Dlaczego za każdym razem muszę odczuwać wstyd, kiedy nie jestem „silny”, lub nie odpowiadam normom? Dlaczego muszę udawać kogoś innego? Długo mi zajęło, żeby zrozumieć, że prawdziwa siła to umiejętność przyjęcia całego spektrum swoich emocji, niebanie się wyjścia na słabego, lub przyjęcia swojej porażki.
Pojęcie toxic masculinity, toksycznej męskości, w ostatnich latach staje się coraz bardziej popularne. Trwają dyskusje na temat społecznej szkodliwości niektórych tradycyjnych norm męskiego zachowania, które odznaczają się rywalizacją, agresją oraz dominacją. W 2019 roku największe stowarzyszenie psychologów w Stanach Zjednoczonych, APA (American Psychological Association) stwierdziło: mężczyźni popełniają 90% zabójstw w Stanach Zjednoczonych i stanowią 77% ofiar zabójstw. Są najbardziej narażoną grupą demograficzną na bycie ofiarą brutalnych przestępstw. Są 3,5 razy bardziej narażeni na śmierć przez samobójstwo niż kobiety, a ich przewidywana długość życia jest o 4,9 lata krótsza niż u kobiet. Jedną z możliwie kluczowych przyczyn jest niechęć mężczyzn do szukania pomocy psychologicznej. Przyznawanie się do potrzeby jakiejkolwiek pomocy przez narzuconą normę „bycia silnym”, może być oznaką słabości, która w konsekwencji jest powodem do wstydu. W kulturze macho wstydem jest wyrażać swoje emocje, być wrażliwym, bać się lub płakać. Myślę, że nie raz słyszeliście frazy typu „mężczyźni nie płaczą”, „nie bądź jak baba, „bądź mężczyzną”. Wnioski APA opierają się na badaniach trwających ponad 40 lat i pokazują, że tradycyjna męskość i uczenie chłopców tłumienia uczuć od małego jest szkodliwa dla ich zdrowia psychicznego, a w konsekwencji również dla ich otoczenia i społeczeństwa.
Warto wspomnieć o sytuacji w Polsce. Jak podaje policja w swoich statystykach, w 2020 roku ponad 5 tysięcy mężczyzn odebrało sobie życie, co stanowi 85% wszystkich samobójstw. W porównaniu z poprzednimi latami sytuacja jest bardzo podobna. Główną przyczyną tych dramatów była nieleczona depresja. Ze statystyk wynika, że największa tendencja do popełniania samobójstw istnieje wśród młodych mężczyzn mieszkających na wsi. Czyli tam, gdzie dostęp do pomocy psychologicznej i psychiatrycznej jest najmniejszy. Można tam zauważyć także większy wpływ stereotypów na temat ważności zdrowia psychicznego. Jak pisze fundacja Twarze Depresji, kobiety o wiele częściej korzystają z pomocy psychologicznej i psychiatrycznej. Kiedyś sam uważałem, że pójście na terapię jest stratą czasu i pieniędzy. Teraz jest to jedno z najbardziej oczekiwanych wydarzeń tygodnia. Rozmawiając ze swoją terapeutką, udało mi się dowiedzieć o kilku interesujących faktach powiązanych z toksyczną męskością. Opierając na swoich doświadczeniach z klientami zauważyła, że przez istniejące wzorce idealnego mężczyzny i duże oczekiwania, dla niektórych odnajdywanie własnej tożsamości i wartości jest ogromnym problemem.
Duża presja sprawia, że możemy czuć się ciągle niepewnie w tym co robimy, kim jesteśmy i czy robimy wystarczająco dużo w tych wyścigach do osiągnięcia ideału. Czasami kreowane obrazy wzbudzają poczucie winy za to, że nie odpowiadamy narzuconym oczekiwaniom.
Idealną formułą do stworzenia toksycznej męskości są dwa składniki – patriarchat oraz kapitalizm. Co do pierwszego, wszystko jest jasne. Gra w prawdziwego mężczyznę to nieustanne udowadnianie sobie i innym, że jesteś tym, kim chce widzieć w tobie społeczeństwo. Popkultura od dekad kreuje obraz samca alfa, czym oczywiście nie pomaga. W filmach widzimy często pewnych siebie, silnych moralnie i fizyczne, inteligentnych, przystojnych, mających własne auto i dobrze zarabiających, idealnych mężczyzn. Napędza to kapitalizm, który poczucie własnej wartości łączy z pieniędzmi, a satysfakcję z życia z ciągłym osiąganiem sukcesów. Tylko tak „prawdziwy” mężczyzna demonstruje swoja siłę i buduje pozycję w społeczeństwie. W konsekwencji tego ofiarami stają się osoby, którym taki schemat nie pasuje. W tym momencie są dwie drogi – przeciwstawić się, lub próbować się dostosować. Żadna z tych opcji nie jest łatwa. Warto pamiętać, że żyjemy w czasach, kiedy social media mają ogromny wpływ na nasze życie, otaczają nas 24/7. Jest coraz trudniej uciec i odpocząć od ciągłego kreowania wymaganego wizerunku lub presji. Próbując obu z tych strategii, w którymś momencie zdecydowałem, że wolę się przeciwstawić i być szczerym przed samym sobą. Nie odpowiadając narzuconym normom, przez prawie całe życie ciężko mi było znaleźć siły na walkę, nie posiadając wewnętrznej harmonii. Uważam, że żyjemy przede wszystkim dla siebie, a nie innych. Jeżeli ma być trudno, to przynajmniej w zgodzie ze sobą.
