Sztuka wolna od zasad to nie zawsze dobry pomysł.
To żadna nowość, że wiele osób twórczych karmi się nie tylko krzywdą własną, ale także krzywdą innych. Kiedy wkracza się na terytorium cudzej traumy, kiedy chce się twórczo wykorzystać czyjeś doświadczenie w imię autentyczności, należy być szczególnie ostrożnym i kierować się empatią. Larry Clarke, reżyser kultowego filmu Dzieciaki z 1995 roku, raczej nie odrobił tej lekcji. Trudno oceniać jego prawdziwe intencje, ale historia powstawania tego tytułu idzie w poprzek wszelkim zasadom pracy na planie z nieletnimi. Romantyczny mit, jakim obrosły Dzieciaki, powinien zostać poddany krytycznej ocenie. We Were Once Kids, dokument Eddiego Martina, który można oglądać na tegorocznej edycji festiwalu Millenium Docs Against Gravity, podejmuje się tego zadania. Podchodzi do niego od strony osobistych historii aktorów i aktorek z Kids, ze szczególną uwagą skierowaną na dwa najbardziej tragiczne losy. To również kolejne rzucenie światła na Nowy Jork przed gentryfikacją, czyli zaniedbaną przez władze, pełną niebezpieczeństw plątaninę bloków, alei i placów.
We Were Once Kids więcej sugeruje, niż mówi wprost. Larry Clarke, reżyser Kids, jest tu przedstawiony jako człowiek, który na kilka lat wrósł w środowisko młodocianych skejtów z Washington Square, a po wyprodukowaniu filmu zniknął i uciął wszelkie kontakty. Harmony Korine, odpowiadający za scenariusz, również porzucił swoje dawne środowisko i dzisiaj jest jednym z najbardziej fetowanych twórców niezależnego kina (choćby Spring Breakers). Trudno go winić za ucieczkę z miejsca biedy i braku perspektyw, do tego w momencie pisania Kids miał 19 lat. Co innego Larry Clarke, który odmówił udziału w We Were Once Kids (Korine zresztą też). Być może z przyczyn prawnych, a może przez skupienie uwagi na trudnych losach skejterskiej ferajny, zbyt mało czasu poświęca się absolutnemu nadużyciu zaufania, jakiego dopuścił się Clarke wobec swoich aktorów i aktorek. Kids powstawało zupełnie obok wszelkich regulacji pracy na planie i z perspektywy czasu ówczesne dzieci ulicy wskazują, że warunki pracy i rzeczy, których wymagał od nich reżyser, nie były do końca w porządku. Clarke wielokrotnie eksplorował niezdrową obsesję na punkcie nieletniej seksualności – co niekoniecznie musi być dowodem na pedofilskie skłonności, bardziej elementem toksycznej kultury, która seksualizuje nastolatki. Sceny, które reżyserował – seksu, gwałtu czy imprezy – wymagały opieki psychologicznej, której ekipa nie zapewniła. Legendarny krytyk Roger Ebert zachwycał się autentycznością filmu, która odróżniała go od innych produkcji – rzeczywiście, robiła wrażenie, szkoda, że została osiągnięta niezbyt etycznymi sposobami. Wspomnienia aktorów i aktorek grających w Kids są dalekie od entuzjazmu, bo czasowy dystans pozwolił na chłodniejszą analizę sytuacji. A ta była, słowami Hamiltona Harrisa, niezbyt normalna. Jednym z bardziej szokujących momentów w dokumencie jest konferencja prasowa na festiwalu w Cannes, na której reżyser zupełnie nie potrafił lub nie chciał odpowiadać na pytania o problematyczne aspekty kręcenia filmu.

Larry Clarke zobaczył fascynującą społeczność i postanowił wykorzystać okazję. Trudno powiedzieć, czy od samego początku wiedział, że przekuje tę fascynację w projekt artystyczny. Kiedy robił research, kupował piwo i zielsko dzieciakom, które miały naprawdę mało lat. Albo inaczej: były w wieku ulicznym, który istnieje poza kategoriami wiekowymi, jest mieszanką przymusowej dojrzałości w pewnych kwestiach (używki, seks, oswojenie ze śmiercią i niedostatkiem, które są smutną codziennością) i emocjonalnej niedojrzałości, podyktowanej traumą porzucenia. Być może Clarke chciał im w jakiś sposób pomóc, ale to, że nakręcił film fabularny, a nie dokument, wydaje mi się dość znamienne. Nawet jeśli wystartował z dobrymi intencjami, to jego działania przed i po premierze filmu im przeczą. W trakcie uroczystej kolacji kończącej produkcję, kiedy ekipa miała już w rękach umowy dystrybucyjne i zaproszenia na festiwale filmowe, rozdawano po tysiąc dolarów obsadzie – jeden z aktorów nazwał to hush money. Kids stało się wielkim hitem, ale frukta tego sukcesu trafiły niemal wyłącznie do Larry’ego Clarke’a i Harmony’ego Korine’a. Młodziutki scenarzysta jest tu najmniej winny, ale dokument nie stawia reżysera w korzystnym świetle. Ten rodzaj artystycznej eksploatacji obszarów biedy i wykluczenia ma długą i bogatą historię. Choćby Paris Is Burning, kultowy dokument o scenie ballroom, o czym zresztą pisał u nas Danil Vitkovski. Clarke nie miał oczywiście obowiązku zająć się problemami swojej obsady, ale ostatecznie odrobina empatii by się przydała. Jego zniknięcie z życia młodocianych skejtów przy jednoczesnym zarabianiu na ich wizerunku (to nie tylko film, ale także seria zdjęć, które sprzedawał za tysiące dolarów – o ich istnieniu sami zainteresowani nie mieli pojęcia) wygląda bardzo źle. Nie był kronikarzem ich życia, który chciał pokazać światu cierpienie i naświetlić problem społecznego wykluczenia. Był jak turysta, który pojawił się na miejscu, wykorzystał doświadczenie lokalsów, a potem ruszył dalej, monetyzując obrazki z wyprawy.
We Were Once Kids to nie tylko pokaz problematycznego projektu artystycznego, ale także dowód na to, że w pracy z nieletnimi potrzebne są jasne, partnerskie zasady. Zarówno ekonomiczne, jak i psychologiczne. Nie wiem, czy kręcenie Kids pogłębiło traumę nieletnich aktorów i aktorek – chociaż to jest jak najbardziej możliwe – ale Clarke również nie zrobił wiele, żeby długofalowo wesprzeć swoją obsadę. Jordan Pierce jako jedyny odniósł jakiś sukces w branży filmowej, ale odebrał sobie życie, bo nie umiał poradzić sobie z własną głową. Harold Hunter wręcz upoił się sławą, ale bez siatki bezpieczeństwa spadł w śmiertelną otchłań uzależnienia. We Were Once Kids to niestety historia, jakich wiele. Wykluczone społeczności mogą być wykorzystywane, słabo opłacane i pracować w złych warunkach, bo nie wiedzą, że można inaczej. I zawsze znajdzie się ktoś, kto tę niewiedzę wykorzysta.
Millennium Docs Against Gravity zaczyna się już 13 maja! We Were Once Kids i mnóstwo innych wspaniałych filmów do obejrzenia w kinach stacjonarnie i później w onlinowej części festiwalu.