Cyryl I, patriarcha Moskwy i całej Rusi, w niedzielnym kazaniu winił liberalne wartości Zachodu za inwazję Rosji na Ukrainę.
Rosyjska Cerkiew Prawosławna była oskarżana o sprzymierzanie się z oficjalnie świeckim Kremlem za rządów Putina. Nikogo nie powinno zatem dziwić, że 11 dni po wybuchu wojny zwierzchnik kościoła rosyjskiego wciąż jej bronił.
Według przywódcy rosyjskiego kościoła parady to test lojalności wobec zachodnich rządów, które separatystyczne republiki Ukrainy zasadniczo odrzuciły. Cyryl I twierdzi, że wojna toczy się o to, po której stronie Boga stanie ludzkość w przepaści między zwolennikami gejowskich parad – lub zachodnimi rządami, które na to pozwalają – a ich przeciwnikami we wspieranej przez Rosję wschodniej Ukrainie.
Parady równości mają na celu zademonstrowanie, że grzech jest jedną z odmian ludzkiego zachowania. Dlatego, aby dołączyć do klubu tych krajów, trzeba wyprawić paradę równości – powiedział w kazaniu 6 lutego.
Od ośmiu lat podejmowane są próby zniszczenia tego, co istnieje w Donbasie – kontynuował moskiewski patriarcha, odnosząc się do regionu, w którym Kijów od 2014 roku toczy wojnę z separatystycznymi republikami. A w Donbasie kategorycznie odrzucono tak zwane wartości, które dziś oferują ci, którzy twierdzą, że mają władzę światową.
Cały ten bełkot miał na celu przedstawić rosyjską inwazję na Ukrainę w apokaliptycznych barwach, jako konflikt znacznie ważniejszy niż polityka.
Jeśli ludzkość zaakceptuje, że grzech nie jest pogwałceniem prawa Bożego, tylko odmianą ludzkiego zachowania, wówczas ludzka cywilizacja upadnie – dalej ciągnął. Jak chodzi o nas, nie możemy się doczekać tego upadku cywilizacji, którym rozmaici klerycy uwielbiają od wieków straszyć.