Aneta wyjechała do Francji z nadzieją na lepsze życie, które nigdy nie przyszło. Coraz większe problemy z partnerem i brak pieniędzy na utrzymanie dzieci pchnęły ją w branżę pracy seksualnej. Od koleżanki odkupiła salon masażu erotycznego w nadziei na zapewnienie rodzinie upragnionej stabilizacji finansowej. Po drodze zakochała się i stanęła przed dylematem: ułożyć sobie życie u boku nowego mężczyzny, czy walczyć o związek z ojcem dzieci? Co zdecydowała? Czy udało jej się odnaleźć w nowym zawodzie i wyjść na prostą?

O krótkometrażowym filmie Joanna d’Arc rozmawiamy z reżyserem Aleksandrem Szamałkiem i główną bohaterką Anetą.

Hanna Szkarłat: Skąd pomysł wyjazdu do Francji?

Aneta: Dzieciaki rosły, pracowałam z siostrą na planach filmowych, pieniędzy wciąż brakowało, a w planach miałam jeszcze powiększyć rodzinę. Decyzję o wyjeździe podjęliśmy w dwa tygodnie, spakowaliśmy wszystko do auta i pojechaliśmy bez planu.

A salon masażu pojawił się od razu po przyjeździe?

Aneta: Gdzie tam, we Francji mieszkam już 15 lat! Zaczęłam od pracy w restauracji, żeby nauczyć się języka, tam miałam też umowę o pracę, co dawało mi stabilizację. Mniej więcej po 7 latach i dwóch kolejnych dzieciach zdecydowałam, że jednak chciałabym być sama sobie szefową. Nigdy nie potrafiłam odnaleźć się jako pracownica, zawsze robiłam więcej, angażowałam się, było to ani docenianie ani rekompensowane. Zaczęłam współpracować ze stowarzyszeniem teatralnym, szyłam kostiumy i marionetki. Później właściciel teatru wyjechał na południe Francji i mi go powierzył, tak powstały moje pierwsze przedstawienia. Najpierw były to malutkie sztuki, potem zaangażowałam Aleksa, by pomógł mi z krótkimi formami wideo, które wplatałam w spektakle. Stopniowo robiłam coraz większe projekty, ale to nie miało odbicia w zarobkach. Do tego mój partner czasem pracował, czasem nie, nie czuł motywacji, by zarabiać na rodzinę. Dzieciaki rosły, a wraz z nimi ich potrzeby.

Miałam znajomą, która mi co jakiś czas proponowała wejście w branżę masaży naturystycznych. Nie miałam pojęcia, co to jest, w mojej głowie roiły się same brudne skojarzenia. W pewnym momencie zaoferowała mi sprzedaż swojego salonu, jednak wciąż nie byłam zainteresowana.

Co się zmieniło?

Aneta: Pewnego dnia weszłam na konto bankowe i zobaczyłam, że jestem €500 na minusie – dostałam karę za niepłacenie rachunków. Złapałam za telefon, zadzwoniłam do tej koleżanki i już następnego dnia oglądałam salon.

A skąd się znacie z Aleksem?

Aleks: Aneta to moja ciocia! (śmiech) Odkąd pamiętam byliśmy blisko, to z Anetą dogadywałem się najlepiej z całej rodziny, traktowała mnie po partnersku, poza tym zawsze miała dobre podejście do dzieci, więc ta relacja rozwijała się od małego.

Aneta: Zawsze podchodziłam do niego na luzie, bez spiny.

Czy to ułatwiło Wam współpracę i pokonanie ewentualnych oporów przed kręceniem?

Aleks: To wcale nie było dla mnie łatwe, chyba to, że kręciłem rodzinę dodało tylko więcej stresu.

Aneta: Cały czas miałam świadomość tego, że Aleks kręci po to, by film poszedł w świat, dlatego ciężko było mi się wyluzować przed kamerą. W przełamaniu się zdecydowanie pomogło zaufanie do Aleksa.

A jak czułaś się, gdy Aleks kręcił intymne sceny na przykład kłótni?

