Mam obsesję, nie wysyłajcie pomocy.
Gry From Software to moje przekleństwo od dawna. Na przestrzeni trylogii Dark Souls, Bloodborne’a (gra wszechczasów, nie podejmujmy jałowych dyskusji), Demon’s Souls, a nawet Sekiro (od którego się ostatecznie odbiłem, rozpacz nad tym faktem trwa do dziś) wyklepałem tysiące godzin na różnych platformach. Japońskie studio, od kiedy znaczącą figurą stał się Hidetaka Miyazaki, księgowy zmieniony w wizjonera, dostarcza specyficznej rozrywki. Gry From są wymagające (choć uczciwe), skąpane w tysiącach stron tekstu opisującego świat przedstawiony, tożsame z inspirującymi settingami i piękno-turpistycznym kierunkiem artystycznym. Na przestrzeni lat wyszły z niszy w stronę światła, co nie do końca spodobało się w co bardziej toksycznych zakątkach społeczności. Zawsze będzie grupa, która obierze wąskie rozumienie dzieł popkultury za wyznacznik osobowości i zacznie nękać innych. W soulsbornowej społeczności furorę zrobiło hasło git gud, którym częstowano ludzi mających problemy z zagadkowymi mechanikami, czy trudniejszymi momentami, wdrukowanymi w te gry. Zjawisko nasiliło się po premierze Elden Ring, najnowszej gry studia, która sprzedała kilkanaście milionów egzemplarzy. Co, jak na dość nieprzystępny tytuł, jest wynikiem wręcz oszałamiającym. Elitaryzm jest kijowy, zawsze. A ograniczanie dostępu do tak inspirujących dzieł kultury, jak gry From Software, jest zwykłym szkodnictwem. Tymczasem społeczność rozwija się w ciekawe rejony, jak choćby w przypadku Let Me Solo Her, gracza, który oferował pomoc innym w pokonaniu najtrudniejszego bossa w grze. Robił to tak często i skutecznie, że dostał prawdziwy miecz od From Software. I jak tu się nie uśmiechnąć, szczególnie, że jego postać ma garnek na głowie i biega w samych gaciach. To jest strój, w którym można zaszlachtować boga!
Gra ukazała się pod koniec lutego, mamy końcówkę lipca. Patrzę na zegar wewnątrz gry, który wskazuje ponad 225 godzin. Jestem na drugim cyklu, tak zwanym New Game+, nie wiem, kiedy przestanę. Z moim serdecznym przyjacielem, z którym mamy wiele wspólnych tematów, a z którym widuję się średnio raz w tygodniu, od premiery gry nie rozmawiamy w zasadzie o niczym innym. To obsesja, na wielu poziomach, chciałbym myśleć, że uzasadniona. Nie będę was zanudzał czysto gejmerskimi sprawami, mechanikami walki, mnogości możliwości buildów, rodzajami czarów i tym podobnymi. Natomiast Elden Ring to jedno z najciekawszych dzieł popkultury, które podejmuje temat ewolucji ludzkiej duchowości. I na tym chciałbym się skupić. Wyjątkowy charakter gry wynika również z tego, że próbuje pokazać wschodnią i zachodnią perspektywę filozoficzną. A te różnią się drastycznie, zaczynając od samych podstaw. Na wschodzie wartością i sporą częścią religijnego i duchowego rdzenia jest balans między elementami. Dążenie do całości, przyjmowanie chaosu jako jednego ze składników, które ją tworzą. Zachodnia duchowość i religijność, szczególnie chrześcijańska, to walka dobra ze złem, manichejskie urządzenie świata, w którym jeden element musi zdominować drugi. To oczywiście znaczące uproszczenie, ale potrzebne do tego, żeby przekazać najważniejsze tematy Elden Ring bez rozpoczynania hermetycznego strumienia świadomości. Gra From Software przygląda się różnym formom duchowości przez design i historie swoich bossów i postaci. Są frakcje, które dążą do utrzymania cyklu życia i śmierci, inne chciały go przełamać i świat zapłacił za to wysoką cenę. Buddyjska Samsara (cykl reinkarnacji), nordycki Yggdrasil (drzewo życia, górujące nad światem gry), chrześcijański krzyż i wiele innych – religijna symbolika zapełnia Elden Ring na każdym kroku. Bynajmniej nie są to dekoracje, a punkty wyjścia do zadawania pytań o konsekwencje kolejnych duchowych wyborów. Hidetaka Miyazaki zawsze miał obsesję na punkcie cykliczności, mitologii, instytucji religijnych. Elden Ring to najgłębsza eksploracja tych tematów.
