się łączą, mszy jest coraz mniej. Brak wiernych oznacza brak przyszłości.
Dobre wieści dla wszystkich osób, które nie mogą się doczekać aż ośmiornica działająca w ramach polskiego Kościoła katolickiego runie. Od lat wybuchają kolejne skandale informujące o szeroko zakrojonych, trwających od dziesięcioleci nadużyciach – nie tylko seksualnych – ze strony kościelnych hierarchów. To nie kwestia pojedynczych osób, a systemowa przemoc, notoryczne przekraczanie granic, pazerność i zepsucie obecne na wszystkich szczeblach kościelnej hierarchii. Chodzi w dużej mierze o samo przywództwo, przeszkolone i w większości przypadków chronione przez kościół katolicki – organizację, której od początku istnienia zależy tylko na władzy i pieniądzach. Organizacji, która nie cofnie się przed nikim i niczym, zrobi wszystko, by nie stracić swojej pozycji. Nigdy nie przeprosi, nie przyzna się do winy, nie cofnie i nie odpuści.
Mimo autorytarnej postawy Kościoła od dłuższego czasu traci on autorytet, przede wszystkim ze względu na ujawnienie prawdy na temat masowej skali przestępstw, jakich latami dopuszczał się na dzieciach. Hierarchowie, którzy mordowali (masowe groby odkryte w Kanadzie) i gwałcili dzieci, pozostają bezkarni, a ci którzy tuszowali ich zbrodnie, w niektórych środowiskach wciąż wynoszeni są na piedestał za zasługi w służbie Bogu. Problematyczność Kościóła wychodzi jednak jeszcze dalej niż wspomniane wyżej przestępstwa, bo to opresyjna instytucja, która własne dogmaty wykorzystuje, by manipulować i podporządkowywać sobie wiernych. Religia katolicka od dziecka wpaja nam, że coś jest z nimi nie tak, a toksyczność tej instytucji świetnie pokazuje podcast Joli Szymańskiej Też Odchodzę, w którym wypowiadają się osoby niegdyś głęboko wierzące i nie raz nawet mocno zaangażowane w życie społeczne Kościoła. W doświadczeniu wielu z nich przewija się motyw funkcjonowania w nieustannym poczuciu winy nie do zmycia. Kościół mówi swoim wiernym, że nieważne co zrobią, nigdy nie postąpią wystarczająco dobrze, bo ciąży na nich grzech pierworodny. Poczucie winy amplifikuje przemocowy rytuał spowiedzi, w którym należy uczestniczyć od dziecka. Nawet koncepcja miłości jest w katolicyzmie wypaczona, ponieważ opiera się na bezgranicznym oddaniu drugiej osobie, nawet własnym kosztem. Dowodem miłości do Boga jest poświęcenie, cierpienie i umniejszanie sobie, które ma wiernych wynieść bliżej świętości, a z kobiet zrobić lepsze partnerki. Głęboko patriarchalny system wartości Kościoła zawsze postrzega kobietę w roli poddańczej w stosunku do mężczyzny. Co złączył Bóg, niech człowiek nie rozłącza – nieważne, że relacja jest przemocowa, oddana żona powinna wytrzymać przy mężu za wszelką cenę. Kościół po prostu gaslightuje swoich wiernych i w ten sposób zmusza ich do pozostania w swoich szeregach.
Z tych i innych powodów ludzie na całym świecie odchodzą od praktyk religijnych i odwracają się od instytucji Kościoła. Na Zachodzie większość kościołów wyludniła się w ostatnich latach, ale Polska mimo kolejnych oburzających zachowań kleru pozostawała ostatnim bastionem wiernych. Wygląda jednak na to, że nawet w tak konserwatywnym obyczajowo kraju jak nasz, wreszcie dochodzi do realnych zmian. Według najnowszych danych Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) w ciągu ostatnich 30 lat liczba Polaków_ek określających się jako regularnie praktykujący spadła z blisko 70 proc. do niemal 42 proc. Jesteśmy świadkami i świadkiniami powolnego spadku poziomu wiary religijnej (rozumianej jako więź z Bogiem i kierowanie się w życiu Ewangelią) i znacznie szybszego spadku poziomu praktykowania. Dodatkowo na lekcje religii uczęszcza dziś blisko o połowę mniej uczniów niż trochę ponad dekadę temu – w 2010 93 proc. badanych uczestniczyło w lekcjach religii, a w 2021 roku tylko 54 proc. deklarowało udział w szkolnej katechezie. Ponadto wg CBOS im młodsi badani, tym mniej wśród ich przyjaciół i znajomych osób głęboko religijnych i praktykujących. Zdecydowanie szybciej laicyzują się tez mieszkańcy i mieszkanki większych miast i osoby wykształcone. Podobno pandemia w znacznym stopniu odwiodła Polki i Polaków od Kościoła, ponieważ coraz mniej wiernych chodzi co niedzielę do kościoła, a tylko 1 proc. bierze udział w codziennej mszy. Ale to nie wszystko, nie tylko wierni odchodzą od Kościoła, jak czytamy w tekście Marcina Wójcika dla Wyborczej, w Polsce zaczyna również brakować księży. W 2003 roku do seminariów diecezjalnych w Polsce zgłosiło się 1438 osób, w 2021 tylko 242. […] Trzeba łączyć seminaria, bo większość z nich nie jest w stanie przetrwać z powodu braku kandydatów. Jedne już zostały zlikwidowane, inne przestaną istnieć w najbliższym czasie.
Były ksiądz Robert Samborski, który po wyrzuceniu z seminarium napisał książkę Sakrament obłudy. Wspomnienia z seminarium, mówi w wywiadzie dla Wyborczej, że: wszyscy [w seminarium] się przed sobą nawzajem ukrywają, brakuje zaufania, a sprawą życia i śmierci jest przypodobanie się przełożonym. Niektórzy z kleryków z niewiadomych względów mogli więcej niż pozostali. W maju tego roku agencja SW Research opublikowała raport dotyczący szacunku dla poszczególnych zawodów, wg badania księży szanowało tylko 29 proc. respondentów. Zawód księdza po prostu traci na atrakcyjności, mniej jest też ministrantów, bo młodzi chłopcy wolą iść do harcerstwa czy zostać wolontariuszem WOŚPu, niż siedzieć na mszy w Kościele, który poza przestarzałą doktryną nie oferuje wiele więcej. Księża wolą własne towarzystwo, zamiast organizować czas młodym.
Mimo wszystko wciąż pozostaje spora część wiernych w Polsce, którzy akceptują Kościół ze wszystkimi jego wadami i to się już nie zmieni. Będą wciąż szukać usprawiedliwień i wymówek oraz zaprzeczać faktom, na szczęście wszystko wskazuje na to, że dopóki Kościół nie wprowadzi gruntownych zmian i nie weźmie odpowiedzialności za swoje zbrodnie, będzie stale tracić poparcie i szacunek jako autorytet moralny. Patrząc jednak na długą historię Kościoła katolickiego, to nigdy się nie wydarzy, dlatego coraz wyraźniejsza tendencja spadkowa wśród wiernych napawa optymizmem, że w końcu uda się zmienić pozycję Kościoła w Polsce.