Aneta: Aleks był bardzo delikatny i profesjonalny. W takich momentach w ogóle nie czułam jego obecności, ani presji kamery. Czasem nawet zapominałam, że jest obok, życie po prostu toczyło się dalej. Bywało, że rozmawialiśmy przy stole, a on nagle wyciągał kamerę i wskakiwał w rolę operatora, bo chciał uchwycić dany moment.

Aleks: A ja dowiedziałem się wielu rzeczy, o których wcześniej nie miałem pojęcia.

Na przykład?

Aleks: O całej sytuacji z Jarkiem [byłym partnerem – przyp. red.], o tym, że Aneta masowała. Tego wszystkiego dowiedziałem się dopiero podczas kręcenia. Od mamy wiedziałem tylko, że Aneta przejęła salon masażu erotycznego. Byłem wtedy na drugim roku studiów i wybierałem temat na dokument operatorski. Na pierwszą turę zdjęć pojechałem do Anety bez konsultacji z profesorami. Wziąłem kamerę ze szkoły i myślałem, że jadę do Francji, zrobić portret imigrantki, która przejęła salon masażu i walczy o lepsze życie. Wróciłem z innym materiałem, o którym na dodatek nikt ze szkoły nie wiedział. Na szczęscie się udało.

Aneta: Nie mieliśmy pojęcia, że w międzyczasie się rozstanę, a w moim życiu pojawi się drugi partner.

Powiedziałaś, że miałaś zastrzeżenia do pracy seksualnej, jaką jest masaż erotyczny. Nic dziwnego, bo w społeczeństwie to wciąż temat tabu, na dodatek owiany złą sławą. Jak to się stało, że zmieniłaś podejście?

Aneta: Przekroczeniem bariery oporu był mój pierwszy masaż erotyczny, dopiero wtedy zrozumiałam, o co chodzi. Tak naprawdę to nie miało nic wspólnego z tymi wizjami brudnego seksu, które tkwiły w mojej głowie. Leżałam nago, a obok mnie był nagi mężczyzna, głównie dyskutowaliśmy o jego życiu. Potrzebował się wypłakać i pogadać. Mój pierwszy masaż skończył się mocnym masażem pleców, a ten pan już od 3 lat przychodzi do naszego salonu . Okazało się, że nagość to tylko część, ważne było, że mogę komuś pomóc, co przecież robię całe życie. Pomagam ludziom, koleżankom, obcym kobietom w odnalezieniu swojej drogi. Podczas masaży okazało się, że pomagam też mężczyznom.

Z tego, co mówisz w tym zawodzie istotny jest aspekt emocjonalny.

Aneta: Bardzo. Miałam klienta w głębokiej depresji, który nie uśmiechał się od lat. Miał strasznie niską samoocenę i ogólnie złe zdanie na swój temat. Myślałam, że się rozpłaczę, gdy z drugiej sesji wyszedł z uśmiechem od ucha do ucha. Opowiadałam mu, że jest dobrym człowiekiem, mówiłam, jak dobrze wygląda, byłam w tym szczera. Ogólnie w każdym kliencie starałam się znaleźć te dobre cechy. Oczywiście były też momenty, że czułam się źle. Wiele facetów przychodziło, by porozmawiać, ale byli też tacy, którzy oczekiwali ode mnie więcej niż masaż i miałam trudności, by sobie z nimi poradzić. Kończyło się na tym, że brałam gościa za fraki i wystawiałam za drzwi.

Nie miałaś nikogo do pomocy w takich sytuacjach?

Aneta: Na początku byłam tylko ja i moja mama. Przez 3 lata budowaliśmy w salonie dobrą atmosferę i bazę klientów, którzy znają granice i wiedzą, po co przychodzą.

W filmie mówisz, że ta praca na początku dała Ci dużo pewności siebie. Byłaś w ciężkim związku, w którym czułaś się zaniedbywana, nagle poczułaś się chciana i piękna.

