Ulubione pozycje przenoszą nas w bezpieczny świat przeszłości, ale może przyszła pora na coś nowego?
Jest coś głęboko kojącego w przeszłości. W ciągu ostatnich dwóch lat nasze życie zmieniło się nie do poznania. Większość z nas dzieli czas na ten z przed pandemii i ten po pandemii. Wojna w Ukrainie otrzeźwiła świat i zmusiła do obrania stron, a Polki i Polacy bez zastanowienia rzucili się do pomocy wschodnim sąsiadom. Raz po raz byliśmy zmuszeni przystosować się do niewyobrażalnego, nauczyć żyć z tragedią na co dzień. Jeszcze dekadę temu martwiliśmy się o to, że przyszłość nas zawiedzie, nie dorówna naszym wyobrażeniom. Gdzie obiecane nam latające samochody i lśniące futurystyczne miasta? Teraz dzięki postępowi technologicznemu pracujemy z domu, jednocześnie zmierzając w kierunku kapitalistycznej dystopii i katastrofy klimatycznej. Dla uspokojenia polegamy na wygodzie znajomej przeszłości, którą wszyscy przeżyliśmy, a popkultura zdaje się zaspokajać tę potrzebę, używając nostalgii. Sentymentalna tęsknota za wyidealizowanym okresem z przeszłości daje poczucie komfortu i otuchy.
Nostalgia odgrywa kluczową rolę w tym, w jaki sposób media są zestawiane i dystrybuowane, jak postrzegane i odbierane są technologie, czy też jak powstają narracje w kulturze popularnej. Nostalgia opiera się gatunkom i rodzajom mediów, od mody, przez muzykę po filmy i seriale. Wybierając sie do kina trzeba wybierać między sequelami, remake’ami, a kolejną częścią franczyzy. Wszędzie, gdzie nie spojrzeć, wskrzeszane są niegdyś popularny programy ze specjalnymi występami członków oryginalnej obsady (Friends, Harry Potter), ukochana seria dla nastolatków doczekuje się kolejnej odsłony (Plotkara), a Star Wars czy Uniwersum Marvel wciąż powiększają swoje i tak szalenie dochodowe franczyzy. Po włączeniu radia dość szybko natkniemy się na synth pop z lat 80., disco czy oldschoolowe wpływy soulowe. Co więcej, wiele przebojów to proste remake’i z różnymi wokalami i rytmem lub po prostu wskrzeszone utwory, które premierę miały kilka dekad temu, jak przypomniane ostatnio za sprawą Stranger Things „Running Up That Hill” Kate Bush. To, że moda powraca w 20-30-letnich cyklach wiemy nie od dziś, jednak zupełnie inaczej na własnej skórze przeżywać powrót trendów, które pamiętamy. Kultura popularna wydaje się uzależniona od własnej przeszłości.
Wiele elementów popkultury na pewien czas staje się niemal kapsułami czasu. Nawet jeśli nie jest się na bieżąco ze wszystkimi aspektami kultury popularnej, na pewno i tak znamy kultowe filmy czy piosenkarzy – ikony popu, ponieważ elementy te są osadzone w naszej pamięci i splecione ze wspomnieniami. Ponowne odwiedzenie tych mediów może przenieść nas do czasów, kiedy byliśmy młodsi, szczęśliwsi lub po prostu mniej zmartwieni. Wracamy do lat 80., 90., a nawet wczesnych lat 2000, gdy życie jeszcze tak nie pędziło. Wspominamy ten okres jako wypełniony tańcem, śpiewem, klasycznymi filmami, jasnymi kolorami i szczęśliwymi ludźmi. Romantyzujemy te dekady, podkreślając właśnie dobrze znane elementy kultury popularnej. Badania wykazały nawet, że nostalgia może działać jako pewnego rodzaju bufor przed egzystencjalnymi zagrożeniami, oferując nam nadzieję i inspirację. Ponadto osoby dotknięte depresją lub lękiem częściej gubią się w nostalgicznych uczuciach, szukając drogi ucieczki, a dzięki pandemii osób borykających się z problemami psychicznymi jest coraz więcej we wszystkich grupach wiekowych.
Pojęcie reaktywacji w rozrywce nie jest nowe, już w latach 40. i 50. Hollywood dość często adaptowało Broadwayowe musicale, ale chęć powrotu do stanu z przed pandemii i z przed wojny w Ukrainie jest na tyle silna, że nostalgiczny trend zdaje się być znacznie silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Czy mimo to, nie jesteśmy już jednak zmęczeni nostalgiczną rozrywką opartą po prostu na odgrzewaniu tego, co było? Hollywood oferuje nam wciąż tę samą, bardzo przewidywalną koncepcję, podczas gdy międzynarodowe kino jest bardziej różnorodne i ma więcej do zaoferowania – wystarczy spojrzeć na tendencję a mainstreamie, gdzie rekordy popularności biły Parasite, Squid Game i Dom z Papieru.
W ostatnich latach obserwujemy coraz większy nacisk na różnorodność w rozrywce, zarówno na ekranie, jak i poza nim. To spowodowało, że wytwórnie wróciły do kultowych klasyków i poprawiły błędy z przeszłości, aby ich filmy i programy stały się przyjemniejsze w odbiorze dla obecnego pokolenia. Twórcy filmów powoli zaczynają kwestionować własną politykę reprezentacji i widzą konieczność przerobienia starych filmów, by opowiedzieć wersję bardziej poprawną historycznie czy też społecznie, albo taką, która lepiej współgra z teraźniejszością.
Nie sposób nie dostrzec niedawnego wzrostu popularności rozrywki opartej na spuściźnie i nostalgii, ale czy to oznacza, że kończą się oryginalne pomysły? A może po prostu trudniej je sprzedać? Inwestorom o wiele łatwiej zainwestować pieniądze w sprawdzone historie, pisarzy i pomysły. Jednocześnie istnieje więcej sposobów na wykonanie pracy niż kiedykolwiek wcześniej, dzięki czemu powstaje też dużo ciekawych rzeczy. Mamy przecież Heartstoppera i Sex Education, a Doctor Who co prawda przywraca Davida Tennanta, ale w nowej wersji pojawi się też Ncuti Gatwa. Wygląda na to, że rynek wchłonie zarówno nostalgiczne powroty i kolejne remake’i, jak i nowe, ekscytujące historie, a ludzie zawsze będą mieli coś do opowiedzenia.