W dzieciństwie często jeździłam z dziadkiem na rowerze. Lubiłam szybkość, więc do mojej rozdziawionej buzi prawie za każdym razem wlatywał jakiś robal, którego chcąc nie chcąc zjadałam. Kiedy wpadałam w lekką histerię z tego powodu, dziadziuś zawsze mówił – “no przestań, przecież to darmowe białeczko”.

Podchodząc do niniejszego tekstu od razu przypomniałam sobie jego słowa. Okazuje się, że owady są rzeczywiście “białeczkem” i to nie byle jakim. W 100 gramach masy zawierają średnio 70 gramów czystego białka. Dla porównania tuńczyk, czyli jedna z najbardziej “nabiałkowanych” ryb, ma go zaledwie 22, a wołowina niewiele więcej, bo 26 gramów, nie mówiąc już o krowim mleku, którego wynik 3,4 gramy białka na 100 w zestawieniu z dowolnym insektem jest wręcz żenujący.

Kolejną zaletą owadów są zawarte w nich duże ilości cynku (wzmacnia odporność, włosy i paznokcie), wapnia (zdrowe zęby i kości), magnezu (wspieranie układu nerwowego i mięśniowego) oraz żelaza (podstawowy składnik hemoglobiny), a także witamin z grupy B i kwasów Omega-3 i Omega-6 (poprawiają sprawność myślenia i zapamiętywania). To nie wszystko! Okazuje się, że chityna, będąca składnikiem robalowych pancerzyków, działa lepiej niż błonnik i świetnie pobudza układ trawienny do pracy, a także zwiększa ilość probiotycznych bakterii w jelitach.

Obecnie ponad 2 miliardy ludzi na świecie spożywa owady w różnej postaci. Jak możecie się domyślić, nie są to mieszkańcy Europy ani Stanów Zjednoczonych, a głównie Azji i Ameryki Południowej – te kontynenty przodują w jedzeniu robaków. Dla lokalnych mieszkańców wcale nie jest to jedzenie kryzysowe, wynikające z niedostatku – znaczna większość insektożerców robi to z wyboru, delektując się smakiem i doceniając wspomniane wyżej walory odżywcze robaków.

Na świecie istnieje ponad 1900 gatunków owadów stanowiących pożywienie dla ludzi. Do najczęściej zjadanych zalicza się: chrząszcze i ich larwy – 31%, gąsienice motyli – 18%, pszczoły, osy i mrówki – 14%, koniki polne, szarańcza i świerszcze – 13%, cykady, skoczki, pluskwiaki – 10%, termity – 3%, ważki – 3%, muchy – 2% oraz inne 5%.

Dla Europejczyków jedzenie insektów prędzej jest wydarzeniem w kategorii “ekstremalne przeżycie”, niż “stały element diety”. Powodem są głównie uwarunkowania kulturowe – owady wydają się większości z nas obrzydliwe, boimy się ich dotknąć, a tym bardziej nie chcemy ich jeść. Jednak wkrótce ma to się zmienić, jak twierdzą Sylwia Zarembska i Katarzyna Zbikowska, które wspólnie z Magdą Mosiejuk powołały do życia Studio Prognoza, zajmujące się kreowaniem wizji przyszłości jedzenia i realizowaniem ich w teraźniejszości.

Pierwszym projektem studia była Cafe Prognoza, stworzona na potrzeby festiwalu Przemiany w warszawskim Centrum Nauki Kopernik. Sylwia i Kasia, współwłaścicielki Baru Pacyfik, restauracji Paloma nad Wisłą i kawiarni Paloma na Pańskiej, stworzyły w CNK tymczasowe bistro z jedzeniem przyszłości. Składnikiem, który najczęściej pojawiał się w zaprezentowanych przez nie daniach były właśnie owady. Klienci mieli do wyboru: jaglany creme brulee z konikiem polnym, kulki mocy z mąką z insektów (słodkie i słone), jedwabniki z ryżem i niebieski hummus robaczany.

Na pytanie dlaczego nad Wisłą jedzenie owadów wciąż jest niemałą sensacją i wymaga od próbujących swego rodzaju przełamania się, odpowiadają, że to kwestia przyzwyczajenia. – Polacy nigdy nie musieli jeść robaków. W czasach największego kryzysu radzili sobie w inny sposób. Chociażby żabie udka w Francji wzięły się ze skrajnej biedy, a później przeszły na powszechne stoły. To kwestia historycznych zbiegów okoliczności, że coś przenika do wyższej kuchni, a coś zostaje na marginesie – twierdzą Kasia i Sylwia.

Jednocześnie, mimo braku tychże przyzwyczajeń w Polsce, dziewczyny uważają, że owady mają u nas dużą szansę na popularność. – Mąka z insektów, z której korzystamy, jest od polskiej firmy, a białko owadów można kupić na Allegro jako zdrowy i efektywny suplement diety. Polacy kochają wszelkiego rodzaju “hajpy”, szczególnie te na jedzenie typu superfood. Uważamy, że odpowiednio wypromowane owady mają dużą szansę się przebić – dodają właścicielki Studia Prognoza.

Gdyby tak się stało, główną korzyścią byłoby nie tylko uzupełnienie diety o wartościowe minerały, których Europejczycy odczuwają chroniczny niedobór oraz korzystanie z najefektywniejszego z możliwych źródła białka. Największą zaletą spożywania insektów jest ich potencjał ekologiczny. Produkcja robalowego “mięsa” ma bardzo niski ślad węglowy i niemal zerowe zużycie wody w porównaniu na przykład z wołowiną, czy nawet pomidorami. Owady nie potrzebują specjalnych warunków, mogą rozwijać się pod ziemią i właściwie nie generują gazów cieplarnianych.

Według raportu ONZ, konsumpcja owadów może być pomocna w walce z głodem na świecie. Owady mogą zapewnić zrównoważoną i przyjazną dla środowiska produkcję zarówno żywności dla ludzi jak i pasz dla zwierząt.

Obecnie Europa jest uzależniona od imporotwania białka na paszę dla trzody chlewnej. Jest ono pozyskiwane głównie z soi modyfikowanej genetycznie, pod której uprawy masowo karczowane są lasy tropikalne, a później następuje proces długiego i pełnego spalin transportu. Z kolei około 30% ryb na świecie jest odławianych po to, aby wyprodukować mączkę rybną, która jest kanibalistycznym składnikiem paszy dla pozostałych ryb. Owady stanowią idealne rozwiązanie obu tych problemów. Zwierzęta nie powinny jakoś szczególnie wybrzydzać w tej kwestii. Ludzie również, jeżeli chcą jeszcze chwile pożyć na tej planecie.

W Polsce insekty nie są oficjalnie dopuszczone do spożycia przez człowieka. Obecnie Unia Europejska dopracowuje regulacje dotyczące możliwości obrotu owadami w krajach wspólnoty. Pojedyncze państwa (Wielka Brytania, Belgia, Dania, Holandia) zaakceptowały już handel w celach spożywczych niektórymi gatunkami insektów.

WIĘCEJ