Zjedli kota? Wykorzystują i okłamują przyjezdnych? Wspierają ideę ludobójstwa? Narażają dzieci na niebezpieczeństwo? Mała społeczność z Tennessee znalazła się w ogniu krytyki po swojej socialmediowej ofensywie.
Świat jest wielki. Ale nieustannie się kurczy i globalizuje – internet burzy wszelkie informacyjne i komunikacyjne bariery (na dobre i na złe), a ilość bodźców, które czyhają na nasze zmysły zdaje się wzrastać wykładniczo, a nie liniowo. Więc może by tak ukryć się przed tym całym rozgardiaszem? Wyjechanie na wieś jest jakimś rozwiązaniem. Dla wielu osób atrakcyjniejszym rozwiązaniem mogą być jednak komuny i małe, samowystarczalne społeczności, które wybierają tę konkretną drogę życia, by móc operować swoim tępem i proponować alternatywny, świadomy lifestyle.
Przez lata właśnie za jedną z tego typu enklaw uchodziło The Garden. Założona 12 lat temu jako Shut Up and Grow It społeczność zajmuje ponad 21 akrów zielonej przestrzeni na obrzeżach Lafayette – miasteczka znajdującego się blisko północnej granicy stanu Tennessee. Mieszkańcy zajmują 5, przerobionych na miejsca sypialne, autobusów szkolnych oraz 3 małe domki. Na miejscu działa też wspólna świetlica w osobnym budynku. Wszystkie wspomniane konstrukcje zostały zbudowane lub przerobione przez miejscową społeczność. The Garden, wedle informacji zawartych na stronie grupy, robi wszystko, by być samowystarczalne. Podstawą działalności komuny jest uprawa warzyw, owoców i innych plonów bez użycia pestycydów. Większość naturalnych skarbów powstaje dzięki zaangażowaniu ludzkich rąk ze sporadycznym użyciem maszynerii. Wśród mieszkańców i mieszkanek tej enklawy są także dzieci. Społeczność szczyci się proekologicznym nastawieniem oraz świadomością dotyczącą wpływu na środowisko, ma w swoje DNA wpisane antykapitalistyczne postulaty oraz, wedle wspomnianych informacji, nie posiada lidera (a w zasadzie “ma samych liderów”).
Najciekawszą częścią funkcjonowania The Garden jest jednak fakt, że komuna ta jest (a w zasadzie do poprzedniego weekendu była) otwarta dla wszystkich. Ogólnodostępny, podany w internecie adres zachęcał nie tylko do odwiedzenia społeczności w celu zainspirowania się konkretnymi rozwiązaniami, namawiał także do dłuższego pobytu. Do miejsca tego można było więc przybyć w dowolnym momencie i w takim samym je opuścić. Niektórzy internauci piszą, że kilkakrotnie pojawiali się tam na kilkutygodniowe lub kilkumiesięczne turnusy, inni mieszkają tam stale od lat. Trzeba jednak zaznaczyć, że taka praktyka jest rzadkością. Podobne instytucje z reguły są bardzo wybredne w przyjmowaniu nowych członkiń i członków. Brak jednak jakichkolwiek informacji, by ta polityka kiedykolwiek zaszkodziła grupie.
Od kilku tygodni The Garden jest jednak jednym z najgorętszych tematów amerykańskich mediów społecznościowych. Sieć zaczęły zalewać bowiem oskarżenia i domysły, że ta samowystarczalna społeczność w rzeczywistości jest kultem, który swoją polityką otwartości próbuje pozyskać nowe osoby. Zapalnikiem dla tych teorii była wzmożona socialmediowa aktywność dwójki mieszkańców działki w okolicach Lafayette. Jednym z nich jest niejaki Tree, sympatycznie wyglądający rudzielec z UK, który mieszka w The Garden od kilku miesięcy. W tym czasie stał się jednak nieoficjalnym rzecznikiem całego przedsięwzięcia. Na swoim TikToku z bardzo dużą częstotliwością publikował relacje z farmy, pokazywał codzienne aktywności, rozmawiał z przyjezdnymi i stałymi zamieszkującymi. Każdy tego typu upload był opatrzony adresem miejsca. Dla wielu osób taka taktyka wydała się sprzeczna z jakąkolwiek logiką. Czy taka utopia faktycznie może sobie pozwolić na niemal stuprocentową otwartość i rzekomą transparentność, którą mają wykazywać wspomniane filmy? Czy można mówić o bezpiecznym środowisku, skoro w każdej chwili każda osoba może się tam pojawić? Co z bezpieczeństwem dzieci znajdujących się na tym terenie? Skoro inicjatywa szczyci się brakiem lidera lub liderki to czemu Tree jest tak aktywny w swoich staraniach przyciągania nowych osób? Walle portali społecznościowych, komentarze pod postami, storiesy i nawet artykuły twierdzące, że The Garden z perspektywy postronnych wydaje się być w rzeczywistości kultem, który kreuje w internecie nieprawdziwą i niewiarygodnie przyjazną twarz, zaczęły rosnąć jak grzyby po deszczu, a sprawa zaczęła się toczyć z impetem kuli śniegowej.
