Muzykę Cliffa Martineza, choćby przez cytaty i zapośredniczenia, kojarzą wszyscy. Ale podczas pracy nad filmem powstała też inna ścieżka dźwiękowa, a jej roli w sukcesie Drive nie da się przecenić.

Gdy Nicholas Winding Refn i Ryan Gosling zaczynali pracę nad Drive, który 10 lat temu wszedł na ekrany kin, mieli sprecyzowaną wizję tego, jak powinna brzmieć ścieżka dźwiękowa do filmu. Gosling, będący fanem opublikowanego w 2007 roku albumu (nomen omen) Night Drive Chromatics, wskazał lidera tego zespołu oraz szefa wytwórni Italian Do It Better, Johnny’ego Jewela, jako idealnego kandydata do jej zrealizowania. Jewel jako producent czuwał nad produkcją albumów Glass Candy czy Desire, a cały katalog IDIB, oparty na syntezatorowej muzyce garściami czerpiącej z italo disco, niemieckiej kosmische musik spod znaku Tangeringe Dream czy katalogu Madonny, wskazywał, że intuicja Goslinga jest trafna.

Decyzja o zatrudnieniu Jewela była zresztą jednogłośna – Refn już wcześniej współpracował z Jewelem nad filmem Bronson, a sugestywność jego muzyki miała wkrótce wpłynąć także na warstwę wizualną Drive. To specyficzny przypadek filmu, w którym muzyka jest niemal równorzędnym bohaterem, pogłębiając psychologiczny obraz odzywającego się rzadko i półgębkiem Goslinga. Jewel do pracy przystąpił z kilkoma wskazówkami – punktem odniesienia miały być m.in nagrania Briana Eno oraz muzyka zespołu Goblin, przygotowana do filmów Daria Argento takich jak Suspiria. 

Jewel przystał na propozycję, przygotowując godziny materiału dokładnie przemyślanego pod kątem funkcji, jaką miałby pełnić w filmie. Jednak mimo oficjalnego zatrudnienia i błogosławieństwa dwóch głównych twórców producenci mieli swój pomysł na film, w którym dopiero z czasem zaczęli słusznie dostrzegać potencjał na spory kinowy przebój. Na ich żądanie Jewela, doświadczonego i błyskotliwego, ale mocno związanego ze sceną niezależną i jej bezkompromisowym etosem, zastąpił stary hollywoodzki wyjadacz (i perkusista Red Hot Chilli Peppers w latach 80.), Cliff Martinez. 

Refn, wg słów Jewela – z oporami – przystał na propozycję, ponieważ cenił muzykę przygotowaną przez Martineza do filmów Stevena Soderbergha. To jednak nie oznaczało zupełnego pożegnania z wyobraźnią gitarzysty Chromatics. W oparciu o listę piosenek-inspiracji z kiczowatym 80sowym synth-popem, dostarczoną przez reżysera, a także o wcześniejsze koncepcje, Martinez miał przygotować soundtrack imitujący Jewela, ale bardziej wygładzony i przystępny, uzupełniony jego dwiema opublikowanymi wcześniej kompozycjami – Tick of The ClockUnder Your Spell. Wisienką na torcie miało okazać się też dodanie singla Nightcall Kavinsky’ego. 

Nie sposób odmówić ostatecznej wersji soundtracku do Drive uroku, a także wpływowości. Przez całą dekadę 80sowy synth-pop, motoryczne soundtracki Tangerine Dream z filmów Michaela Manna z lat 70. czy nawiedzone, space rockowe jamy rodem z horroru giallo wręcz wylewały się z ekranów. Wystarczy wspomnieć pracę Daniela Lopatina (Oneothrix Point Never) dla braci Safdie, przy filmach Good TimeNieoszlifowane diamenty, synthwave’owy renesans w Stranger Things lub powrót Davida Lyncha do Twin Peaks, w którym członkowie Chromatics pojawiają się osobiście, by dostrzec, że muzyka filmowa ostatnich lat wiele zawdzięcza dźwiękowo-wizualnej spójności Drive

Ale nie tylko ona – film stał się memogenny, a jego echa usłyszymy w podejściu Steeza do syntezatorów w niektórych nagraniach Pro8l3mu, w remiksie Krzysztofa Krawczyka przygotowanym przez Unitra Audio i filmikach Testovirona. Gdy ruszały prace nad Drive, w świecie muzyki niezależnej powstawały liczne albumy chillwave’owe. Ten mikrogatunek – rodzaj melancholijnej, nostalgicznej, nieco wyblakłej kliszy z lat 80. – też w pewnym sensie przedostał się na plecach Jewela do głównego nurtu, otrzymując nieco odmienny od nagrań Toro Y Moi czy Washed Out sznyt zaczerpnięty z italo disco. 

Sam Jewel nie wyrzucił nagrań dla “Drive” do kosza, co później miało mu się zdarzać regularnie – np. w przypadku owianej legendą płyty Chromatics Dear Tommy, gotowej do publikacji w 2014 roku, która do dziś nie ujrzała światła dziennego. W 2012 roku ukazała się płyta Themes For an Imaginary Film, sygnowana pseudonimem Symmetry i przygotowana we współpracy z Natem Walkerem. To rozwinięcie pomysłów powstałych w czasie pracy nad Drive, dające obraz tego, jak wyglądałby film, gdyby został zrealizowany zgodnie z pierwotnym zamysłem. 

Dekadę później Jewel jest już w zupełnie innym miejscu – kilka tygodni temu pozostali członkowie Chromatics ogłosili rozwiązanie zespołu, los Dear Tommy pozostaje niejasny, a szef Italians Do It Better skupia się na działalności solowej i producenckiej. Mimo trudnych przejść z hollywoodzkimi producentami skomponował w ostatnich latach muzykę do kilku filmów, w tym do debiutu reżyserskiego Goslinga, “Lost River”. Związki z muzyką filmową pokazują też solowe, w dużej mierze instrumentalne albumy muzyka. I choć nie wiadomo, czy Jewel nagra jeszcze kiedykolwiek soundtrack tak istotny jak Drive, to jego duchowego wpływu na retromański obraz poprzedniej dekady nie sposób nie docenić.

 

 

WIĘCEJ