Mniej lub bardziej przymusowa kwarantanna zmusiła do dłuższej posiadówy w kuchni nawet tych, którzy wcześniej wbijali wyłącznie po to, żeby zrobić sobie herbatę. Siedzenie w domu skutecznie wzmaga chęć przetestowania swoich umiejętności przy garach. Problem pojawia się jednak, gdy po trzech całkiem udanych obiadach człowiek nie ma pojęcia co może jeszcze zrobić z makaronu lub ryżu.

Podczas poszukiwań jakichkolwiek wartościowych przepisów okazuje się, że domowa biblioteczka oferuje wyłącznie jakieś przypadkowe książki kucharskie, otrzymane na święta od ludzi, których średnio lubimy, a przepisy znanych i lubianych celebrytów kulinarnych często obfitują w składniki, których upolowanie w dzisiejszej postapokaliptycznej rzeczywistości graniczy z cudem.

Wtedy z ratunkiem przychodzą oni – zwykli ludzie, tacy jak ja i Ty, którzy w zamian za 100 złotych dzielą się swoimi kulinarnymi odpałami w periodyku Przyślij przepis!, dostępnym w każdym kiosku.

Jaki jest stan prasy drukowanej w naszym kraju każdy widzi. Ostatnimi laty dzieje się coraz gorzej – kolejne wartościowe tytuły zmniejszają nakłady lub z podkulonym ogonem przenoszą się do internetu. Istnieje jednak magazyn, który nieustannie bije rekordy popularności. Jest to… tak, zgadliście – Przyślij przepis!. Brakuje aktualnych danych na temat jego sprzedaży, lecz pod koniec września 2008 roku sprzedał się w nakładzie 1 046 213 egzemplarzy, bijąc tym samym wszelkie rekordy nadwiślańskiego rynku prasowego i sprawiając, że jego wydawcy zwiększyli nakład do 1 500 000 sztuk. Dla porównania, w tym samym roku wydanie chociażby Wprostu sprzedawało się w 112 865 egzemplarzy. W styczniu 2013 roku, już ze znacznie mniejszym nakładem, Przyślij przepis! wciąż plasował się na pierwszym miejscu pod względem popularności wśród czytelników. W kolejnych latach ślad oficjalnych danych się urywa, jestem jednak pewna, że wydawnictwo nadal święci nakładowe triumfy.

Niepozorna gazetka z przepisami okazuje się być tytanem polskiego rynku prasy drukowanej. Jak to się stało? Jaki jest jej sekret? Dlaczego lekarze jej nienawidzą?

Odpowiedź wydaje się być prosta: Przyślij przepis! jest szczery i egalitarny do bólu. Od prawdziwych ludzi, dla prawdziwych ludzi. Dosłownie każdy może go współtworzyć – przepisy publikowane na jego łamach są wyłącznie autorstwa czytelników, którzy w zamian za wzięcie udziału w tym wielkim projekcie dostają po 100 zł nagrody, jeżeli załączą zdjęcie potrawy, lub 75 zł, jeżeli poskąpią ilustracji. Autorzy dzielą się swoimi personaliami oraz zdjęciami, na których możemy zobaczyć ich uczciwe, niewyprasowane twarze. Zamiast wypacykowanych celebrytów, bohaterami prasowymi wreszcie stają się normalni ludzie, a wraz z nimi tony zapiekanek ziemniaczanych z wieprzowiną i sałatek z majonezem.

Jeżeli chodzi o kwestie merytoryczne oraz kulinarne, jedzenie prezentowane w Przyślij przepis! urokliwie balansuje na granicy nudnawego normictwa i skrajnego szaleństwa. Chociażby sałatka z kurczakiem potrafi wystąpić zarówno w wersji tak zwyczajnej, że spisywanie na nią przepisu można uznać za stratę czasu, jak i w psychodelicznej formie pod tytułem “gyros z makaronem”, która wygląda jakby admini genialnego fanpage’a ​Kuchenne Igraszki I-Grażki postanowili poszerzyć grono entuzjastów i wyjść ze swoim przekazem do prasy drukowanej.