Homofobia jest bardzo ściśle powiązana z toksyczną męskością, zwłaszcza dla osób utożsamiających się z płcią męską. Nie robiąc tego, czego oczekuje od ciebie społeczeństwo, łatwo zostać ofiarą wyśmiewania, gróźb i nawet przemocy. Takie frazy, jak „nie bądź pedałem” itp. mogą być wykorzystywane nie tylko w stosunku do osób homoseksualnych. Przez istniejące stereotypy, że wszystko co jest kobiece i delikatne jest gejowskie, każdy mężczyzna nie wpisujący w te ramy może być narażony na hejt. Dla osób nieheteronormatywnych takie doświadczenia są jeszcze bardziej bolesne i czasami mogą skutkować homofobią wewnętrzną. W 2015 roku amerykańska organizacja GLSEN przeprowadziła badania na temat doświadczenia osób LGBTQ+. Wynik był szokujący: aż 85% chłopców i mężczyzn utożsamiających się jako geje, bi, czy osoby transpłciowe, doświadczyły ustnego prześladowania w szkole z powodu swojej ekspresji seksualnej czy płciowej. Najgorsze jest to, że homofobiczne poglądy dla niektórych mogą być synonimem bycia prawdziwym mężczyzną, walczącym z wszelkimi przejawami „inności”.
Pojęcie toksycznej męskości nie jest mi obce. Od samego dzieciństwa nazywano mnie „dziewczynką” przez miękki głos, sposób zachowania się, zbytnią emocjonalność. Myślałem sobie: dlaczego nie mogę robić tego, co chcę? Dlaczego za każdym razem muszę odczuwać wstyd, kiedy nie jestem „silny”, lub nie odpowiadam normom? Dlaczego muszę udawać kogoś innego?
Długo mi zajęło, żeby zrozumieć, że prawdziwa siła to umiejętność przyjęcia całego spektrum swoich emocji, niebanie się wyjścia na słabego, lub przyjęcia swojej porażki. Tańczyłem na długo przed tym, jak zacząć to robić też w szpilkach. Taniec był dla mnie zawsze sztuką, która powinna być swobodna, wyrażającą się w pełni ekspresji, wolną od uprzedzeń. Taki argument przygotowałem dla siebie, oraz innych przed tym, jak kupiłem pierwszą parę butów. Nastawiałem się na hejt od znajomych, rodziny, followersów na Instagramie. Nie wiedziałem, jaki będzie odbiór. Przerażało mnie przekroczenie kolejnej granicy w przyjęciu swojej kobiecej strony i pokazaniu jej publicznie. Przed opublikowaniem pierwszego filmiku z tym, jak tańczę w szpilkach na social mediach, zastanawiałem się nad tym przez trzy godziny. Nienawidziłem tego, że muszę się bać pokazać to, co już jest częścią mnie, ale w końcu się odważyłem. Oprócz pozytywnego feedbacku, który ciągle dostaję i który jest zdecydowanie częstszy, dostawałem komentarze zaczynające się od „nie jesteś facetem”, „musisz iść do psychiatry i się leczyć”, „czy twoja mama to widziała?”, a kończące na groźbach. Myślę, że ta nienawiść ma różne korzenie, ale jedna rzecz jest jasna – bierze się to z toksycznej męskości, własnej niepewności i bojaźni wyjścia poza ramy społecznie ustawionych norm.
W ostatnich latach bycie „innym” w Polsce stało się synonimem bycia wrogiem i zagrożeniem dla tradycyjnych norm całego społeczeństwa. Mówię teraz o koźle ofiarnym – „ideologii LGBT”. Nie można nazwać tego inaczej, niż nagonką, odbieraniem poczucia własnej wartości i dehumanizacją. Oczywiście, ma to wpływ na całą społeczność, nie tylko osób utożsamiających się z płcią męską. Jednak nietrudno zauważyć eskalację toksycznej męskości. To, co się dzieje w debacie publicznej, zwłaszcza podsycanie radykalnych, prawicowych poglądów i dzielenie społeczeństwa, ma ogromny wpływ na skalę nienawiści wylewającej się na ulicach oraz w internecie. Mając przyzwolenie, ludzie czują większą wolność do wyrażania swoich „własnych poglądów”, czyli hejtu i agresji. Tutaj można dać wiele różnych przykładów, ale myślę, że atak na białostocki Marsz Równości w 2019, czy zatrzymanie 48 osób protestujących w sierpniu 2020 roku z powodu zatrzymania Margot są wystarczające. Kiedy ktoś pyta, czym jest dla mnie toksyczna męskość i jak wpływa na moje życie w Polsce, odpowiadam: dla mnie toksyczna męskość to codzienna debata ze sobą: czy mam się ubrać tak, żeby czuć się bezpiecznie, czy tak, jak naprawdę chcę, ale narazić się na dostanie wpierdolu?