Jakie środki bezpieczeństwa zachować? Jak do wielkiej fiesty na cześć odmrażania gastronomii będą przygotowane lokale w różnych częściach miasta? Każde jedno miejsce ma nieco inną strategię.
Nadchodzi godzina zero. Od 15 maja, w ramach znoszenia kolejnych obostrzeń wprowadzonych w odpowiedzi na pandemię wirusa COVID-19, noszenie maseczek przestanie być obowiązkowe na świeżym powietrzu. By ją zdjąć trzeba być jednak oddalonym o 1,5 metra od innych osób. W praktyce więc w większości miejsc i tak trzeba będzie je nosić. Tego samego dnia gastronomia ponownie otworzy się stacjonarnie – przez dwa tygodnie jedynie w ogródkach. A ponieważ pogoda jest zachęcająca, będzie to oznaczało spore zainteresowanie wszystkich chętnych do wypełznięcia z czterech ścian i zjedzenia lub napicia się czegoś pod chmurką.
Wytyczne dotyczące działalności na świeżym powietrzu są jednak nieprecyzyjne – odnoszą się wyłącznie do ogródków ze stolikami, nie precyzuje się ile osób może przy nich zasiąść, ważna jest jedynie magiczna granica w postaci 1,5-metrowego odstępu. Zamówienia powinny być realizowane jedynie za pośrednictwem obsługi w maseczkach. Wszystko wskazuje jednak na to, że bary na zewnątrz i w lokalach zaczną działać. Trudno się dziwić, dla przedsiębiorców, którzy jeszcze są w stanie działać to ostatni moment, by móc mieć nadzieję na przetrwanie i chociaż częściowe odrobienie strat. Wiele lokali w dużych miastach już teraz zapowiada, że równo z wybiciem północy rozpocznie przyjmowanie gości na zewnątrz. Szykuje się więc weekendowa feta zapowiadana jako ostateczny powrót życia towarzyskiego, restauracyjnego i barowego. Ale formuła ta nadal jest enigmatyczna i z wielu względów logistycznie nieidealna. Nie do końca wiadomo jak właściciele lokali mają egzekwować wytyczne od swoich gości. Wielu stoi przed trudnym wyborem – czy nadal wstrzymać się z jakąkolwiek stacjonarną działalnością ze strachu przed rozprzestrzenianiem się wirusa czy pójść z prądem i, tak jak wiele innych osób, zacząć odrabiać straty.
Pogadaliśmy z managerami i właścicielami kilku miejsc w Warszawie ulokowanych w różnych punktach stolicy o ich planach dotyczących najbliższej działalności – zarówno stricte gastronomicznej jak i kulturalnej.
Na początek eksplorujemy samo serce miasta. Właśnie w nim, w bliskim towarzystwie dawnego Domu Partii, który jest domem wielu popularnych miejscówek, znajdują się Zagrywki. Otwarty w zeszłym roku activity bar kusi odwiedzających przede wszystkim atrakcjami w rodzaju karaoke, minigolfa czy beer ponga. Na powrót do wnętrza i zabawę goście będą musieli poczekać jeszcze do 28 maja. O planach na najbliższe dwa tygodnie opowiada założyciel Zagrywek, Igor Konefał: – Startujemy z działalnością już o północy z piątku na sobotę. Zagrywki Odpalamy głównie dlatego, że wszyscy w okolicy będą działali – newonce bar, Rakieta, Zamieszanie czy Cuda na kiju. Ludzie przychodzą do nas przede wszystkim, aby korzystać z atrakcji i to jest to dla nas priorytet. One będą dostępne dopiero od 28 maja. System ich rezerwacji już ruszył. Przez te dwa tygodnie będziemy działali w ogródku i robili co w naszej mocy, by było bezpiecznie. Jeśli chodzi o wnętrze to mamy szczęście, Zagrywki są duże, więc, wpuszczając jedną osobę na 15 metrów kwadratowych, będziemy mogli pomieścić nawet 100 osób i zapewnić działanie wszystkich aktywności. Połowa stolików będzie jednak niedostępna, a obsługa będzie to egzekwować. Zdaję sobie sprawę z tego, że te obostrzenia są dużo bardziej uciążliwe dla mniejszych lokali.