Aby zrobić tę sałatkę (serio, to danie znajduje się w dziale ​Sałatki z mięsem)​ , potrzeba 2 filetów z kurczaka (czyli tyle, co na pełno-mięsny obiad dla dwóch osób), przyprawy do gyrosu, papryki konserwowej, ogórków konserwowych, kapusty pekińskiej, puszki kukurydzy, oczywiście majonezu i… makaronu z dwóch zupek chińskich. Cóż za fusion, co za kreatywność! A żeby było jeszcze ciekawiej, autor tego przepisu wcale nie każe tego makaronu gotować, a jedynie rozkruszyć i wrzucić do sałatki, aby uatrakcyjnić jej teksturę.

Możliwe, że mam jakieś spaczone poglądy na ten temat, ale termin ​sałatka​ zawsze kojarzył mi się lekkim posiłkiem, w którym dominuje zielenina. Poza nią, do miski powinna wjechać fura warzyw i ewentualnie jakiś element białkowy. Wiadomo, że można to później wszystko podlać kalorycznym sosikiem, lecz i tak dominujący akcent powinny stanowić tematy sałatowo-liściaste.

Moja wizja sałatki stoi jednak w totalnej opozycji do tej, jaką mają na nią autorzy publikujący w Przyślij przepis!. Ogólnie mówiąc, sałatką jest według nich wszystko co ma sos i nie podaje się tego na ciepło. W ich mniemaniu może to być zarówno połączenie makaronu z kurczakiem i majonezem, lub sałatka z krakersów, jajek, sera, oczywiście majonezu i tuńczyka – jedyną zieleniną w jej składzie jest szczypiorek do posypania, a całość jest ułożona w formie finezyjnego torciku.

Nie da się ukryć, że większość kartek magazynu promuje jedzenie dość siermiężnie i kaloryczne (ale za to jakie urocze!). Jednak z drugiej strony Przyślij przepis! to medium, które pod polskie strzechy od wielu lat wprowadza takie wynalazki jak granaty, bataty i ser halloumi oraz aktywnie je promuje poprzez pokazanie zastosowania tych produktów w praktyce.

Rewolucyjnych, lekkich czy pozytywnie intrygujących przepisów także tu nie brakuje. Sama kilka razy ugotowałam coś z Przyślij przepis! i cytując klasyczne wypowiedzi: “rodzina jadła, aż się uszy trzęsły!”.

Zachęcam do podbijania już szalonych statystyk czytelniczych tego periodyku – kosztuje jedyne 1,99, a gwarantuję Wam, że znajdziecie tam zarówno sporo kulinarnych memów (śmiech to zdrowie!), ale też kilka sensownych przepisów, które pomogą Wam zabić kwarantannową nudę w kuchni. żeby nie być gołosłowną, na koniec wrzucam przepisy na moje 2 ulubione dania z najnowszego numeru (po lekkiej redakcji):

 

Kotleciki kalafiorowe

Autorka: Małgorzata Wójcik z Kosowic

 

1⁄2 kalafiora

1 duża marchewka

szczypiorek

2 jajka

1 szklanka mleka

 

3⁄4 szklanki mąki
Kalafiora i marchewkę gotujemy w osolonej wodzie, odcedzamy. Następnie studzimy i dokładnie rozdrabniamy widelcem (nie miksujemy), szczypiorek siekamy

Jajka mieszamy z mlekiem, wsypujemy mąkę, dodajemy sól i pieprz. Mieszamy z marchewką i kalafiorem. Na rozgrzany olej kładziemy po łyżce ciasta i smażymy na rumiano.

 

Tureckie Bułki Poğaça

Autorka: Edyta Stachowiak z Bełchatowa

 

75 g masła

75 ml oliwy

sól

125 g jogurtu

2 jajka

1 łyżeczka octu

sezam

1 łyżeczka proszku do pieczenia

1,5 szklanki mąki pszennej

1 szklanka mąki pszennej typu graham

2 łyżki posiekanej natki pietruszki

50 g fety (sera oczywiście)

1 łyżeczka śmietany

 

Masło roztapiamy i studzimy, mieszamy z oliwą, jogurtem, jajkiem, jednym białkiem (żółtko zostawiamy na później), octem i szczyptą soli. Mąki osobno mieszamy z proszkiem. Stopniowo dodajemy suche składniki do mokrych. Dokładnie mieszamy i dzielimy na około 15 kawałków, które rozwałkowujemy.

Fetę kruszymy, mieszamy z natką i śmietaną, kładziemy na ciasto, formujemy bułeczki, które smarujemy żółtkiem i posypujemy sezamem. Układamy na blasze i pieczemy 20 minut w piekarniku rozgrzanym do 170 stopni.

WIĘCEJ