Drugi krążek wokalistki to krok w ciekawe tereny.
Assemblage, debiutancki album wokalistki i multiinstrumentalistki MIN t, ukazał się już cztery lata temu. Krążek został bardzo dobrze przyjęty – słusznie, bo artystka pokazała na nim sporo talentu i bardzo autorską wizję nowoczesnego soulu z domieszką R’n’B. Smykałka MIN t do balansowania między przystępnością, a odważnymi pomysłami produkcyjno-aranżacyjnymi zdecydowanie wyróżnia ją na tle reszty sceny. Shot To Pieces, drugi krążek artystki, ukazał się 12.11. i zdecydowanie warto było czekać tych kilka lat. To album dojrzalszy, o wiele bardziej niepokojący, z jeszcze większą ilością intrygujących rozwiązań. MIN t jak mało kto rozumie potrzebę budowania atmosfery i to właśnie specyficzny klimat gra na płycie pierwsze skrzypce.
Pierwsze, co rzuca się w uszy po wysłuchaniu płyty, to ciemniejsze i bardziej niepokojące brzmienia przebijające się spod utworów. Myślę że wynika to z moim osobistych doświadczeń – mówi MIN t. Ostatnie lata były dla mnie mocną próbą charakteru i zmierzyłam się z wieloma mroczniejszymi nastrojami. Chciałam to odzwierciedlić w brzmieniu płyty. Tym albumem chcę przekazać to uczucie, kiedy człowiek pewnego ranka budzi się i wie, że może polegać tylko na sobie, a czasami ta odpowiedzialność go przytłacza. Musi się zmierzyć z niezbyt kolorową rzeczywistością i pożegnać się ze swoimi naiwnymi marzeniami i oczekiwaniami, redefiniując swoją wartość poprzez budowanie swojego ego na nowo. Ostatnie lata w życiu Martyny stały pod znakiem edukacji i szlifowania warsztatu. Na pewno zdobyłam dużo więcej doświadczenia, jeśli chodzi o produkcję i narzędzia do tworzenia muzyki. Wiedziałam też już jak zdefiniować swoje brzmienie eksperymentalnego, elektronicznego neo soulu. Współpracowałam z dwoma co – producentami: Alexandrem Simmancem z Berlina i Leo Abrahamsem z Londynu. To ludzie, którzy mają więcej doświadczenia w produkcji niż ja i potrafili naprawiać moje błędy. Sprawili, że moja wizja była pełna i brzmiała profesjonalnie. Jeśli chodzi o mój debiutancki album, to był wyprodukowany kompletnie DIY. Teraz mam do dyspozycji świetne studio w Berlinie, w którym mogę nagrywać wokale, przepuszczając je przez znakomite pre-ampy i kompresory. Także wzrosła moja świadomość głosu, która pomogła mi spoić produkcję wszystkich tych utworów.
Postaci dwóch współproducentów mocno wsparły MIN t, windując jej warsztat i pomagając w obraniu ostatecznego kształtu materiału. Z Alexem poznaliśmy się w mojej pracy, gdzie tworzyliśmy komercyjne projekty muzyczne. Kiedy usłyszał moje utwory, bardzo chciał pomóc mi przy produkcji tej płyty. Alex skomponował utwór „Lights”, do którego ułożyłam wokale. Z Leo Abrahamsem (producentem The Editors, Paolo Nuttiniego, Reginy Spector, Jona Hopkins i wielu innych) poznaliśmy się poprzez mojego menagera. Leo także bardzo spodobała się moja muzyka i postanowiliśmy zacząć współpracę. Leo zmiksował cały album, ale też dodał gitary i dodatkową produkcję na paru kawałkach. Był także moim mentorem, jeśli chodzi o budowanie brzmienia płyty. Współpracowało nam się świetnie, ponieważ czułam, że to ja jednak jestem główną producentką i kiedy coś nie brzmi tak, jak powinno, próbował mnie naprowadzić tak, żebym to ja dopracowała te brzmienia. Miałam wynieść z naszej współpracy jak najwięcej. Czuł też, że nie chce się aż tak bardzo wtrącać w moje produkcje – uważał, że są moje i to sprawia, że są wyjątkowe. Neo soul MIN t jest dość nietuzinkowy, otwarty na wiele wpływów, nie zawsze gładki i grzeczny. Na Shot To Pieces jest kilka naprawdę mocnych, niemal eksperymentalnych momentów. Nie chcę, żeby moje utwory były przewidywalne. Te eksperymenty wynikają z mojej obrazowości i emocjonalności w robieniu kawałków. Czasem czuję, że coś powinno w tym momencie mnie zaskoczyć i idę po to. W utworze „Fight Freeze Flight” jest wiele sampli, które nagrywałam sama chodząc po Berlinie, ale także takich, które mają w sobie historię. Przerywnik solo pianina w tym utworze to nagranie z mojego egzaminu ze szkoły jazzowej, transkrypcja solówki Oscara Petersona. Kiedy go znalazłam na swoim dysku, wiedziałam że chcę zsamplować go gdzieś w tym utworze. Eksperymentowałam także sporo ze swoim głosem – można to usłyszeć np. w tytułowym utworze.
Dla MIN t głos to wszechstronne narzędzie. Zdarzało jej się rapować, na nowym albumie można trafić na wielopiętrowe harmonie. Chciałam się wyżyć wokalnie, aranżując wiele harmonii i trudnych partii do zaśpiewania. Na Shot To Pieces znajduje się utwory, które z powodzeniem można nazwać zaangażowanymi. „Tiger” to wyraz kobiecej siły przekazywanej z pokolenia na pokolenia, a „Głos” to już wprost komentarz do obecnej sytuacji politycznej w Polsce. Te zaangażowane teksty są zasługą mojej siostry Patrycji, przez którą też mogę wyrazić swoje poglądy i emocje w świetnej formie lirycznej. Jeśli chodzi o „Tiger”, to na pewno odnosi się mocno do poczucia własnej siebie, czasem swojej inności – np. na rynku muzycznym. Wiem, że trudno jest mi się wpasować w społeczno – muzyczne normy, chociaż wiele osób chciałoby inaczej. Np. naciskając na śpiewanie po polsku, powrót do Polski bo łatwiej, stworzenie muzyki, która byłaby przystępniejsza i podobałaby się większej publiczności. Ja po prostu chyba zbytnio nie potrafię się wpasować i spełnić tych oczekiwań, za co płacę pewną cenę. Oczywiście, mam momenty, kiedy myślę, co zrobić aby się wpasować, ale wywołuje to tylko więcej presji i stresu, obniża poczucie własnej wartości. Ale właśnie o tym jest „Tiger”. Aby wystawiać pazury, a nie je chować – bardzo chce w to wierzyć. No a „Głos”… Był po prostu jakimś moim ukłonem w stronę Polski i do tego gówna, które się tam wyprawia. Wiedziałam jakoś od małego, że nie jest to miejsce do końca dla mnie, dlatego już tam nie mieszkam. Ale po prostu przykro się patrzy na to, że ludzie którzy zostali i nie chcą wyjeżdżać, muszą się tak użerać i walczyć. Chciałam dodać im trochę otuchy – chociaż piosenką, bo ja umiem tylko pisać piosenki.
Shot To Pieces to intrygujący krążek i rzadki wpis do katalogu polskiego neo soulu. A już za tydzień MIN t szykuje klip do utworu „Tiger”. Mamy tylko nadzieję, że na następną płytę artystki nie będziemy musieli czekać kilka lat.