Aneta: Przez pierwsze 2 miesiące czułam się naprawdę dobrze, później było już gorzej, jednak byłam naga z obcymi facetami, nie raz masowałam całym ciałem, piersiami. To nie jest praca dla mnie, zrobiłam to dla dzieci, chciałam zapewnić im dobry start. Przede wszystkim byłam szczęśliwa, że wreszcie na nic nam nie brakuje. Nie musiałam pożyczać pieniędzy, żeby któreś z nich mogło pojechać na wycieczkę szkolną czy pójść na dodatkowe zajęcia. Wielkrotnie wstydziłam się przed prowadzącymi za nieopłaconą ratę, nagle mogłam opłacić wszystko z góry. Przed przejęciem salonu nie raz otwierałam lodówkę i zastanawiałam się, co dziś dam dzieciom jeść. Czułam się z tym okropnie. Miałam ogromne poczucie winy, że urodziłam czworo dzieci i nie mogę im zapewnić przyszłości. Wyjechałam do Francji i sobie nie radziłam, dlatego byłam tak wściekła na byłego partnera, który wiedział, że brakuje nam pieniędzy, a nie chciał nic robić. Przez zaniedbane problemy zdrowotne potrafił przespać 3 dni i nie interesowało go, co dzieci będą jadły. Wszystko było na mojej głowie: dom, dzieciaki, ich szkoła. Do tego miałam nawet prawa jazdy, czułam się strasznie osamotniona, wtedy pomagała mi moja mama.

Jakoś 3 lata przed rozpoczęciem kręcenia filmu postanowiłam, że się z nim rozstanę na dobre. Wcześniej rozstawaliśmy się już tysiące razy, ale wtedy powiedziałam sobie: mam dość. Tak się spięłam, że prawo jazdy zrobiłam w miesiąc, za wszelką cenę chciałam się usamodzielnić.

W filmie wciąż czekasz na moment, w którym Wasza sytuacja finansowa na dobre się ustabilizuje. Czy ten moment już nastał?

Aneta: Tak. Jesteśmy już spokojni.

Jak poznałaś swojego obecnego partnera Jonathana?

Aneta: (śmiech) Napisał do mnie na Facebooku. Wtedy miałam mnóstwo takich wiadomości, ale nigdy nikomu nie odpisywałam, tylko od razu usuwałam. Nie wiem, dlaczego odpowiedziałam akurat jemu, ale zaczęliśmy pisać o wszystkim i o niczym, mieliśmy mnóstwo wspólnych tematów, pisaliśmy non stop. Po 3 dniach powiedział mi, że mnie kocha (śmiech), oczywiście nie uwierzyłam. Okazało się, że to prawda.

Zaczęliśmy się spotykać w salonie. Przyjeżdzał do mnie na weekendy, wtedy mieszkał 400 km ode mnie, w piątek po pracy wsiadał w samochód i jechał. Ja ściemniałam w domu, że nie ma pociągów powrotnych – salon oddalony jest o 45 km. To, że Jarek nic nie zauważył, świadczyło tylko o tym, że się mną w ogóle nie interesował. Co weekend widziałam się z Jonathanem, a mój partner się nie domyślał.

Kiedy postanowiłaś powiedzieć rodzinie o nowym związku?

Aneta: Długo nie byłam pewna relacji z Jonathanem. Mimo tego wszystkiego, co mi zrobił wciąż kochałam Jarka. Po rozstaniu cierpiałam, to było jak uzależnienie. Jonathan o tym wszystkim wiedział.

Faktycznie musi Cię bardzo kochać, przecież nie mogło to być dla niego łatwe.

Aneta: Ostatecznie rozstałam się dzięki niemu. To Jonathan pokazał mi, że mężczyzna może do mnie ładnie mówić, przytulać, wspierać, prawić komplementy. Sprawiał, że byłam uśmiechnięta, to było dla mnie wcześniej kompletnie nieznane. Nie potrafiłam się zakochać, bo wciąż miałam poczucie winy, że zdradzam ojca moich dzieci, z którym przecież miałam zostać do końca życia. Ale Jonathan kochał za naszą dwójkę, tym mnie oczarował.

Jak zareagowały Twoje dzieci na wiadomość o nowym partnerze?