Weźmy choćby tragicznych bliźniaków, Morgotta i Mohga, którzy sprzeciwili się doktrynie Złotego Porządku (w zasadzie lokalny kościół katolicki). Oznaczeni jako heretycy, prezentowani jako demony, w subwersywnym geście w pełni przyjęli wizerunek narzucony przez religijną instytucję. Wyhodowali rogi, a na świat wypuścili Omeny, demoniczne kreacje walczące ze Złotym Porządkiem. Ta organizacja sama w sobie jest ostatnim poziomem religijnej ewolucji i źródłem tego, że świat pogrążył się w kryzysie. Czci Marikę, ludzką królową wyniesioną do statusu bogini, która dosłownie poświęciła się na krzyżu. Złoty Porządek bezwzględnie tropi herezję, jest jedyną instytucją, która ma rozległe wpływy w całym świecie gry. Wszystko zaczęło się od kontaktu z kosmosem, czy w formie Starszej Bestii, domniemanego bóstwa spoza naszej galaktyki, czy meteorytu, który po rozbiciu dał ludziom nowe możliwości. Elden Ring, przez płynny charakter czasu i przestrzeni w Ziemiach Pomiędzy (tak nazywa się kraina, w której rozgrywa się gra), pokazuje jednocześnie różne stadia i formy tłumaczenia sobie świata przez ludzi. Zaczynamy od ludów barbarzyńskich (tu ciekawostka: w czasach pierwszych ludzkich osad nazywano tak wszystkich, którzy żyli poza nimi, bez negatywnej konotacji, która pojawiła się później, głównie w czasach antycznego Rzymu). Te korzystały z bestialskiej magii, dzikiej, nieokiełznanej i nie do końca zrozumiałej. Tak, jak animalistyczne i czczące przyrodę kulty naszej rzeczywistości. Potem nadeszła era wojowników, silnie inspirowana mitologią skandynawską (i jej w dużej części wymyślonymi post factum elementami). Jako koniec tej odnogi duchowości dostajemy niemal wprost chrześcijański Złoty Porządek, oparty na silnej doktrynie i karaniu herezji. To jedna strona medalu, ta zachodnia. Tymczasem w Elden Ring są historie, które idą innym porządkiem. Sama Marika wisi na krzyżu, ale wcześniej zdążyła wydzielić z siebie męski aspekt: Radagona. Ten dualizm w jedności wprost odsyła do wielu różnych wschodnich filozofii i religii, od hinduizmu, przez buddyzm, aż po konfucjanizm. Siły, które chcą obalić Złoty Porządek, prezentują cały wachlarz alternatywnego rozumienia porządku świata: od dosłownego odwrócenia radykalnej doktryny kościoła, po zupełnie nową ścieżkę, która w akceptacji autodestrukcji widzi szansę na odnowienie. Przez achronologiczny charakter świata Elden Ring (wiele różnych epok nakłada się na siebie i przenika w ciągłym splocie), możemy jednocześnie uczestniczyć we wszystkich duchowych poszukiwaniach kształtujących Ziemie Pomiędzy. I dokonać trudnego wyboru, który na wieki zdeterminuje ich los. Zaczniemy kolejny cykl, który zmieli świat jeszcze bardziej, pochłoniemy go w chaotycznym płomieniu, a może ustanowimy nową władczynię, wiedźmę oddaną magii Księżyca?
Nieczęsto możecie przeczytać u nas o grach wideo, ale Elden Ring swoimi tematami idealnie wpisuje się w wątek duchowych poszukiwań, który chętnie eksplorujemy. Magiczne spojrzenie na rzeczywistość wraca do nas nie tylko dzięki new age’owym TikTokom, a wiele tradycyjnych instytucji religijnych znalazło się w zupełnym kryzysie. To kompleksowe i empatyczne spojrzenie na różne, historyczne formy religijności z Elden Ring, jest bardzo inspirujące. Zestawienie filozofii konfliktu i balansu, dokonane przez zespół spoza naszego kręgu kulturowego, to ciekawa perspektywa. Od razu zastrzegam – poczyniłem tutaj sporo uproszczeń i interpretacji, nie mówiąc o dziesiątkach wątków, które pominąłem, ale kierowałem się troską o was. Gry From Software prowokują interpretowanie, bo nie opowiadają swoich historii w tradycyjny sposób. To kreatywny proces, który prosi o zaangażowanie, uruchomienie kontekstów, dialog. Zupełnie opcjonalny – bo można przez sto godzin biegać z wielkim mieczem, mordować potwory i olać jakikolwiek lore czy fabułę. I to w Elden Ring jest piękne – rozrywka o dużym stopniu dopasowania do osoby grającej. Ziemie Pomiędzy czekają!