Zamieszanie wokół filmu Powrót do Jedwabnego to na razie tylko incydent, ale sama realizacja filmu pokazuje, że granice przesuwane są coraz dalej

Jeszcze kilka lat temu wydawało się to niemożliwe, ale na ekrany polskich kin wchodzą filmy antysemickie. Co prawda w przypadku Powrotu do Jedwabnego nie mamy do czynienia z normalną kinową dystrybucją, a jedynie pokazem premierowym w udostępnionej przez warszawskie kino Wisła sali, ale już sama realizacja filmu, możliwa dzięki internetowej zbiórce, budzi jak najgorsze skojarzenia. Twórcą filmu jest Wojciech Sumliński, znany głównie z licznych plagiatów z literatury pięknej, wciśniętych w (bestsellerową) książkę o Bronisławie Komorowskim. Mimo kolejnych kompromitacji dziennikarz nadal ma w Polsce licznych zwolenników. Dodatkowo w filmie o żydowskim rozbiorze Polski jako lektor wspiera go oddany partii rządzącej gwiazdor Smoleńska, Jerzy Zelnik, a także Ewa Kurek, znana z licznych antysemickich wypowiedzi i kwestionowania udziału polskich obywateli w pogromie w Jedwabnem.

Kto wie, jak potoczyłyby się losy filmu, gdyby nie protest zainicjowany przez Antoniego Komasę-Łazarkiewicza i popierany przez wiele osób ze środowiska filmowego protest. W ostatniej chwili kino zrezygnowało z seansu, ale warto pamiętać, że mówimy tu o kinie w Warszawie, i o nacisku stołecznej elity, tyleż skutecznym, co bardzo ograniczonym zasięgowo, nie przekładającym się na odczucia wobec antysemityzmu poza wąskim środowiskiem twórców. Trudno mieć złudzenia co do tego, że Sumlińskie, Kanie, Rachonie ze swoimi paszkwilami ruszą w Polskę, by prezentować je w ciasnych salkach i zarażać antysemickim jadem. W czasie, gdy we Włoszech w sondażach prowadzą Bracia Włosi, partia, która nawet nie próbuje odżegnywać się od skojarzeń z faszystami, powszechność polskiego antysemityzmu (choćby na marszach antyszczepionkowców) daje wrażenie, że w ciągu stu lat w polityce europejskiej zmieniały się dekoracje, ale jej najbrzydsze oblicze pozostaje przygnębiająco niezmienne. Nie dzieje się to bez przyzwolenia władzy, nawet nie cichego, bo przecież środowiska narodowców otrzymały niedawno trzy miliony złotych publicznej dotacji, którą wydadzą na sprzęt do obsługi medialnej. Takich walk, jak przy okazji Powrotu do Jedwabnego może być w przyszłości więcej. I to jest naprawdę przerażające.

WIĘCEJ