Debiutancka powieść Nicka Cave’a o dążeniu do zrozumienia siebie i świata, o walce z samotnością i przeciwnościami losu. Euchrid, kaleki chłopiec z religijnej społeczności, zostaje odrzucony przez najbliższych. Jego inność nie mieści się w wąskich ramach prowincjonalnego świata, przez co musi samotnie mierzyć się z wyzwaniami, które stawia przed nim życie. Nick Cave kreuje wizjonerski, pełen symboli i oryginalnych metafor kosmos. Jego poetycka opowieść wciąga od pierwszej strony. Gdy oślica ujrzała anioła; to niezwykle oryginalne dzieło nie tylko dla fanów muzyki Australijczyka. Po raz pierwszy opublikowana w 1989 roku, ukazuje się teraz w odświeżonym przekładzie Jerzego Łozińskiego.
FRAGMENT:
V
Pamiętam, jakem, doszedłszy siedmiu lat, siedział na stopniach werandy, popatrując na trzcinowe pola tam, gdzie niczym kosa rozcina je Maine Road, którą w obłokach czerwonego pyłu toczyła się pierwsza z ciężarówek załadowana materiałami wiezionymi aż z Vargustone; a gdym tak spoglądał, nadsłuchiwałem też i słyszałem, jak kierowca redukuje biegi, a potem znowu zmienia, kiedy wykręcił już na drogę – zwaną teraz Glory Trail, Drogą Chwały – która od Maine odchodzi na wschód, dokładnie naprzeciw prawie nieużywanej ścieżki, idącej na zachód wzdłuż północno-zachodniego skraju pól i o jakieś sto jardów mija frontowy ganek budy mojej. Zastanawiam się, jak też nazwą ją, moją dróżkę, teraz, gdy stała się tak głośna.
Patrzę, jak ciężarówki drapią się po stoku, zwanym teraz Glory Hill, Pagórkiem Chwały, na jego płaski szczyt. A mój pagórek? Jak nazwą pagórek mój?
„Ciężarówki te, nie są one stąd, nie są. Wiozą drewno z jakiegoś dużego miejsca. Vargustone, na mój rozum. Tak i z całą resztą, robotnikami, architektami, wszystkim. Tak to musi być”.
Coś takiegom pewnie sobie myślał, siedząc na schodkach, a było lato i rok czterdziesty.
VI
„Parę słów na temat przodków Euchrida. Jego ojciec, Ezra, urodził się w 1890 roku pośród bujnych wzgórz Black Morton Range, w słynnym, chociaż w większości nienaniesionym na mapy regionie gęsto porośniętych niecek i pagórków. U ich podnóża szczerzą się koryta wyschniętych potoków, stoki porastają gęste krzewy, które wyżej przechodzą w wysokie drzewa i splątane wrzośce.
Na wschodniej granicy biegnie niebezpieczna, piaszczysta droga, która na przełomie wieków okryła się niesławą z powodu tajemniczego zaginięcia ponad dwudziestu podróżnych, chcących pokonać pasmo w poszukiwaniu szczęścia, które miało ich ponoć czekać na wschodzie.
Śledztwo prowadzone w sprawie podróżnych z Black Range („Morton” pojawił się
w oficjalnej nazwie dopiero w 1902 roku) rzuciło podejrzenie na rychło wytropionego niejakiego Toada Mortona, którego dziennikarze ochrzcili Black Mortonem, Czarnym Mortonem. Toada, tępego świniarza, wyrzuciła z domu własna rodzina po tym, jak znaleźli w chlewie martwego, pokrytego muchami wieprzka, z wyraźnymi śladami ludzkich zębów w miejscu, gdzie odgryziono mu tylną nogę. Kiedy zobaczyli, jak Toad, pokryty świńskim gównem, wysysa golonkę, pognali go ze swej doliny, on zaś, dotknięty do żywego Goliat, którego wyrzekła się własna krew, wałęsał się po jarach i parowach bez przyjaciół i towarzystwa, jeśli nie liczyć stada demonów, które wierzgały i świerzbiły w jamach i mrocznych szczelinach jego złego, szalonego i nikczemnego umysłu. Toad zaszywał się na poboczu owej zdradliwej wschodniej drogi i ochoczo napadał na samotnych jeźdźców nadających się do zaspokojenia jego piekielnych gustów.
