To nie jest typowy dramat sportowy o docieraniu na szczyt, to film o czymś znacznie ważniejszym. Będzie można go już za chwilę zobaczyć na Festiwalu Filmowym Pięć Smaków.
Jak zazwyczaj wyglądają filmy sportowe? Rocky odkrywa, że Ivan Drago jest oszustem i w triumfalny sposób pokonuje swojego adwersarza w walce będącej paralelą dla dogorywającej, zimnowojennej narracji. Młodziak z ambicjami ucieka z marginesu, by zostać mistrzem, zrealizować marzenia swojego zmarłego dziadka i udowodnić wszystkim wokół, że mylili się co do niego. Szympans przewodzi drużynie hokejowej, a splot komicznych przypadków sprawia, że prowadzi ją do złotego medalu.
Te klisze, przez regularną obecność w kablówce, wryły się w naszą pokoleniową podświadomość. Dlatego właśnie taki film jak Starcie przegrywów wydaje się tak świeży i inspirujący. Tytuł mógłby wskazywać, że będziemy mieli do czynienia z lekką i głupawą komedią, nawiązującą w jakiś sposób do słynnej Zemsty frajerów. Reżyser Ko Bong-Soo swoich tytułowych przegrywów traktuje jednak empatycznie, ale szorstko.
18-letni Choong-Gil jest jedynym członkiem szkolnej drużyny zapaśniczej. Nie posiadana ona nawet trener. Chłopak samotnie odwiedza salę gimnastyczną, w której robi bardzo powolne postępy. Ciężko nazwać go szczególnie zdolnym. W wrestlingu upatruje jednak szansy na lepszą przyszłość, o której nie chce słuchać jego nadużywający alkoholu ojciec uważający, że syn powinien być realistą i mieć stabilne zatrudnienie jako kierowca autobusu. Właśnie w jednym z nich Choong-Gil namierza byłego trenera drużyny, którego namawia do powrotu i przygotowania nieistniejącego jeszcze teamu do kwalifikacji do zawodów, które odbędą się za zaledwie kilkanaście dni. Po jego intensywnym nagabywaniu do drużyny dołączają, pracujący fizycznie, neurotyczny Jin-Kwon oraz Hyuk-Joon, który powoli zaczyna mieć dość bycia maskotką okolicznego gangu obwiesiów.
Cała czwórka swoich marzeń szuka naprawdę na wyciągnięcie ręki. Nie fantazjują o wielkiej karierze rodem z filmu oraz gromadzie rozwrzeszczanych fanów. Udział i ewentualne zwycięstwo z zawodach będzie pierwszym krokiem w stronę zrzucenia z siebie jarzma bycia życiowym niedojdą bez perspektyw. Akcja nie dzieje się bowiem w nowoczesnej metropolii jaką jest Seul, ale w małym, nienazwanym miasteczku na prowincji. Większość bohaterów nie powąchała nawet ulic stolicy – chcą chociaż na chwilę wyrwać się z przeraźliwie szarej rzeczywistości, w której co chwile ktoś inny mówi im jak mają żyć.
Starcie przegrywów jest nie tylko słodko-gorzkim komediodramatem, ale też jednym z nielicznych przykładów sportowego mumblecore’u. To film skromny jaka fantazje jego głównych postaci – rozgrywa się na zaledwie kilkunastu statycznych planach, a sceny treningu i ewentualnych starć na macie są surowe i pozbawione pornograficznej estetyzacji, która dominuje kino atletyczne. Bong-Soo znalazł w ten sposób empatyczny i szczery język, który pozwala mu nawiązać dialog z widzem. Wszystkie motywy wzięte rodem z oglądadeł o wielkim zwycięstwie wbrew przeciwnościom losu wydają się tutaj realistyczne i wyjątkowo na miejscu.
Triumf woli i samozaparcia nie jest łatwy, a chwile trudności wcale nie muszą być wielkimi dramatycznymi wybuchami – potrafią być szalenie przyziemne i przez to jeszcze bardziej przygnębiające. Bong-Soo nie uczynił swoich bohaterów dumnymi cyborgami, którzy zrobią wszystko, by dojść do celu. To wyróżnia Starcie przegrywów na tle niemal wszystkich innych filmów używających sportowych metafor, by powiedzieć coś o życiu. Czy można przestać być przegrywem? A może nigdy się nim do końca nie jest? Te i inne pytania na temat determinizmu można tu stawiać i ostatecznie najlepiej skonfrontować je z własną wrażliwością.
„Starcie przegrywów” zostanie w tym roku pokazane w ramach sekcji Parasites na Festiwalu Filmowym Pięć Smaków. Ten odbędzie się w tym roku po raz czternasty, ale po raz pierwszy w całości w internecie. Ta wyjątkowa edycja potrwa od 25 listopada do 6 grudnia. Wszystkie niezbędne informacje są z kolei dostępne na oficjalnej stronie festiwalu.