Aneta: One są wspaniałe. Mam prawdziwe szczęście, jak chodzi o dzieci. Bardzo szybko się na niego otworzyły i go zaakceptowały. Czytałam dużo materiałów, jak przygotować dzieci do rozstania, jak rozmawiać, a ostatecznie nic z tych informacji nie wykorzystałam. Pewnego dnia po prostu powiedziałam dziewczynkom, Jasiu był jeszcze za mały, że mam kogoś nowego.

Aleks: One to czuły, były już wtedy na tyle dorosłe, że widziały.

Aneta: Powiedziały mi, że widać po mnie, że ktoś mnie kocha. Chciały, żebym w to szła.

To, że zależy im na Twoim szczęściu, chyba świadczy o tym, że macie super relację.

Aneta: Dużo rozmawiamy, nie ma między nami tajemnic. Te starsze wiedzą o salonie, powiedziałam im i przyjęły to bardzo dobrze. Nie mogły uwierzyć, że zrobiłam to dla nich, podziękowały mi. Zbudowałam z nimi więź, dlatego, że zawsze byłam szczera i oczekiwałam od nich tego samego. Dziś potrafią do mnie przyjść z każdym problemem.

A jak proces kręcenia na Was wpłynął?

Aleks: Dla mnie to był pierwszy film, więc bardzo duże wyzwanie. Ponadto robiłem go zupełnie sam, więc musiałem szybko uzupełnić wszystkie braki w wiedzy, które zazwyczaj zdobywa się doświadczeniem. Po każdym powrocie do Polski byłem zmęczony psychicznie, a do tego wiedziałem, że czekają mnie jeszcze konsultacje i montaż. Sam temat też był dla mnie wymagający, bo w szkole wiedzieli, że Aneta jest moją ciocią. Mimo tego, że świat się otwiera, to ludzie wciąż mają różne opinie na temat tego typu pracy, dlatego z tyłu głowy martwiłem się o ocenę osób postronnych. Na szczęście po pierwszych konsultacjach, gdy dostałem pierwsze pozytywne opinie, napięcie zeszło. Profesorowie zaczęli mnie wspierać i radzić, jak pokierować dalej filmem. Podczas zdjęć trzeba być przede wszystkim człowiekiem, a w szkole należy się skupić na tej części analitycznej. Teraz czuję się wolny, że film ruszył w dalszą drogę i inspiruje dużo osób. To dla mnie najważniejsze, bo chciałem, żeby film był właśnie dla wszystkich, a nie tylko dla środowiska filmowego.

Wydaje mi się, że cel został osiągnięty. Pokazujesz, że Aneta o siebie zawalczyła i wygrała. Wreszcie żyje na własnych warunkach.

Aneta: Kiedyś salon masażu zostanie zamknięty, ale dzięki niemu mogę myśleć o innych projektach. Dał mi szansę na zbudowanie nowej mnie, bez pożyczania pieniędzy. To dla mnie bardzo ważne. Miałam kiepski start w życiu. Wyjechałam z kraju, nie skończyłam dobrych szkół, ale mimo iż z opóźnieniem, bo mam już 40 lat, wciąż mogę coś zrobić, a przede wszystkim moje dzieci mogą się rozwijać. To, że mam możliwość wspierać je finansowo, daje mi niesamowitego kopa.

A jak cały proces kręcenia na Ciebie wpłynął?

Aneta: Bardzo pozytywnie. Miałam ogromnego stresa, nie wiedziałam, co z tego wyjdzie. Po obejrzeniu filmu się popłakałam. Zadziałało, jak terapia. Ten film w pewnym sensie mnie uleczył. Przez długi czas obwiniałam się z różnych powodów, a film pokazał mi, że nie powinnam czuć się odpowiedzialna za życie innych. Wreszcie potrafię skoncentrować się trochę bardziej na sobie, własnych potrzebach, uśmiechu. Wstaję rano i cieszę się z życia, wcześniej najważniejsze były dla mnie potrzeby innych.

Film Joanna d’Arc obejrzycie w ramach Millennium Docs Against Gravity. Program dostępny tutaj.

WIĘCEJ