Gdy znaleziono go w małej pieczarze nieopodal drogi, nie miał na sobie nic z wyjątkiem o wiele za dużych butów i chmary much, utuczony na ludzkich strzępach z dawno minionych posiłków. Przykucnął w rozpłatanym brzuszku ciepłej jeszcze dziewczynki i mlaskając, spożywał twarz jej nieszczęsnego, pozbawionego głowy ojca, zawieszonego jakąś stopę nad ziemią, został bowiem nadziany na szpiczasty pal.
Spoglądając na ciemniejącą w jasnym wejściu pieczary grupę tropicieli, zwalisty, samotny Toad zawołał, wskazując na trupy: „Braciszkowie, więc wy mnie znaleźli! Wracamy do dom! Siadajcie, żarcia nie zabraknie!”. Dwie gorące łzy spłynęły mu po policzkach i uśmiechnął się do nich ciepło, ukazując ostro spiłowane zęby.
Grupą tropicieli, która wyruszyła z Salem, dowodził zastępca szeryfa Cogburne. Ówże Cogburne zastrzelił Toada Mortona na miejscu jak psa. Przy drodze biegnącej wschodnim skrajem Black Morton Range znajduje się duża kamienna tablica, na której białą farbą wymalowano:
UWAGA! MIEJSCE MORDERSTW MORTONA!
Zdrożony wędrowcze, wstrzymaj tu konia,
By chwilę pomyśleć o ludzkim potworze,
Na szczęście już nigdy się tu nie dokona
Żaden z wszetecznych czynów Mortona.”
Toad Morton był najstarszy z piętnaściorga dzieci. Po nim był Luther, dalej Er. Po Erze przyszła kolej na Nuna, nazwanego tak po ojcu, w tym też roku narodził się Gad. Zaraz po nim następował Ezra, po którym w rodzinie pojawiły się trzy dziewczynki: Lee, Mary Lee i Mary. Dalej Ezekiel. Ślepy Dan. Mały Fan, który umarł w wieku trzech i pół roku. Angel, która jako czternastolatka miała troje własnych dzieci. I wreszcie Batho oraz Ben, który też szybko zabrał się z tego świata, trawiony przez jakąś niezidentyfikowaną dziedziczną chorobę, której jako dwulatek poddał się ostatecznie.
Tak więc ojciec Euchrida, Ezra, był szóstym w niekończącym się najwyraźniej potoku chlipiących, zasmarkanych potomków. Zmienił nazwisko z Morton na Eucrow w roku 1925, kiedy udało mu się umknąć jednej z grup płatnych morderców, które terroryzowały okolicę w ramach niesławnej akcji zaprowadzania porządków przez szeryfa Cogburne’a. Już jako kilkulatek Ezra zaczął cierpieć pod brzemieniem wszetecznych praktyk jego krewnych. Drzewo rodowe było tak poplątane, jak wrzośce zarastające udręczone wzgórza. Odbierające wzrok bóle głowy, katatonia, spazmy, transy, nagłe wybuchy niepohamowanej wściekłości
były na porządku dziennym. Nie miał pojęcia, czy stanowiło to, czy nie, następstwo kazirodczych związków jego przodków.
Problem dziedzictwa bardzo dręczył bogobojnego Ezrę, który potrafił z pamięci cytować obszerne fragmenty Pisma. Biblia była jedyną książką, której obecność w domu akceptowała jego matka, Ezra zaś był jedynym z licznego rodzeństwa, którego udało się jej nauczyć czytać. Nawet jeśli Ezra niósł brzemię złej krwi, ciężar ten pozostawał gdzieś głębiej ukryty.
Albowiem młody Ezra nie miał tych wszystkich zdradzieckich znamion, które nie oszczędziły jego rodzeństwa: tępota twarzy, nieporadna mowa, ociężały chód. Nijak nie dałoby się go nazwać odrażającym, a na jego wygląd w żaden sposób nie wpłynęła występność przodków. Miał silne plecy, proste nogi i bujną czuprynę. Zęby, chociaż zbyt duże i zbyt liczne, były silne, oczy zaś, niebieskie oczy, odrobinę wyblakłe, odrobinę dzikie, niezależnie od napadów szału i nagłych transów nie burzyły harmonii twarzy. Ani ich nie mrużył jak Gad, ani nie był ślepy jak Dan, ani też zezowaty jak pomylona Angel.