Rozpoczęły_liśmy czerwiec, Miesiąc Dumy, czyli najwspanialszy czas w roku! Dla osób LGBTQ+ to ważna okazja do świętowania własnej tożsamości oraz osiągnieć ruchu na rzecz równouprawnienia.
To czas radości i docenienia siebie, brokatu, bliskości i wspólnoty, jednak nie chodzi tylko o świętowanie – Pride to także protest. To szansa dla wszystkich queerów na całym świecie, by zwrócić uwagę na niesprawiedliwości, z którymi wciąż boryka się społeczność, a niestety dyskryminacji, szczególnie w Polsce, nie brakuje. Ruch Pride w takiej odsłonie, jaką dziś znamy i kochamy, istnieje tylko dzięki niestrudzonej pracy aktywistów i aktywistek, którzy na przestrzeni dekad robili_ły wszystko, aby świat wysłuchał osób LGBTQ+ i okazał należyty im szacunek. Tak więc na dobry początek kilka faktów i krótka lekcja historii na temat ruchu Pride.
Miesiąc Dumy obchodzimy w czerwcu z powodu zamieszek w Stonewall Inn
28 czerwca 1969 roku około 2 nad ranem nowojorska policja robi nalot na gejowski bar Stonewall Inn. Zaczęło się od standardowej wówczas procedury, czyli rekwirowania alkoholu i legitymowania gości, szybko doszło do eskalacji konfliktu, aż w pewnym momencie Sylvia Rivera rzuciła w policję butelką z baru, krzycząc Gay power! Wieść o aresztowaniach szybko się rozeszła, w geście solidarności pod bar zaczęli napływać geje, lesbijski, osoby transpłciowe i drag queens z całego Nowego Jorku. Rozpoczęte w nocy zamieszki trwały łącznie przez kilka dni, a osoby LGBTQ+ stanowczo pokazały, że mają dość życia w ukryciu. Rok później aktywiści zorganizowali marsz upamiętniający pierwszą rocznicę zamieszek w Stonewall w Nowym Jorku, dziś powszechnie uważa się, że pierwszy marsz Pride miał miejsce właśnie w NYC w 1970 roku. Ruch szybko się rozprzestrzenił, a osoby LGBTQ+ w Stanach Zjednoczonych i Europie chciały stanąć w obronie swoich praw. Rok później marsze odbywały się w Bostonie, Dallas, Milwaukee, Londynie, Paryżu, Berlinie Zachodnim i Sztokholmie. Należy pamiętać jednak, że w pierwszej linii protestów o równouprawnienie szły przede wszystkim osoby transpłciowe i osoby niebiałe, jak wspomniana już Sylvia Rivera, Marsha P. Johnson czy Miss Major Griffin-Gracy.
Pride było odpowiedzią społeczności na postrzeganie osób LGBTQ+ jako chorych psychicznie
Homoseksualizm jest przestarzałym terminem medyczno-prawnym, pochodzącym z XIX-wiecznej psychiatrii. Nie używamy tego określenia, od kiedy w 1990 roku homoseksualizm został usunięty przez WHO z listy chorób. W zamian mówimy „homoseksualność”, którą rozumiemy jako element tożsamości ludzkiej. Tak więc w latach 50. i 60. w Stanach Zjednoczonych homoseksualizm uważany był za chorobę psychiczną, a niektóre osoby LGBTQ+ były poddawane pseudonaukowym praktykom „nawrócenia” prowadzonym przez psychiatrów. To, w połączeniu z faktem, że homoseksualizm był w większości miejsc kryminalizowany, oznaczało, że osoby queer były spychane na margines i czuły, że ich tożsamość jest czymś, czego należy się wstydzić. Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne wykreśliło homoseksualizm z list chorób i zaburzeń psychicznych w 1973 roku, co jest zasługą wczesnych lat ruchu Pride. Idea tego, że osoby LGBTQ+ powinny być dumne z bycia sobą, do dziś stanowi fundament ruchu Pride.
W Polsce wciąż nie ma równości małżeńskiej, a osoby transpłciowe i niebinarne muszą pozywać własnych rodziców, by zmienić marker płci w dokumentach.
Mimo rozmaitych projektów ustaw, które trafiały do Sejmu, wciąż nie mamy dokumentu rozpoznającego związki partnerskie w świetle prawa ani ustawy o równości małżeńskiej. Podobnie nadal nie ma ustawy regulującej najważniejsze kwestie dotyczące zmian w dokumentach dla osób transpłciowych. Wymóg pozywania rodziców w wypadku konieczności zmiana markera płci istnieje od 1995 roku, ale więcej o dekadach zaniedbań praw osób trans przeczytacie tutaj. Jedyną pociechą jest fakt, iż mimo homofobicznej nagonki PiS i Kościoła oraz tego, że Polska pozostaje najmniej bezpiecznym i przyjaznym krajem w Europie dla osób queerowych, jednak powoli rośnie akceptacja praw osób LGBT+. Z roku na rok społeczność zyskuje coraz większą widoczność w mediach, więc miejmy nadzieję, że równości praw obywatelskich doczekamy się szybciej niż później.
Nie zapominajmy o rodzimych ikonach ruchu na rzecz osób LGBT+
Zaczynając od tego, że podobno XV-wieczny król Polski Władysław Warneńczyk był gejem, przez poetkę Marię Konopnicką, która przez lata żyła w związku z Marią Dulębianką, po aktywistów i aktywistki na rzecz praw osób LGBT+. Jednym z pierwszych gejowskich działaczy powojennej Polski był Ryszard Kisiel – współzałożyciel stowarzyszenia Lambda i założyciel miesięcznika „Filo”, w którym publikował gejowskie przewodniki po Warszawie. Warto pamiętać również o Izabeli Jarudze-Nowackiej, wieloletniej parlamentarzystce i wicepremierce w rządach Belki, zdeklarowanej feministce, która wielokrotnie uczestniczyła w demonstracjach osób LGBT+. Robert Biedroń to nie tylko pierwszy wyoutowany prezydent polskiego miasta, ale również założyciel Kampanii Przeciw Homofobii. Przede wszystkim jednak polski ruch na rzecz równouprawnienia nie istniałby bez niezwykle odważnych i silnych osób aktywistycznych, takich jak Yga Kostrzewa, Katarzyna Szustow, Arek Kluk, Bart Staszewski czy Anton Ambroziak. Śledźcie organizacje aktywistyczne i osoby zaangażowane w walkę o prawa osób LGBTQ+, to oni i one codziennie dają nam nadzieję na lepsze jutro.