Cudy japońskiego botanika.

Polskie miasta bardzo powoli i z mozołem wygrzebują się z mozołem. Duża w tym zasługa samych mieszkańców i mieszkanek, dostrzegających skutki katastrofy klimatycznej i żądających mądrzejszych i bardziej ekologicznych przestrzeni. Jednym ze sposobów na łagodzenie tych skutków są zielone przestrzenie. Dają ochłodę, są podstawą retencji wody, oczyszczają powietrze. Ostatnio coraz więcej miast na świecie sięga po sadzenie lasów metodą opracowaną przez japońskiego botanika, Akirę Miyawakiego.

Metoda Miyawakiego jest skuteczna dzięki temu, że lasy rosną nawet 10 razy szybciej względem metod tradycyjnych, są o wiele bardziej gęste, a do tego mają wysoki stopień bioróżnorodności. Przez to, że od samego początku metoda miała działać w zdegradowanym, miejskim środowisku, nie trzeba wcale dużych przestrzeni. W 2018 roku posadzono las w Paryżu, przy wielopasmowej, ruchliwej drodze. W tym roku podobną akcję wykonano w Tuluzie, a w Azji minilasy sadzi się już od kilku dekad. Ważnym aspektem tej metody jest włączenie lokalnej społeczności w działania. Jak mówi sam Miyawaki: w ciągu ostatnich 60 lat przeprowadziłem badania terenowe w 38 krajach na całym świecie, a w ciągu 30 lat zasadziłem około 30 milionów drzew. Głównymi uczestnikami procesu tworzenia lasu są obywatele. To miejscowi w każdym wieku sadzą drzewa, w pocie czoła i z rękami w ziemi. Ich wysiłki są wspierane przez rządy, korporacje i wszelkiego rodzaju organizacje. Czy wspólne sadzenie lasu to przyszłość także polskich miast? Zobaczymy, na razie większy priorytet ma dzika deweloperka. Propagator metody Miyawakiego, inżynier Shubhendu Sharma, stworzył nawet instrukcję, jak taki las posadzić. Znaleźć ją można POD TYM ADRESEM.

WIĘCEJ