Wszyscy potrzebujemy odejścia od rutyny. Ale to także idealny moment, by pewne rzeczy zmieniać na lepsze oraz iść z duchem czasu. Więc jak to się właściwie robi?

Według wielu osób właśnie rozpoczynamy życie w nowej normalności – przede wszystkim sprowokowanej przez trwającą nadal pandemię COVID-19. Zmieniają się więc działania wielu sektorów usługowych, a Internet i technologiczny postęp wpełzają w najróżniejsze dziedziny życia – także te najbardziej niespodziewane. Ewoluuje także jedna z najpopularniejszych form wspólnego spędzania czasu – letnie festiwale. Każda impreza skoncentrowana na gitarach swoich początków może szukać na słynnym Woodstocku 1969 roku albo pierwszym Glastonbury. Zdecydowana większość elektronicznych festiwali swoich przodków może upatrywać w niemieckich Love Parade, Atonal albo Mayday – markach, które liczą sobie już ponad 3 dekady. Naturalną koleją rzeczy jest więc poszukiwanie nowych form i odpowiadanie na potrzeby młodszych generacji.

Wiele znanych marek tym sezonie stawia przede wszystkim na programy skupione na polskich artystach i zmieniają formułę, by móc dostosować się do restrykcji oraz warunków panujących w tym segmencie. Zaznaczają swoją obecność, ale proponują w zasadzie wyłącznie muzykę – w dodatku raczej “pewniaków”, którzy są gwarancją dobrej frekwencji. Gdzie szukać więc nowych rozwiązań? Od kilku tygodni przybliżamy wam program poszczególnych edycji Hardmade City Festival. Wędrujący po naszym kraju festiwal eksperymentuje z formułą. Każdy z weekendów różni się od siebie nie tylko artystycznym line-upem, ale także konkretnymi aktywności, które składają się na jego całościowy, interdyscyplinarny charakter. Ale zacznijmy od podstaw, czyli czasu i miejsca. Festiwal może być miejski – wymagać jedynie skorzystania z tramwaju lub autobusu, by na niego dotrzeć. Kwestią pola namiotowego, ładowania telefonu czy kolejek pod prysznice nie trzeba więc sobie zawracać gitary. Portalem do innego świata nie jest podróż do dalekiej lokalizacji, tylko zagłębienie się w rozwijających aktywnościach.

Case studies możemy rozpocząć od niedawnej edycji Hardmade City Festival, która odbyła się w gdańskiej 100czni – położonym w historycznej lokalizacji miejscu, które samo siebie określa mianem konceptu. Modularną naturę lokalu podkreślają kontenery przystosowane do wszelakich potrzeb. Mogą służyć jako bary, sceny, galerie czy miejsca warsztatowe. Czy to nowoczesna wariacja na temat domu kultury? Być może. Przede wszystkim jednak to żyzny grunt dla wartości kultywowanych w swoich działaniach przez Hardmade, czyli wolności i różnorodności. W ramach odbywającego się tam festiwalu, oprócz dwóch scen, pozwalających np. równolegle popłynąć z chłopakami z Dwóch Sławów lub zatopić się w morzu dźwięków generowanych przez Pink Freud, lub wybrać między selekcją nieśmiertelnego house’u, romantyczną mieszanką disco i soulu lub hip-hopowych instrumentali, można było także przebierać w niemuzycznych atrakcjach. Stymulować i rozwijać się można nie tylko dzięki dźwiękom. Na Hardmade City Festival w Gdańsku mogliśmy uczyć się podstaw DJ-skiego fachu od najlepszych, zagłębić w fascynującej historii street artu, gotować wspólnie z tamtejszymi szefami kuchni lub dowiedzieć się więcej o przyprawach, owocach i warzywach, które możemy uprawiać samodzielnie – pomijając w ten sposób komercyjny obieg, z którego najczęściej pozyskujemy dary natury będące podstawą każdej zdrowej diety.

Hardmade City Festival / mat. pras.

Nie da się bowiem ukryć, że zmieniamy się jako społeczeństwo. Wchodzący w dorosłość reprezentanci i reprezentantki Generacji Z to osoby, które cenią sobie niezależność oraz działanie. Biorą sprawy we własne ręce i w ten sposób, zaczynając od siebie, chcą zmieniać świat. To także osoby, które wygodę, jeden z głównych wyznaczników rozwoju oraz wartość cenioną sobie przez starsze pokolenia, odpuszczają na rzecz bardziej świadomego podejścia do życia. Oczywistym szlakiem jest tu polemika z konsumpcjonizmem i rezygnacja z towarów z pierwszej ręki na rzecz tych używanych, a niemniej jakościowych. Na każdej edycji Hardmade City Festival równolegle odbywały się targi winylowe oraz vintage’owe. Kupowanie starych płyt to rodzaj inwestycji (chociaż także z korzyścią dla naszej planety, nie wspomagamy w ten sposób zużycia surowców czy nadprodukcji nieekologicznego plastiku). Kupowanie używanych ubrań to już coraz częściej statement – odwrócenie się od odzieżowych koncernów, które w szale masowej produkcji marnotrawią surowce (w tym ogromne ilości wody) oraz w często nie do końca uczciwy sposób korzystają z siły roboczej z krajów, w których jest zwyczajnie tańsza. Przedłużając życie już wyprodukowanych i zakupionych wcześniej kreacji dbamy o planetę i szerzymy pozytywne wzorce. To drobne gesty, ale właśnie na nich opiera się zrównoważony rozwój oraz etyczna przyszłość naszej planety.

Hardmade City Festival / mat. pras.

Tu docieramy do sentencji przyświecającej Hardmade City Festival – you can but you don’t have to. I właśnie tak jest, nic tu nie trzeba, ale można bardzo dużo. Podejmując mikro-decyzje możemy zrobić coś dla siebie, ale także dla innych. Możemy przeleżeć cały dzień w łóżku i wrócić na następny dzień imprezowania do bladego świtu. Ale możemy też rozpocząć dzień dużo wcześniej i zainaugorować go na sesją plenerowej jogi (jak to ma miejsce na każdej edycji Hardmade City Festival), by odświeżyć ciało, wsłuchać się w jego potrzeby i ostatecznie poczuć się lepiej. I w tę stronę zmierza właśnie współczesny świat – aktywizacji jednostki w celu masowego podążania w lepszym kierunku.

Jak to wygląda w praktyce? Możecie się przekonać na ostatniej tego lata edycji Hardmade City Festival, która potrwa od 20 do 22 sierpnia w Nurcie w Poznaniu. Więcej o całym cyklu Hardmade City Festival dowiecie się z tutaj.

WIĘCEJ