Zawsze warto być serdeczną, pierwsze wrażenia bywają mylne i przede wszystkim: nic tak nie zapada w pamięć, jak porządny statement outfit.

Być może to siła sentymentu i tęsknoty za beztroskim okresem dojrzewania bez internetu i mediów społecznościowych, ale coś w tym jest, że chick flicks wczesnych lat 2000 zawsze przenoszą mnie do prostszych czasów. Czasów, gdy myślałam, że jest ikoną stylu w swoich jeansowych dzwonach, z niebieskim brokatem na oczach, torebką Lizzy McGuire i składaną Motorollą. Co prawda nie oglądałam klasyków tamtych lat zaraz po premierze, ale podobnie, jak starsze koleżanki kilka lat wcześniej, mnie również w końcu pochłonął przedstawiony w filmach dziewczyński świat amerykańskich liceów.

Niektóre z ulubionych pozycji dopiero ponownie obejrzane po latach odkryły przede mną swoją przesadną infantylność czy irytującą stereotypizację, a nawet seksizm. Świat przez ostatnie dekady w sferze obyczajowej poszedł znacznie do przodu, również dlatego te filmy to pozostałości ze świata i kina, którego już w tej formie nie ma. Co poradzę, że prawie zawsze są w stanie podnieść mnie na duchu? Praktycznie wszystkie pokazują siłę kobiet, niektóre z nich stawiają na rozwój osobisty, inne po prostu na szczęście oraz akceptację siebie. Oczywiście w większości nie mogło zabraknąć wątku romantycznego, ale taki to już gatunek. Tak więc bez dalszych ogródek i lania wody zobaczmy, czego nauczyły mnie najbardziej iconic filmy pierwszej dekady lat 2000.

Inteligencja ma różne oblicza

Chyba przede wszystkim od Elle Woods nauczyłam się, że inteligencja ma różne oblicza, a umiejętności nabyte w różnych dziedzinach życia, warto aplikować w pracy w rozmaitych sytuacjach. Jednocześnie zainteresowania stereotypowo uznawane za dziewczyńskie, a przez to nieistotne i frywolne, dzięki komediom wczesnych lat 2000. zostały docenione. Ostatecznie przecież wszystkie znane mi bohaterki były mądre, sprytne, kreatywne i przede wszystkim mialy otwarte głowy, więc dlaczego pójście na pazy jest postrzegane jako płytkie, a jaranie się samochodami to już prawdziwe hobby?

Dobry makeover jest w stanie zdziałać cuda

Sceny przemian zdecydowanie zawsze należą do moich ulubionych. Pokazują, że warto eksperymentować z wyglądem i szukać tego w czym naprawdę czujemy się dobrze. Przecież wiele makeoverowych scen z filmów, kończyło się na krótkotrwałej przemianie wizualnej, za to pomogło odnaleźć bohaterkom i bohaterom pewność siebie i pozwoliły wyjść z poza własnej strefy komfortu.

Nieważne jaka imprezka, zawsze warto zainwestować w statement outfit

Wspaniałe były te sceny, gdy Elle w Legalnej Blondynce i Bridget w Dzienniku Bridget Jones pojawiają się na imprezach w stroju króliczka. Obydwie wyglądały wspaniale, wszyscy zapamiętały właśnie je, a nieprzebrani nudziarze zapewne w skrytościu ducha im zazdrościli bycia sassy. Oczywiście przebranie w filmie było wynikiem pomyłki, ale takich momentach najważniejsza jest pewność siebie, a każdy outfit da się obronić, nawet zombie pannę młodą Cadie z Mean Girls (przynajmniej miała poczucie humoru na własnym punkcie!). Dlatego na imprezkę zawsze wolę przyjść overdressed, niż underdressed.

Wniosków zapewne można wyciągać sporo, zarówno tych gorszych (jak fatfobia w Dzienniku Bridget Jones), jak i tych lepszych (niezłomna wiara w siebie czy konieczność rozważnego wybór partnera), ale to chyba moje ulubione. Prawda jest taka, że każda z nas wraca do tych filmów, dlatego warto na nowo poddawać je krytyce, ale ciekawe jest też szukać pozytywów.

WIĘCEJ