Szeregowy poseł, który de facto rządzi krajem, w ostatnim wywiadzie daje popis homofobii i formułuje niedemokratyczne groźby.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości w wywiadzie dla tygodnika Sieci kontynuuje nienawistną, homofobiczną linię partii, zaostrzoną przed wyborami prezydenckimi. Wydawać by się mogło, że po wyborach, w których instrumentalna nienawiść odegrała kluczową rolę, Kaczyński i jego ugrupowanie spuszczą z tonu. Nic bardziej mylnego – przez wewnętrzne rozgrywki w obozie Zjednoczonej Prawicy frakcja Zbigniewa Ziobry narzuciła wojnę kulturową, a prezes postanowił ją kontynuować. W prorządowym tygodniku znajdziemy wiele niepokojących wypowiedzi, ale te są chyba najgorsze: Ci, którzy nie walczyli – przykładów z Europy nie brakuje – przegrali. Ja ręki do tego, żebyśmy przegrywali z tym, co uważam za zagrażające samym fundamentom naszej cywilizacji, nie przyłożę. (…) Z tym nurtem, który dzisiaj tak atakuje, walczyć trzeba – choć rozumnie. Rozumnie nie znaczy, że nie walczyć albo walczyć z jakąś niebywałą łagodnością czy bez gotowości użycia wszystkich środków, którymi dysponuje państwo w obronie prawa. Co ciekawe, prawo zakłada równość i tolerancję, ale nauczyliśmy się, że reprezentanci PiS nie tyle interpretują je po swojemu, co wprost je łamią. Czy to oznacza więcej akcji podobnych do tej, jaką mogliśmy zobaczyć na Krakowskim Przedmieściu po aresztowaniu Margot? Czas pokaże, ale te słowa dają powody do niepokoju.

Zresztą dalej znajdziemy kolejne, sprzeczne z historią, złote myśli: Próbuje się wmówić społeczeństwu, że to jest normalne, a to jest całkowity rozkład samego fundamentu społecznego, następstwa pokoleń, tego wszystkiego, co pozwoliło rozwinąć kulturę opartą na chrześcijaństwie w wymiarze materialnym i duchowym, co dało postęp ludzkości. Szeregowy poseł Jarosław Kaczyński do tej pory nie wykazał wkładu w to osławione następstwo pokoleń, więc na jego miejscu uważalibyśmy z takimi opiniami.

WIĘCEJ