Wciąż szukamy sposobu na zrozumienie samych siebie.
Łatwo dać się wciągnąć w modę na dzielenie ludzi pod kątem typu osobowości. Żywimy nadzieję, że ułatwi nam to nawigowanie pośród pola minowego, jakim jest randkowanie lub szybko sprawdzimy, czy nowy współpracownik dobrze dobrze wpasuje się do zespołu. Za wszelką cenę pragniemy wejrzeć zarówno w nasze własne wnętrze, jak i innych ludzi – odkryć, co tak naprawdę się tam kryje. Łatwiej uwierzyć, że szef nas nie lubi, bo nasze znaki zodiaku nie są kompatybilne, a byłym nie wyszło, bo jest narcyzem. W końcu życie jest skomplikowane, więc naturalnie poszukujemy w nim struktury, kodu , porządku. Wiele z tych prostych odpowiedzi traktujemy z przymrużeniem oka, co jeśli okaże się, że mylimy się nawet co do tego, że ludzie dzielą się na ekstrowertycznych i introwertycznych? A jeśli nikt nie jest tym lub tamtym to, co jest pomiędzy?
Koncepcję tę zaproponował psychoanalityk Carl Jung w 1923 roku, według niego ekstrawertycy wolą angażować percepcję zmysłową i działanie w świat zewnętrzny, sterują nimi potrzeby i oczekiwania środowiska zewnętrznego. Z drugiej strony introwertyków opisał jako tych, którzy są bardziej skupieni na swoim wewnętrznym świecie refleksji, są rozważni i wnikliwi. To właśnie ten model stanowi podstawę popularnego testu osobowości Myersa-Briggsa. Innym sposobem porównania introwertyków i ekstrawertyków jest refleksja nad źródłem tego skąd czerpiemy energię. Nawet jeżeli lubisz spędzać czas w samotności, ale czujesz się pełny_a energii, gdy masz wokół siebie inne osoby, możesz być ekstrawertykiem, jeśli masz na odwrót i mimo iż lubisz być wśród ludzi, to potrzebujesz czasu dla siebie, raczej znajdziesz się po introwertycznej stronie spektrum. Niektórzy porównują to do bycia prawo lub leworęcznym, posiadanie dominującej ręki nie sprawia przecież, że druga ręka jest całkowicie nieruchoma lub bezużyteczna, po prostu naturalnie jesteśmy bardziej sprawni_e z tą jedną. Oczywiście tym dywagacjom daleko jest do nauki, ale jak już ustaliliśmy tego typu teorie pomagają ludziom lepiej identyfikować ich potrzeby interpersonalne.
Problem polega na tym, że mamy tendencję do postrzegania tych dwóch grup jako różniących się behawioralnie, często wykorzystując estrawertyczno-introwertyczne ramy jako szybki sposób kategoryzacji ludzi na podstawie określonych cech. Pewne cechy takie, jak uparty, towarzyski, optymistyczny lub hałaśliwy, są zwykle kojarzone z ekstrawersją, podczas gdy bycie dobrym słuchaczem, domatorem, łagodnie usposobioną osobą z social anxiety rzekomo świadczą o introwersji. Chociaż te łatki są przydatne, błędnie przedstawiają rzeczywistość i korzystanie z nich zakłada, że ludzie dzielą się na odrębne grupy ze względu na cechy osobowości, a tak nie jest. To po prostu grupy, które nie mówią nic pewnego o ludzkiej naturze. W ogóle nie ma żadnych podstaw, by sądzić, że to natura stworzyła introwertyków lub ekstrawertyków, ta struktura jest wadliwa, ponieważ oznaczałoby to, że na świecie faktycznie istnieją tylko dwa typy ludzi zdolne do posiadania tylko dwóch odrębnych grup cech, co jest zwyczajnie nieprawdziwe. Ludzie zazwyczaj sytuują się gdzieś pomiędzy, dlatego wymyślili ambiwertyka.
Ambiwertyk, którego pierwotnie opisał psycholog Edmun S. Conklin, to ktoś, kto znajduje się pośrodku, czyli nie jest ani introwertykiem, ani ekstrawertykiem. Ambiwertycy podobno mogą wygodnie przenosić się z jednego końca spektrum na drugie, problem z tą ideą jest, że pozostaje zakotwiczona w binaryzmie. W końcu, jeśli ambiwertycy poruszają się tam i z powrotem, koncepcja bycia pośrodku jest zbędna, ponieważ wszyscy po prostu ciągle się zmieniamy. Myślę, że większość z nas zgodziłaby się, co do tego, że zdolność danej osoby do bycia towarzyskim, nie jest żadnym wskaźnikiem jej osobowości lub poczucia komfortu społecznego. W świecie po pandemii zmieniły się też nasze sposoby na spędzanie czasu w samotności. Myślę, że każdy miał okres, o ile on nie trwa do dziś, że wyszedł z formy w kwestiach small talku czy spędzania czasu w większych skupiskach ludzi. Inni przez długie lockdowny w ogóle zamknęli się w sobie i można by powiedzieć, że na stałe przenieśli się do obozu introwertyków.
Jeżeli chodzi o wnioski na temat introwersji i ekstrawersji, to jedynym słusznym jest zauważenie, że korzystanie z jakichkolwiek ram, które pomagają nam lepiej zrozumieć siebie i otaczających nas ludzi, ułatwia nam życie, a dla większości to kwestia nawyku. Jak wykazało jedno z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie w Helsinkach, prawie każda osoba niezależnie od osobowości czuje się zmęczona lub wypalona po intensywnych kontaktach towarzyskich. Może to wszystko zależy od konkretnego kontekstu, firmy, środowiska i czasu, a może po prostu jesteśmy coraz bardziej zmęczeni tempem życia.