A ty wiesz, co masz w ascendencie?
Energetyczne kryształy, Merkury w retrogradacji i spiritual mindfulness. Wszędzie tego pełno. Duchowość chyba właśnie przeżywa swój peak w cyfrowym świecie – od memowych kont zodiakar przez amulety z AliExpress i stawianie tarota na Zoomie po webinary skupione na manifestowaniu bogactwa. Coraz częściej czytam o przyciąganiu dobrej energii, a new age’owy spirytualizm ma twarz kolejnych celebrytek – Tamary Gonzalez Perea, która w telewizji leczy dźwiękiem i Edyty Górniak – najstarszej kobietę na świecie, która nie wierzy w szczepionki. Nawet Jessica Mercedes ruszyła z własnym podcastem nie o modzie, a właśnie o rozwoju duchowym i drodze do wewnętrznego szczęścia. Łukasz Jakóbiak po nieudanej manifestiacji udziału w The Ellen Show i kilku latach nieobecności w mediach społecznościowych niedawno wrócił jako odrodzony lifestyle coach, który wspiera w odnalezieniu spokoju i życia marzeń. W 2015 Taco nawijał w „Białkoholikach” o dualistycznej naturze mieszczan XXI wieku – w tygodniu zielone smoothie i siłka a w weekendy walenie koksu i wódy. Siedem lat później mamy kolejny element układanki – duchowy self-care.
Nie zrozumcie mnie źle, sama lubię czytać horoskopy, mam bekę z zodiakarskich memów i chętnie poszłabym na reading tarota. Przecież wszyscy i wszystkie chcemy się w czymś odnaleźć, z czymś zidentyfikować. Szukamy narracji, które trafnie opowiedziałyby nam o nas samych. Dlatego udostępniamy relatable obrazki, na których nasz znak zodiaku został dopasowany do miejsca w Warszawie albo postaci z Euforii, bo choć astrologia wciąż jest częstym przedmiotem żartów, kultura internetu tchnęła w nią nowe życie. Aspekty osobowości i relacji międzyludzkich wyrażane za pomocą symboli zodiaku czy układu gwiazd odnalazły swoje miejsce w memach – niby śmiesznie, a jednak może się czegoś o sobie nauczyć.

Ponoć w obliczu stresu, niepewności i braku kontroli ludzie chętniej zwracają się ku religii, astrologii czy innym duchowym odskoczniom. Chcemy wierzyć, że istnieje jakaś transcendencja, siła wyższa, która ma nas w opiece. Nic dziwnego, że szukamy alternatywnych sposobów na wytłumaczenie sobie rzeczywistości i odzyskanie kontroli w spolaryzowanym społeczeństwie i z wizją zbliżającej się katastrofy klimatycznej. W trudnych chwilach pokrzepia nas wizja, że w gwiazdach zapisany jest jakiś masterplan naszego życia i przyszłości wszechświata, wystarczy tylko się na niego otworzyć i chcieć go poznać. Tak więc zajawka na astrologię to jak najbardziej zjawisko kulturowe i psychologiczne. Mówi o nas nie w dosłownym znaczeniu – że wszystkie skorpiony są emocjonalne a lwy to urodzeni liderzy, bo to niech każdy_a interpretuje sobie z osobna – ale o tym, jak reagujemy na brak stabilności i gdzie szukamy ukojenia w trudnych czasach. Dlatego od dłuższego czasu obserwuję, jak ludzie w internecie nie przyjmują złej energii, szukają w psychodelikach odpowiedzi na kryzysy zdrowia psychicznego i manifestują w pełnię księżyca. Jednak coraz dosadniej widzę, że pragnienie rozwinięcia duchowości poza religią zostało zjedzone przez późny kapitalizm i wyplute w postaci ✨ spirytualnego influencingu✨.
Duchowa podróż, w którą udaje się coraz więcej postaci z showbiznesu skupiona na rozwoju osobistym i samorealizacji to nic innego jak neoliberalna narracja pod płaszczykiem spiritual self-care. Rozwój osobisty i dążenie do samorealizacji, czy po prostu projekt „JA” to przesłanie, które płynie zarówno z kont lifestylowych coachów, jak i influencerek-szamanek. Obecnie praca nad duszą, jest tak samo istotna dla kultury wellness, jak praca nad ciałem. Prawdziwie dbać o siebie nie oznacza już tylko wieczora w atmosferze hygge z maseczką na twarzy, to także przede wszystkim manifestacje, medytacje, łapacze snów nad łóżkiem i kamienie z dobrą energią. A dzięki platformom mediów społecznościowych spirytualni influ są po prostu kolejnymi twórcami i twórczyniami contentu, którzy mogą używać swoich platform, do czego tylko chcą. Dzielą się swoją wiedzą poprzez płatne wykłady i kursy oraz sprzedają rozmaite usługi i przedmioty – od rozpisania horoskopu po uzdrawiającą biżuterię.
Łukasz Jakóbiak oferuje na przykład kurs online „Święty spokój” – 14 nagrań wideo kosztuje 1111 zł. W tej cenie m.in. rozluźnisz swój stosunek do urazów, traum, zdrad, trudnych chwil, które wydarzyły się w Twoim życiu; przestaniesz tracić czas na tematy, które nie są warte Twojej energii; zaczniesz rozpoznawać swoją moc, aby nie musieć używać siły i oczywiście doświadczysz nadzwyczajnej (online’owej) przestrzeni kursu, okraszonej przepiękną muzyką. Przy takich benefitach tysiąc złotych faktycznie wydaje się rozsądną ceną, jeśli jednak kogoś i nie stać na taki wydatek, można skusić się na „Oddechowy Detoks” Kasi Harmony za jedyne 149 zł. To pięć medytacji wzbogaconych o dźwięki binauralne (cokolwiek to znaczy), które pozwolą rozpuścić stres, wewnętrzne blokady i ograniczenia. Na stronie oprócz kursów wykupić też można warsztaty, spotkania i zestawy kart do gier, które przypomną nam, co jest ważne w relacjach międzyludzkich.
