Debiutancki film Kima Yong-hoona pokazuje bezmiar ludzkiej chciwości i przewrotność losu, który wymierza sprawiedliwość nie ślepą, lecz na ślepo. Niezależnie od klasy społecznej i zajęcia, bohaterowie i bohaterki „Bestii na krawędzi„ wpadają w pułapki bezwzględności, które sami na siebie zastawiają.
Wypchana pieniędzmi torba Louis Vuitton, którą znajduje pracownik sauny w Pyeongtaek, jest jak mroczy talizman, który sprowadza na swoich tymczasowych właścicieli klątwę. Chociaż nazywanie jej talizmanem to lekka przesada – to bardziej symbol chciwości, przedmiot nie magiczny, lecz bardzo banalny. Kim Yong-hoon w brawurowej ekranizacji japońskiej powieści noir nie stawia szokujących tez, nie wymyśla koła na nowo. Patrzy na chciwość jak na cechę, która plami całe społeczeństwo – w tym przypadku koreańskie, ale w warunkach kapitalistycznych jesteśmy niemal zaprogramowani na nią wszyscy. Tytułowe bestie nawet jeśli są ludźmi ściąganymi w dół przez warunki w jakich funkcjonują, ostatecznie i tak działają pod wpływem negatywnych instynktów i skrajnego egoizmu. Ofiara przemocy domowej nie ma problemu, by pozbyć się swojego niedoszłego wybawcy, kiedy sprawy idą nie po jej myśli. Tłamszony przez szefa pracownik przyparty do ściany bez mrugnięcia okiem pogrąża swojego kolegę z pracy. Okrutny manager nawet po zwolnieniu pracownika prześladuje go dalej. Nie mówiąc o przedstawicielach i przedstawicielkach koreańskiego półświatka, dla których morderstwa i oszustwa to chleb powszedni. I właściwie to jest w Bestiach na krawędzi najbardziej szokujące – perspektywa szybkiego zysku i (przynajmniej pozornego) rozwiązania własnych problemów zrównuje wszystkich w bezwzględności. Nawet jeśli czujemy sympatię do którejś z postaci na ekranie, na jakimś etapie filmu zostaje ona dość boleśnie zweryfikowana. Żadna emocja nie jest na tyle święta, by nie zostać wykorzystana, żadna życiowa sytuacja na tyle desperacka, by wykrzesać empatię w otoczeniu. Bohaterowie i bohaterki Bestii na krawędzi nie mają skrupułów, nie kierują się żadnymi zasadami poza jedną – przetrwanie za wszelką cenę.

Z drugiej strony trudno się tym ludziom dziwić. Pyeongtaek w oczach Kima Yong-hoona to miasto brzydkie i obce, wyblakłe od braku perspektyw, gdzie jedynych kolorów dostarczają szemrane przybytki. Ludzka mizeria dryfuje na oceanie długów, niezależnie od tego, czy mówimy o lotniskowym urzędniku oszukanym przez partnerkę, czy pracowniku sauny, który nie może zapłacić czesnego swojej córki. Intryga z torbą LV, naciąganie „frajera” na przekręt z walutą, zabójstwo męża w celu otrzymania odszkodowania z polisy – żaden pomysł nie jest zły, by spróbować odwrócić los. A ten bywa upiornie figlarny. Raz paczka Lucky Strike’ów ratuje życie, innym razem je odbiera. Pomyłkowe morderstwo doprowadza sprawcę do obłędu, ale ostatecznie okazuje się być sprawiedliwością wymierzoną gwałcicielowi migającemu się od odsiadki. Ta przewrotność przenosi się również na widza – Bestie na krawędzi prowokują nas do lokowania sympatii i współczucia, tylko po to, żebyśmy szybko pożałowali swojej decyzji.
Bestie na krawędzi to znakomita pozycja jak na debiutancki film. Gra aktorska bywa kapitalna, a tempo jest wciągające praktycznie od początku do końca. Przyczepić się można do muzyki – jest bardzo nierówna, rozpięta między mocno niestosownym pop-rockiem z telenoweli a dramatycznymi bębnami. Na szczęście to wada, która w niewielkim stopniu przysłania zalety filmu. Kim Yong-hoon wie, co chce powiedzieć i bardzo adekwatnie dobiera narzędzia, by to zrobić. Z pomiędzy dość ponurej diagnozy społecznej wyziera sprawność w operowaniu narracyjnymi zabiegami, co sprawia, że Bestie na krawędzi to wyśmienity thriller. Nawet jeśli reżyser nie stawia odkrywczej tezy na temat ludzkiej natury, to dla samej makabrycznej rozrywki warto sięgnąć po ten tytuł – niektóre zwroty fabularne i pełne napięcia sceny przyprawiają o palpitację serca. A że przy okazji to kolejna przypowieść o chciwości – no cóż, patrząc wokół wygląda na to, że żadna z dotychczasowych nie przyniosła żadnego skutku, więc potrzebujemy ich jeszcze więcej.
„Bestie na krawędzi” zostaną w tym roku pokazane w ramach sekcji Parasites na Festiwalu Filmowym Pięć Smaków. Ten odbędzie się w tym roku po raz czternasty, ale po raz pierwszy w całości w internecie. Ta wyjątkowa edycja potrwa od 25 listopada do 6 grudnia. Wszystkie niezbędne informacje są z kolei dostępne na oficjalnej stronie festiwalu.