Konefał widzi jednak dylemat, przed którymi staje większość gastronomii. – Mam osobiście dość mieszane uczucia. Jako przedsiębiorca, który przez dłuższy czas utrzymywał zamknięty lokal bez możliwości świadczenia żadnych usług, chciałbym już wrócić do normalnej działalności. Przez ostatnie 12 miesięcy działaliśmy tylko przez 4. Rząd pozwala nam się otworzyć, a ludzie są wygłodniali rozrywek. Nie chcemy jednak zgubić w tym zdrowego rozsądku. Będziemy przypominać gościom, by zachowywali dystans i zastanowili nad kwestiami bezpieczeństwa. By być w stu procentach uczciwymi wobec siebie, moglibyśmy poczekać i nie otwierać się w eksperymentalnej formie. Ale wtedy alternatywą dla wszystkich będą nielegalne rejwy, które wydają się dużo bardziej niebezpieczne. Jako lokale działające przy dawnym Domu Partii, nie jesteśmy w stanie kontrolować całego placu. Pracujemy nad komunikatem, który będzie wzywał do odpowiedzialnych zachowań – zachowywania dystansu, noszenia nadal maseczek, szczepienia się. To jest sytuacja, do której zostaliśmy niejako zmuszeni. Władze przesuwają odpowiedzialność na nas. Jest to ciężkie, mamy teoretyczną możliwość otwarcia i działania. Rozumiem większość osób, które korzystają z tej opcji, bo są zdesperowane i to ostatni moment, by zacząć odrabiać straty. Chcielibyśmy, żeby było normalnie, ale tak jeszcze nie jest. Musimy zrobić ostatni krok, by jesienią było już dobrze. Nie chcę, żebyśmy musieli stawać przed perspektywą ponownego zamknięcia po wakacjach – mówi i przewiduje, że przez dwa najbliższe weekendy ruch w tych okolicach będzie bardzo duży.
Po drugiej stronie Wisły, na praskim podwórku przy 11 Listopada 22 działa niestrudzenie Klubokawiarnia Chmury, która przed pandemią regularnie organizowała imprezy i koncerty, a przez ostatni rok, z krótką przerwą, musiała się skupić na dowozie pizzy, która także powstaje w lokalu. To także jedno z miejsc, które wznawia działalność stacjonarną wraz z wybiciem godziny duchów, o czym mówi manager Łukasz Milej: – Odpalamy ogródek w Chmurach równo o 23:59 z piątku na sobotę. Ograniczenia będą takie, że będzie można siedzieć w ogródku, a odstępy między stolikami będą wynosić 1,5 metra. Sporego ruchu spodziewamy się przede wszystkim w sobotę wieczorem ze względu na Noc Muzeów.
Do lokalu będzie można wejść tylko by skorzystać z toalety oraz z baru i będą w nim obwiązywać maseczki oraz dezynfekcja rąk. Nie przewidujemy setów DJ-skich i imprez na zewnątrz. Od 28 maja będziemy mogli wpuścić ludzi do środka, ale nie przekraczając 50% dostępnych miejsc i zamierzamy się tego trzymać. Naszą drugą miejscówkę, plenerowy Rejs, odpalamy z kolei w sobotę w samo południe – mówi Milej.