@dawidpiatkowski.com Odpowiadanie użytkownikowi @Real Madryt 877. #dawidpiatkowski #podatkk #odsetki #zarabianie #mentalność #biznesonline ♬ B.O.T.A. (Baddest Of Them All) - Eliza Rose & Interplanetary Criminal
Zaglądam na stronę polskiej wokalistki Riyi Sokół. Szybko okazuje się, że to nie tylko artystka, ale też międzynarodowa mówczyni, mentorka i tantric coach, która uczy kobiety i mężczyzn nowego rozumienia życia, miłości, relacji, pieniędzy. Nakładając filtr świętości życia tworzy z ludźmi obfitość ponad wszelkim zrozumieniem. Przypomina o zachwycie i pasji do każdego dnia i wydarzenia. Wpuszcza przyjemność i celebrację. Wchodzę w zakładkę SKLEP, gdzie mogę wykupić jedną z masterklas: „ELIXIR” (444 zł), „ELIXIR vol. 2” (555 zł), „Ja, MAMA” (1444 zł) i „Rewrite The Stars” (1111 zł) – to kilka z nich, jeśli natomiast zdecyduję się na „IMPERIUM OBFITOŚCI PREMIUM” za 9999 zł otrzymam dostęp na rok do wszystkich programów oraz kursów Riyi, ale bez warsztatów stacjonarnych, medytacji, mastermindów czy mentoringu indywidualny i grupowego. W zależności od wybranej oferty odkoduję autosabotaż lub zostanę ustawiona w stabilnej jasności, że WSZYSTKO JEST MOŻLIWE. Wychodzenie z chorób, zmiana życia z dnia na dzień, uzdrowienie relacji z najbliższymi, zarabianie ogromnych pieniędzy bezwysiłkowo. Brzmi dobrze, ale to chyba jeszcze nie to. Szukam dalej, bo jednak w obliczu kryzysu i galopującej inflacji w szczególności interesuje mnie manifestowanie bogactwa. W ten sposób trafiam na konto Dawida Piątkowskiego – mentora, autora 16 książek, inwestora i samozwańczego anioła biznesu. Entrepreneur’s mind. Athlete’s body. Awakened soul – czytam w jego instagramowym bio, a niżej znajduję live’y na temat duchowego rozwoju w biznesie. Ma też spory following na TikToku, więc przerzucam się na tę aplikację i po chwili scrollowania natrafiam na wideo pt. Jak zarobić pierwszy milon? Odpalam i dowiaduję się, że nie jestem bogata przez moją mentalność biedaka, która objawia się tym, że nie chcę wziąć kredytu na milion złotych, bo obawiam się, jak go spłacę. Prawdziwy biznesman jak Dawid Piątkowski wie, że drugi milion zarobić jest łatwiej, jeśli ten pierwszy dostaniemy od banku. Oof, to wjechało już zdecydowanie za mocno. Na dziś kończę poszukiwania.
Zastanawia mnie, dlaczego ludzi ciągnie do tego typu przesłania. Oczywiście przyszłość świata i gospodarki jest niepewna, przez co wiele osób czuje się zagubionych, ale czy to naprawdę dlatego Tamara Gonzales Perea ma na Instagramie pół miliona obserwujących? Z porad wróżek i innych przewodników duchowych najczęściej korzystają osoby znajdujące się punkcie zwrotnym życia – w trakcie zmiany kariery, po rozpadzie związku lub takie, które doświadczyły straty. Ale czy naprawdę tak ogromna część z nas wierzy, że siła manifestacji zmieni naszą sytuację finansową? Jak to jest, że zamiast na psychologa chętniej wydamy pieniądze na oczyszczanie czakr i kryształy przyciągające dobrą energię? Może zwyczajnie szukamy prostych i szybkich rozwiązań.
Umówmy się, żadna ilość kursów lifestyle’owych i sesji tarota nie jest alternatywą dla wizyty u lekarza czy terapii i niebezpiecznym jest myśleć inaczej, a jeszcze gorzej zarabiać na tym myśleniu pieniądze. Nie chcę jednak skreślać cudzych wierzeń tylko dlatego, że nie zgadzają się z moimi. Bardzo możliwe, że tyle osób odnajduje oparcie w duchowych influencerach dlatego, bo w przeciwieństwie do wielu miejsc, osób i ideologii oferują otwartość, akceptację, poczucie komfortu i przede wszystkim nadzieję. Wartości, których teraz tak bardzo potrzebujemy. Cokolwiek stoi za duchowym przebudzeniem, warto się temu przyjrzeć, bo może okazać się, że to nie chwilowy trend a pokoleniowa zmiana. Ostatecznie przecież czytanie horoskopu może być komplementarne wobec wizyt u psychologa, a kryształy energetyczne nie wykluczają kolejnej dawki szczepionki przeciw COVID-19. Klucz to zachować balans i uważać na duchowych influencerów_ki, którzy chętnie wciskają niepotrzebny shit w mistycznym opakowaniu.