Najskuteczniejszym narzędziem do komentowania całej sprawy stał się Youtube, a na sprawę rzuciła się gromada youtuberów chętnych do zgarnięcia łatwych klików. Dobrym przykładem tego typu działania jest wideo autorstwa Swell Entertainment – twórczyni, która może się poszczycić niemal 200 tysiącami obserwujących. W 25 minut prowadząca objaśnia całą sprawą, raz po raz przestrzega też, by pod żadnym pozorem, mimo ogólnodostępnych koordynatów, nie jechać do The Garden, które regularnie nazywa kultem. Rzeczone wideo jest jednak naprawdę marnym przykładem internetowego dziennikarstwa. Prowadząca w kółko powtarza te same tezy oparte przede wszystkim o anonimowe komentarze internatów oraz TikTokowe uploady Tree i Rel (innej prominentnej mieszkanki farmy) i wytyka im, że są podejrzane. Jej wywodowi nie towarzyszą jednak żadne logiczne przykłady czy objaśnienia. Jej przydługa wypowiedź opiera się głównie na buzzwordach. W drugiej połowie pojawiają się świadectwa jednej z osób, która mieszkała w The Garden przez jakiś czas i zdaje się potwierdzać część zarzutów, które krążą po sieci. Historią, która ma pogrążyć społeczność jest anegdota o tym, że kilka osób zabiło i zjadło kota, który się tam przypałętał. W internecie tłumaczono to faktem, że zwierzę zabiło kilka młodych kurczaków, a mieszkańcy nie chcieli by mięso w jakikolwiek sposób się zmarnowało. Na społeczność pada jednak widmo satanizmu. Inne relacje wspominają, że część mieszkających tam ludzi zaprzecza istnieniu pandemii, a maseczki są na farmie rzadkością. Niektórym przypisuje się słowa o naturalnej regulacji przeludnienia oraz pochwalaniu ludobójstwa.
Jedną z niewielu godnych faktycznej uwagi relacji jest świadectwo Huntera Robinsona, który umieścił na Youtube 10-minutowy film, w którym opowiada o swoich doświadczeniach z czasów mieszkania w TheGarden. Potwierdza w nim, że większość osób fatalnie traktuje tam zwierzęta (zwłaszcza psy i koty), a całość jest słabo zarządzana i opiera się na wyzysku osób, które przyjeżdżają na miejsce, są mamione perspektywą adaptacji i asymilacji, a po dwóch tygodniach ciężkiej pracy informowane, że jednak nie przeszły vibe checku i nie mogą dłużej zostać na miejscu. Podkreśla, że The Garden nie jest więc kultem religijnym, ale jest nim jako grupa, która eksploatuje innych pod przykrywką wspólnego życia w idyllicznej komunie.
To być może najpewniej spór natury semantycznej natomiast prawdopodobne jest, że, jak wiele współczesnych przedsięwzięć, The Garden nie jest wolne od cwaniactwa i wykorzystywania innych. Wydaje się to jednak w tej chwili jedynym pewnikiem w całej sprawie. Komuna zamknęła w miniony weekend swoje, otwarte przez 12 lat bez przerwy, bramy. Nie podano żadnego wyjaśnienia, ale można ze spokojem przypuszczać, że w ostatnim czasie po prostu zaczęło się tam pojawiać za dużo osób szukających sensacji lub wyjaśnień. Niezależnie od tego, czego się jeszcze dowiemy (jeśli czegokolwiek), na chwilę obecną cała sprawa pokazuję, że internetowy szum często służy przede wszystkim osobom, które czerpią korzyści z monetyzacji treści, a poszukiwanie prawdy najlepiej zostawić osobom, które zajmują się tym zawodowo lub wiedzą jak to robić. Na chwilę obecną możemy obserwować cyfrowy śmietnik, z którego nikt nie czerpie żadnych korzyści, a ciężko udowodnić, że ktoś (poza zwierzętami) faktycznie na tym ucierpiał.