Azjatycki Festiwal Filmowy „Pięć Smaków” rusza już 16 listopada!
I
8 lipca Japonią wstrząsnęła wiadomość o śmierci premiera Shinzo Abe, który zginął w wyniku postrzelenia przez 41-letniego zamachowca Tetsuyę Yamagamiego.
Premier Abe reprezentował prawicową Partię Liberalno-Demokratyczną i zabiegał o zmianę artykułu 9 tuż powojennej Konstytucji, który mówi o tym, że Japonia wyrzeka się prawa do wojny (serio, jest takie prawo i ma całkiem długą historię), a także nie będzie utrzymywać sił zbrojnych. Motyw zabójcy nie był jednak polityczny. Motywem – to zabrzmi filmowo – była zemsta.
Abe i inni politycy z jego kręgu blisko współpracowali z Kościołem Zjednoczeniowym, czyli Ruchem pod Wezwaniem Ducha Świętego dla Zjednoczenia Chrześcijaństwa Światowego. Ruch powstał w Korei Południowej w latach 50. Jego cele to „ochrona rodziny” i promowanie małżeństw heteroseksualnych, a także działalność antykomunistyczna. Do Japonii Kościół Zjednoczeniowy dotarł nieco później, w ramach swoistej międzynarodówki antykomunistycznej. Ta krótka charakterystyka brzmi niepokojąco, jednak w kontekście zabójstwa Abego sęk w tym, że Kościół czerpie fundusze bezpośrednio od swoich członków. Dopuszcza się przy tym wyłudzeń znacznych sum pieniędzy, niekiedy całych majątków – jak w przypadku matki Yamagamiego, którą doprowadził do bankructwa. Yamagami, nie mogąc sięgnąć najważniejszych przedstawicieli Kościoła Zjednoczeniowego, postanowił zemścić się na blisko współpracującym z nimi premierze Abem (notabene w Japonii politycy są słabo chronieni, co zapewne teraz się zmieni).
Nie ma wątpliwości, że Shinzo Abe i partyjni bonzowie wiedzieli o haniebnym procederze. Przymykali na niego jednak oko, bo poparcie Kościoła Zjednoczeniowego i podobnych szemranych organizacji niejednokrotnie okazywało się języczkiem uwagi w czasie wyborów, lecz teraz kolejne ofiary głośno mówią o wyłudzeniach Kościoła Zjednoczeniowego. Wybuchła afera, której skutki trudno przewidzieć.
II
Tymczasem sekcja Japan Feel-Good 16. Azjatyckiego Festiwalu Filmowego Pięć Smaków, który rozpocznie się już 16 listopada, niesie wyciszenie i ukojenie w coraz bardziej niespokojnych czasach. W programie znalazło się 8 filmów ukończonych między 2005 a 2022 rokiem; 4 z nich miały premierę już po wybuchu pandemii w 2020 roku. Czy do filmowej świątyni relaksacji i dobrego samopoczucia przedostały się mniej lub bardziej trafne antycypacje kryzysu?
Nieszkodliwy spoiler alert: i tak, i nie. Jednym z bohaterów Letniej opowieści (2020) w reżyserii Shuichiego Okity jest Tomomitsu, który by stanąć na czele sekty religijnej, zostawił żonę Yuki i kilkuletnią córkę Minami. Żona jednak znalazła męża, na którego może liczyć, a córka wyrosła na mądrą, wrażliwą nastolatkę. Po latach Tomomitsu poszukuje kontaktu z dziewczyną, wysyłając enigmatyczny sygnał. Minami postanawia odnaleźć ojca.
To właśnie ojcostwo staje się jednym z głównych wątków Letniej opowieści. Okita w subtelny sposób zadaje pytania o wzorce bycia dobrym tatą, dzięki czemu jego film staje się skuteczną odtrutką na toksyczne style męskości. Reżyser zgrabnie łączy przy tym melancholijne kino drogi z ulotnym coming-of-age, a wykreowany przez niego świat zaludniają barwne postacie, jak transpłciowa jasnowidzka urzędująca na zapleczu imponującego antykwariatu. W takim towarzystwie religijna sekta zdaje się koszmarem, który już dawno prysł, zostawiając miejsce na drobne cuda życia codziennego.

III
Czyli na naturalne środowisko kotów. W swoich filmach chętnie „obsadza” je Naoko Ogigami, jedna z ulubienic publiczności Pięciu Smaków. Nazwisko japońskiej reżyserki i scenarzystki na kinowym afiszu wręcz gwarantuje sold out. Ogigami zjednała sobie pięciosmakową widownię zamiłowaniem do tyleż absurdalnego, co ciepłego poczucia humoru oraz zrozumieniem wobec najróżniejszych dziwactw, natręctw i niezręczności, które, jak wiadomo, lubią o sobie przypominać w najmniej właściwym momencie. „Jesteś okej, taki, jaki, jesteś” – zdaje się uspokajać Ogigami, dzięki czemu jej kino zyskuje wymiar oczyszczający, uwalniający i uspokajający. Reżyserka przyciąga też osoby zmęczone ciągłym dyscyplinowaniem przez strażników takiej czy innej poprawności, także niżej podpisanego. Zresztą przegląd jej twórczości mógłby nosić tytuł, nie inaczej, Japan Feel-Good.
