Open’ery, OFFy i inne imprezy zostały odwołane. Ale spokojnie, w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej czeka nas post-modernistyczny festiwal z odważnym i bezkompromisowym line-upem.
Jak miało wyglądać to lato? Planowałem przykuwać się kajdankami do barierek przed koncertami Kendricka Lamara i Playboia Cartiego na Open’erze oraz przy piwku obserwować Maca DeMarco i Iggy’ego Popa na OFFie. Ale niestety, pandemia COVID-19 postanowiła sprawić, że stać mnie tylko na flipsy oraz Specjala ze sklepu i odpalenie sobie koncertu na komputerze, a większość polskich festiwali została przełożona na przyszły rok w nadziei, że do tego czasu sytuacja epidemiczna zostanie opanowana i wszyscy będziemy mogli się spotkać w plenerze, żeby wspólnie posłuchać muzyki.
Na szczęście przyszła odsiecz. I to najlepsza z możliwych – skrzydlata husaria polskiej kultury i umysłowego oświecenia. Centrum Sztuki Współczesnej pod nadzorem, zasiadającego w dyrektorskim fotelu od kilku miesięcy, Piotra Bernatowicza ogłosiło Koniec przerwy. Bernatowicz myśli o nas i wie, że to muzyka jednoczy ludzi w sposób nieporównywalny z żadną inną formą sztuki. Dlatego już w sobotę 6 czerwca w Zamku Ujazdowskim, czyli siedzibie stołecznego CSW, odbędzie się koncert pod hasłem Koniec przerwy. Zgodnie z tradycjami znanymi chociażby ze wspomnianego OFF Festivalu, postawiono na uznanego kuratora – za dobór programu artystycznego odpowiada Jan Pietrzak Entertainment.
Od 17:00 na dziedzińcu CSW posłuchamy perełek, mało eksplorowanej w hipsterskich kręgach zainteresowanych jazzem z Etiopii i śpiewami alikwotowymi z Mongolii, polskiej pieśni patriotycznej (ale spokojnie, dla młodszych słuchaczy też się coś znajdzie!). Jak prezentuje się line-up pierwszego festiwalu w popandemicznej Polsce? Zdecydowanym headlinerem będzie sam Jan Pietrzak, który najpewniej pojawi się w składzie Kapeli pod Egidą pod kierunkiem Mariusza Dubrawskiego. 83-letni Pietrzak nadal nie zwalnia tempa i zasłużył w ten sposób na miano polskiego Neila Younga – podobnie jak Kanadyjczyk, Pietrzak stale koncertuje i nagrywa, prowadzi działalność społeczną i edukacyjną oraz wypowiada się w ważnych sprawach. „Żeby Polska była Polska” znają wszyscy. Polecam więc mniej znany występ Pietrzaka, w którym objaśnia „dlaczego Donald Tusk to kreatura”.
Jeśli spodziewacie się, że będzie to zlot muzycznych emerytów, to muszę was rozczarować. Na scenie w CSW wystąpi też Bartek Kurowski – młody bard patriotyczny, który zapewne będzie promował swoją, życzliwie przyjętą w fanowskich kręgach, płytę Drogi do niepodległości, która powstała we współpracy z Andrzejem Witkowskim – prokuratorem, który badał sprawę morderstwa ks. Jerzego Popiełuszki. Album okazał się sukcesem – został dołączony do jednego z wydań Gazety Polskiej.
Ekscytuje mnie też koncert Piotra Rafałki, przez kuratorów określonego mianem tenora bohaterskiego. Jaki repertuar zaprezentuje? Ciężko powiedzieć, bo jest to artysta bardzo elastyczny. Jako referencję podam tylko jego brawurowe wykonanie „My Way” Franka Sinatry, którego mogli posłuchać goście prezesa firmy Mazurkas, Andrzeja Hulewicza, na jego 60-tych urodzinach. Sam opis filmu zdradza uzasadnione konotacje ze kulturą wyższą – „całość zorganizowana przez Andrzeja Bartkowskiego – wspólnika [Hulewicza] – pasjonata sztuki”.
A co z młodszymi słuchaczami? – mógłby zapytać jakiś niewyedukowany tłumok. Spokojnie, w line-upie Końca przerwy jest coś dla każdego. Fani hip-hopu będą wniebowzięci na koncercie Macieja Gnatowskiego – tak z jakiegoś powodu został podpisany Wujek Samo Zło. Kreatywny partner Człowieka Nowej Ery, członek Baku Baku Skład oraz prowadzący Tramwajowej listy to społecznie zaangażowany głos pokolenia. Macie dość trapowych chłopaczków nawijających na autotunie o swoim portfelu? WSZ przypomni czym jest prawdziwy przekaz.
Line-up zamyka inna undegroundowa legenda – Jędrzej Kodymowski, założyciel kultowej Apteki. Niepokorny muzyk alternatywy nie może w tej chwili narzekać na swój status – dzięki opustoszeniu ramówki Trójki jego audycja jest nadawana w tej chwili w najlepszych godzinach, a niebawem otworzą się przed nim drzwi poważanej instytucji. Kodym dał zresztą wyraz swojej ekscytacji we wczorajszym streamie, który urządził sobie z Wujkiem Samo Zło. – Centrum Sztuki Współczesnej pierwszy raz otworzyło się przed nami. Do tej pory było dziwnie zmonopolizowane i miały do niego dostęp tylko takie słabe postaci – powiedział autor Mendy. Sympatyczną pogawędkę obu artystów znajdziecie tutaj:
Tak więc głowa do góry. Kendricki i inne wątpliwej jakości postaci przyjadą do nas w przyszłym roku. My tymczasem możemy nacieszyć się wspaniałomyślnym gestem dyrektora CSW Piotra Bernatowicza oraz Jan Pietrzak Entertainment. Bierzcie namioty i widzimy się 6 czerwca na dziedzińcu Zamku Ujazdowskiego!