Słaby przepis na związek robi dobrą telewizję?
Reality shows to chyba jedna z bardziej wstydliwych przyjemności. Nie ma to, jak na chwilę bezmyślnie zanurzyć się w przejaskrawionym i wynaturzonym świecie Hotel Paradise, Too Hot Too Handle czy Selling Sunset. Dzięki reality shows czujemy się lepiej, uwielbiamy oceniać wybory i motywacje uczestników programu, a jeszcze bardziej lubimy dramę towarzyszącą takim programom. O uzależniającej właściwości reality TV pisaliśmy tutaj, a moją najnowszą obsesją została Miłość jest ślepa – show który niedawno powrócił na Netflix z drugim sezonem.
Założenie programu jest proste i jednocześnie dziwaczne. Grupa hetero singli randkuje przez 10 dni, aż znajdą osobę, której chcą się oświadczyć i to wszystko bez patrzenia na potencjalnego_ą partnera_kę. Dopiero gdy para się zaręczy, przychodzi pora na pierwsze spotkanie twarzą w twarz. Następnie wszystkie pary wyjeżdżają na wakacje, potem nadchodzi etap wspólnego mieszkania, poznają swoich bliskich, aż wreszcie po kilku tygodniach muszą zdecydować, czy chcą poślubić swoją programową drugą połówkę.
Netflix reklamuje program jako eksperyment społeczny, odpowiedź na kulturę aplikacji randkowych, alternatywę do świata niebrzebranych opcji, odtrutkę na powierzchowne podejście do drugiej osoby. Miłość jest ślepa bada, czy naprawdę można zakochać się w kimś w oparciu jedynie o emocjonalne połączenie. Brzmi nieźle, szkoda tylko, że to stek kłamstw. Miłość jest ślepa to po prostu kolejny format przyciągający osoby, które desperacko pragną miłości i afirmacji, co skutkuje soczystym programem pełnym dramatów. W tym sezonie jednak większość singlów i singielek łączy jedna cecha: od partnera_ki oczekują przede wszystkim bezgranicznego oddania. U drugiej połówki najważniejsze nie są cechy indywidualne, a to jak bardzo druga osoba skupiona jest na mnie, ile jest w stanie dla mnie zrobić.

Pewnie, każdy chce być kochany, szanowany i wspierany przez partnera. Ale dlaczego nagle jest to ważniejsze niż, powiedzmy, kompatybilność lub zbieżne cele życiowe? Kiedy samozwańczy debil Shayne (prawdziwy amerykański bro) po raz pierwszy spotyka rodziców Natalie, jej mama pyta go: Co ją [Natalie] wyróżniało? W myślach szybko sama odpowiedziałam na to pytanie, Natalie dała się poznać w programie jako czuła, ambitna i zabawna osoba. Wyrozumiała, troskliwa, sarkastyczna? Z charakterystycznym dla siebie głupkowatym uśmiechem i spojrzeniem, jakby właśnie wciągnął solidną kreskę, Shayne odpowiada: Za każdym razem zapewniała mnie, że jestem jej numerem jeden. Kilka dziewczyn się wycofało, ale ona określiła się od razu.
Wygląda na to, że Shayne w Natalie najbardziej kocha to, jak ona kocha jego. Nie jest zaitneresowany partnerską relacją, bo w żonie szuka osoby całkowicie mu oddanej. Jakby mnie ktoś pytał, to całkiem spory red flag w związku. Naprawdę nie wiem, jak to może być coś co najbardziej pociąga nas w drugiej osobie? Takie creepy-obsesyjne relacje działają chyba tylko wśród celebrytów (Megan Fox i Machine Gun Kelly), bo w żadnym związku stawianie drugiej osoby na piedestale nie kończy się dobrze. Niestety, Natalie i Shayne to nie jedyna para, która podąża tym schematem. Sal – który prawie zawsze wygląda, jakby zaraz miał się rozpłakać – związał się z Mallory, która ewidentnie nie jest nim zainteresowana. Sal jednak jest do tego stopnia wkręcony, że już trzy razy wykonał dla niej oryginalną serenadę na ukulele. Następnie mamy Jarrette’a, który najpierw oświadczył się Mallory, a gdy został odrzucony, zapronował małżeństwo Iyannie. Ich związe też głównie opiera się na tym, że Iyanna stara się kochać partnera wystarczająco za ich obydwojga. Nie mogę też zapomnieć o moim ulubieńcu Shake’u – fatfobicznym fanie Diplo, który otwarcie mówił innym uczestnikom, że przyszła żona Deepti przypomina mu jego ciotkę. Nawet jego własna matka starała się go przywołać do porządku, mówiąc, że Deepti to cudowna osoba i nie zasługuje na kogoś, kto nie jest jej w pełni oddany.

Do pewnego stopnia jestem w stanie zrozumieć narcystyczną sodówę jaka uderza do głowy, gdy widzisz, że ktoś cię bardzo kocha. Jednak Shake, Jarrette i Mallory liczą na to, że intensywne, jednostronne uczucie z drugiej strony wypełni ich braki. To postawa w stylu: nie do końca cię czuję, ale skoro ty czujesz mnie tak bardzo, to spróbujmy, a może z czasem się przekonam. Spoiler alert: to tak nie działa, a kontynuowanie takiej relacji jest moim zdaniem wygodne i samolubne.
Najwyraźniej miłość jest ślepa, a przynajmniej według Netflixa miłość to ślepe oddanie się drugiej osobie, zignorowanie znaków ostrzegawczych, wszystkich wad partnera_ki i wyrzucenie rozsądku w kąt. Wszystko jasne! W piątek finał drugiego sezonu i nie mogę się doczekać, kto na ślubnym kobiercu ostatecznie powie tak. Szczerze mówiąc, będę zaskoczona, jeżeli którakolwiek z par skończy jako małżeństwo, nie życzę im tego. Show natomiast polecam każdemu, kto lubi prawdziwe cringeworthy reality TV.