Kultowe reality show kończy po 14 latach. Czy to sygnał zmian w jednej z najbardziej tradycyjnych, telewizyjnych form?
Za jedną z matek współczesnej kultury celebryckiej uważa się Kim Kardashian, poniekąd słusznie – to ona wyniosła podejście do prywatności jako kolejnego chodliwego towaru na nowy poziom, a eksploatację marki własnej doprowadziła do niemal naukowej formuły. Keeping Up With The Kardashians, reality show skupione na celebryckiej rodzinie, stało się międzynarodowym przebojem. Wpływ rodu Kardashianów na kulturę popularną jest potężny: Kim, Kendall, Kylie i reszta ferajny stały się – na dobre lub na bardzo, bardzo złe – idolkami i upragnionym wzorem kariery. Moda, kosmetyki, gry, a nawet hip-hop – pod dotknięciem Kardashianek drżały całe światy. Kim właśnie ogłosiła na Instagramie, że po 14 latach i 20 sezonach Keeping Up With The Kardashians w 2021 skończy swój bieg.
To wydarzenie kończy pewną epokę w telewizji. Tradycyjne reality shows trzymają się świetnie, ba, nawet serwisy streamingowe inwestują bądź to w licencjonowanie (Keeping Up With The Kardashians można zobaczyć na Netflixie), bądź własne produkcje tego typu. Odejście takiego giganta stworzy pustkę na rynku, która będzie znamienna. Nie da się ukryć, że wpływ reality shows, szczególnie tych celebryckich, na społeczeństwo jest raczej negatywny. Owszem, jest wiele osób oglądających je ironicznie (a nawet postironicznie), ale prezentowane w nich postawy i aspiracje to piekielny katalog najgorszych cech późnego kapitalizmu. Pozycja Keeping Up With The Kardashians jako guilty pleasure niewiele tu zmienia. Czas pokaże, czy kres programu wpisze się w szerszy trend ewolucji reality shows, czy nawet ich końca w obecnej formie.