Naoko Ogigami dotychczas pokazała na Pięciu Smakach swoje cztery filmy. Podczas dziewiątej edycji (2015), w ramach sekcji Kino japońskich reżyserek zaczarowała Okularami (2007) i Kotem do wynajęcia (2012). Pierwszy z tych utworów opowiada o emerytowanej profesorce, która udaje się na ustronną wyspę w poszukiwaniu spokoju ducha. Spotkania z lokalsami przynoszą wiele zabawnych sytuacji, a film nabiera ciepłych, optymistycznych barw. Z kolei Kot do wynajęcia to już tytuł kultowy nie tylko w kociarskich kręgach, i przyjdzie przyjrzeć mu się osobno, ponieważ znalazł się w tegorocznym programie w sekcji Japan Feel-Good. Po seansie odbędzie się spotkanie poświęcone pamięci Jagody Murczyńskiej, jednej z organizatorek festiwalu, wybitnej znawczyni kina japońskiego, zmarłej w lutym tego roku. Naoko Ogigami należała do jednej z ulubionych reżyserek Jagody Murczyńskiej, której pamięci dedykowana jest tegoroczna edycja Pięciu Smaków.
Jedna zanim o Kocie, należy jeszcze wspomnieć o innych dokonaniach filmowych Ogigami. I tak pokazany na 11. Pięciu Smakach (2017), nomen omen, film Po nitce do kłębka (2017) porusza stabuizowany w konserwatywnej Japonii temat transpłciowości. Reżyserka z niezwykłą uważnością opowiada historię transpłciowej kobiety, jej partnera i jego siostrzenicy, którzy stają się dla siebie rodziną. To jeden z najlepszych japońskich filmów o rodzinie. A konkurencja Yasujiro Ozu i Hirokazu Koreedy jest przecież wyjątkowo mocna.
W zupełnie innej tonacji reżyserka nakręciła Jadłodajnię pod mewą (2006), najwcześniejszy z jej omawianych tu filmów, który został pokazywany na 14. Pięciu Smakach, czyli 2 lata temu. W Jadłodajni spotyka się bowiem absurdalny humor z minimalistyczną inscenizacją. Trudno, żeby było inaczej, ponieważ film opowiada o introwertycznej Japonce, która postanowiła założyć kawiarnię w Helsinkach, a więc stolicy legendarnie małomównych Finów. No cóż, co mogło pójść nie tak?
Największa gwiazda Jadłodajni pod mewą to arcyfotogeniczny kot. Koty zaludnia…, ups, zakociają świat Sayako, głównej bohaterki wspomnianego Kota do wynajęcia. Dziewczyna prowadzi bowiem swoistą wypożyczalnię kotów. Zaopatrzona w wózeczek zwieńczony parasolem, pod którym wylegują się kociaki, przechadza się wzdłuż wody. Z megafonu płynie jej osobliwy zaśpiew zachęcający do wypożyczenia futrzaka.
Interesy idą słabo, bo klientów tyle co, ekhm, kot napłakał. W dodatku Sayako nie ma serca, aby oczekiwać zapłaty większej niż symboliczna. Dziewczyna użycza bowiem kota tylko, jeśli zainteresowana osoba ujmie ją swoją wrażliwością i wzbudzi w niej zaufanie. W tym gronie szczególnie wrażenie robi opuszczona przez zapracowanego syna kobieta, która już dawno przekroczyła smugę cienia. Nie chce umrzeć w samotności. Wcześniej jednak upewnia się, że po jej śmierci kot nie zostanie sam. Umrzeć – tego się nie robi kotu/ Bo co ma począć kot/ w pustym mieszkaniu.
Wszystkie postacie obdarzone zaufaniem przez Sayako łączy pustka, która pewnego dnia wdarła się w ich życie i stale się powiększa. Tę pustkę – twierdzi bohaterka – dobrze wypełnić kotem. Pytanie tylko jak wielka musi być pustka w życiu samej Sayako, skoro wokół niej praktycznie nie ma ludzi, za to pełno kociaków?
Lecz Sayako niczym kot chodzi własnymi drogami. To marzycielka, która nosi kolorowe ciuchy, a w swojej pięknej rupieciarni – wybitna scenografia! – snuje odważne plany. Jest wśród nich, a jakże, zamążpójście. Jednak koty bynajmniej nie torują drogi do ckliwego happy endu, nic z tych rzeczy, Ogigami jest zbyt wytrawną reżyserką na takie numery. Pozostawia swoją kojącą opowieść w melancholijnym zawieszeniu. Kot do wynajęcia to portret outsiderki odmalowany w ciepłych barwach, z życzliwością. Przedstawia Sakayako, taką jaka jest – trochę niezręczną, z trudem odnajdującą się wśród ludzi. Ale to outsiderka ciekawa, dobroduszna i wielkiego serca. Bez wątpliwości powierzyłbym jej moje pieski.