To właśnie nadwiślańskie bulwary, po ścisłym centrum miasta będą się zapewne cieszyć największym zainteresowaniem spragnionych relaksu Warszawiaków. Nad rzeką znajduje się mnóstwo różnych lokali, w tym Paloma w siedzibie Muzeum Sztuki Nowoczesnej nad Wisłą. To jednak jedno z miejsc, które nie zamierzają startować o północy 15 maja. – Nie bawimy się w otwieranie o północy. Wszyscy inni to zrobią, a nasi pracownicy się wyśpią i przyjdą w sobotę rano – wtedy otwierają się nasze oba lokale: Paloma nad Wisłą oraz Pacyfik – mówi Katarzyna Zbikowska, współwłaścicielka i managerka obu wspomnianych miejsc i dodaje: – Liczymy na rozsądek wszystkich gości, bo teoretycznie na powietrzu nie trzeba będzie nosić maseczek, ale należy zachować przy tym odpowiedni dystans. Uciążliwą sprawą jest to, że nie za bardzo wiadomo jak będą egzekwowane obecne obostrzenia, wskazania same w sobie są dość wątłe. W Palomie od 28 czerwca przy brzydkiej pogodzie będzie można siedzieć w środku przy 50% zajętych miejsc – będziemy używać połowy stolików oraz starali się nie dopuścić do sytuacji, w której ludzie będą się tłoczyć. Przewidujemy wydarzenia z muzyką, ale bez parkietu – wyłącznie chillout. Nie będzie ani ambientu, ani Jamiroquaia – podsumowuje działalność Palomy Zbikowska. Restauratorka widzi także pozytywne efekty lockdownu, chociaż zaznacza, że przyniósł on mnóstwo strat i postawił tysiące osób w fatalnej sytuacji: – Pozytywnym aspektem jest to, że stawki w gastronomii wzrosły. Ludzie, którzy wracają do pracy mogą liczyć na lepsze godzinówki niż przed pandemią. To oczywiście efekt tego, że wszyscy przewidują duże obłożenie, a knajpy na gwałt szukają osób do pracy za barem.
Idąc wzdłuż Wisły na południe będziemy mogli z kolei dotrzeć do Fali przy Płycie Desantu 3 Dywizji Piechoty. Prowadzona przez spółdzielnie socjalną Pogłos (która zarządza klubem i niezależnym domem kultury o tej samej nazwie na styku Żoliborza, Muranowa i Woli) miejscówa wyprzedzi wszystkich innych. Już od 14 w piątek będzie tam można tam wpaść na bezalkoholowe napitki lub 100% roślinne menu wprost z Lokal Vegan Bistro. Członkowie spółdzielni, Karol Czerniakiewicz i Gosia Dębecka, nie kryją się z tym, że chcą zachować wszelkie środki bezpieczeństwa, ale obecne regulacje nie są przejrzyste: – Nie planujemy nic spektakularnego. Przepisy są bardzo mętne – nie wiemy co dokładnie będzie można robić w najbliższym czasie. Otwieramy się w zasadzie testowo oferując wyłącznie jedzenie i napoje. W piątek 14 maja do 23:59 nie sprzedajemy alkoholu, a z wybiciem północy w gronie znajomych wznosimy toast za rozpoczynający się, trzeci letni sezon Fali nad Wisłą. Przykładamy dużą wagę do środków bezpieczeństwa. Mierzymy temperaturę pracownikom regularnie, muszą też obowiązkowo nosić maseczki. Dostosowujemy się i na bieżąco będzie się dostosowywać do wszelkich regulacji. Chcielibyśmy wrócić do koncertów i imprez, ale tylko wtedy gdy będą faktycznie dozwolone. Pogłos z kolei pozostaje zamknięty. Na razie otwieramy wyłącznie Falę nad Wisłą – mówią spółdzielcy.
Reasumując, życie kulturalne i rozrywkowe powoli wraca. Będziemy się mogli spotkać w wielu ulubionych miejscach. Ten etap działalności gastronomii jest jednak nadal jakimś eksperymentalnym buforem, a jak najszybszy powrót imprez, koncertów i innych wydarzeń, które teraz nie mogą się odbywać w dużej mierze, niestety, nadal zależy od naszej zbiorowej roztropności. Jeśli zamierzacie dziś wychylić inauguracyjną kolejkę w plenerze to na zdrowie! Warto jednak dostrzec i zachować w pamięci podwójne znaczenie tego zwrotu.