Jak dobrze widzieć wreszcie większą różnorodność na ekranie.

Bajki z dzieciństwa pamiętam przede wszystkim tak: wpadające w ucho piosenki, istotne lekcje na temat moralności i rozmaite przygody głównie białych bohaterów. Ku mojemu pozytywnemu zdziwieniu, taka formuła na szczęście coraz szybciej odchodzi w zapomnienie, bajki są coraz bardziej różnorodne, a twórcy myślą o odpowiedniej reprezentacji i przekazują istotne lekcje. W nowej animacji Netflixa Morska bestia główna bohaterka oprócz gigantycznych potworów mierzy się przede wszystkim z siłą propagandy.

Morska bestia została wyreżyserowana przez przez Chrisa Williamsa, współautora Vaiany Wielkiej szóstki, która zdobyła Oscara. Film opowiada historię dawnego królestwa, które toczyło nieustanną walkę z gigantycznymi, groźnymi potworami morskimi. Maisie Bramble – sierota, która straciła rodziców w walce z bestiami – ma obsesję na punkcie łowców morskich potworów. Marzy o karierze łowczyni, więc zakrada się na statek myśliwski, by rozpocząć swoją wielką przygodę.

Akcja filmu osadzona jest w jednej z wielu luźnych wersji XVII-wiecznej Europy, przez co można by się spodziewać, że Morska bestia pójdzie w ślady innych dzieł fantasy, jak Władca pierścieni czy Gra o tron i wypełni obsadę głównie białymi mężczyznami, by zostać wiernym europejskiej historii. Przecież to właśnie białym heteroseksualnym mężczyznom najczęściej pozwalano sprawować władzę, dlatego zapisali się na kartach historii jako bohaterowie, a kobiety i osoby o innej rasie lub etniczności są w dużej mierze zapomniane. Nic bardziej mylnego, bo Morska bestia idzie w przeciwnym kierunku. Załoga legendarnego statku „Niezwyciężony” jest bardzo różnorodna, z czarną główną bohaterką Maisie na czele.

Przy każdej próbie wprowadzenia większej różnorodności na ekrany, zwłaszcza w przypadku filmu z aktorami nieanimowanego, podnoszą się krzyki na temat końca wolności artystycznej, a nawet fałszowaniu historii w imię poprawności politycznej czy dyskryminacji białych facetów. W przypadku takiej Gry o tron czy Władcy pierścieni można ten zarzut łatwo odrzucić, bo świat tam przedstawiony zawiera smoki, ogry i magiczne przedmioty. Skoro większość uniwersum jest zmyślona, co tak naprawdę powstrzymuje nas przed złożeniem wielorasowej i wieloetnicznej obsady? Odpowiedź jest prosta: nasze bardzo teraźniejsze uprzedzenia. Temat robi się bardziej skomplikowany w przypadku filmów czy seriali historycznych, na które patrzymy w zdecydowanie bardziej realistyczny sposób, jakby faktycznie miały wiernie przedstawiać przeszłość. Pamiętam międzynarodową aferę związaną z obsadą serialu Anne Boleyn (2021), w którym tytułową rolę zagrała czarna aktorka Jodie Turner-Smith. Informacja ta spotkała się z natychmiastową reakcją nie tylko publiczności, ale i krytyków filmowych, którzy otwarcie sprzeciwiali się temu, by niebiała kobieta została obsadzona w roli królowej Tudorów. Prawda jest taka, że filmy historyczne w dalszym ciągu są jedynie umowną wizją przeszłości, jaką oferuje nam reżyser lub reżyserka bardziej na podstawie naszych wyobrażeń na temat danych czasów niż konkretnych faktów. XV-wieczni dworzanie i dworzanki mieli zdecydowanie większe problemy z higieną niż jest to nam przedstawiane, w filmach i serialach o Tudorach wszyscy są zazwyczaj młodzi, piękni, czyści i umalowani, natomiast w rzeczywistość mocno odbiegała od tego wyobrażenia. Samemu Henrykowi VII przez znaczą część dorosłego życia dokuczała jątrząca się w nodze rana, a później i otyłość. Ciekawe, że gdy mówimy o kolorze skóry aktorki lub aktora tak łatwo znaleźć zagorzałych obrońców dokładności historycznej, a w przypadku wieku czy czystości mało kogo to interesuje.

Nie jest niczym odkrywczym stwierdzenie, że branża filmowa i ogólnie rozrywkowa odzwierciedla i kształtuje nasze społeczeństwo i kulturę. Niestety, przez długi czas przemysł ten zmagał się z problemami na tle różnorodności i inkluzywności. Funkcjonował w skostniałej patriarchalnej, seksistowskiej i rasistowskiej strukturze. Na szczęście zaczynamy rozumieć, że to jak przedstawiamy świat na ekranie ma duże znaczenie dla budowania inkluzywnej, wielokulturowej rzeczywistości poza nim. Czarni mężczyźni czy osoby trans byli latami przedstawiani zazwyczaj w negatywnym świetle. To z kolei wpływa na traktowanie ich w prawdziwym świecie: pogłębia problem dyskryminacji na rynku pracy, gorszego traktowania przez ochronę zdrowia a nawet może wpłynąć na surowsze wyroki wydawane przez sędziów przesiąkniętych obrazami czarnych przestępców. Na szczęście zmiany w obsadzie są coraz bardziej widoczne. W miarę jak społeczeństwo ewoluuje, a świat wreszcie włącza się do globalnej dyskusji na temat kwestii rasowych, rośnie presja by studia filmowe tworzyły filmy, które naprawdę przedstawiają świat takim, jakim jest: niejednorodnym. Choć pozostaje jeszcze wiele do zrobienia, a przed nami długa droga do równości, to ekranowe zmiany ostatnich dwóch lat napawają nadzieją, że zmierzamy w dobrym kierunku. Jak donosi Variety reprezentacja czarnych aktorów_ek i niebinarnych osób aktorskich znacznie wzrosła od początku pandemii zarówno w telewizji, jak i filmie. Wnioski te oparte są na badaniu przeprowadzonym w latach 2020-2021 i dotyczą zmian w castingach do scenariuszy. W 2021 Filmowe Uniwersum Marvela również poczyniło spore postępy. W prawie każdym nowym wydaniu franczyza, jak nigdy dotąd, wzmocniła reprezentację różnych płci, ras, seksualności i umiejętności. Pixar natomiast ma wypuścić film o tranpłciowej nastolatce.

Zmiany te sprawiają, że przyjemniej ogląda się takie bajki, jak Morska bestia, które idą o krok dalej i oprócz odpowiedniej reprezentacji mierzą się również z bardziej skomplikowanymi tematami dotyczącymi historii, obiektywności źródeł, struktur władzy i dziedzictwa wojny. To bajka, która zwraca uwagę widzów_ek na niezwykle ważną umiejętność krytycznego myślenia i ostrzega przed siłą propagandy, jednocześnie zapewniając sporą dozę rozrywki. Nieustraszona Maisie nie jest jeszcze tak osadzona w królewskiej ideologii, jak inni, starsi, dłużej indoktrynowani bohaterowie. Morska bestia to cenna lekcja dla każdej i każdego, przypomina nam, że utrwalenie w konkretnym światopoglądzie, sprawia, że przestajemy widzieć, jak działa świat. Warto pamiętać o tym, nie tylko w przy oglądaniu filmów.

WIĘCEJ