Rozmawiamy z sensacją ukraińskiego rapu.
Alyona Alyona to prawdziwa sensacja ukraińskiego rapu. The New York Times porównuje ją do Azealii Banks, chociaż artystka ma na koncie o wiele mniej przypałowych akcji, za to historię jako przedszkolanka. Alyona Alyona już wkrótce wystąpi w Polsce na Ephemera Festival w Warszawie – 28.08. Złapaliśmy artystkę chwilę przed jej występem na festiwalu.
Danil Vitkovski: Czy miałaś obawy lub oczekiwania zanim opublikowałaś swój pierwszy teledysk do utworu „Rybky”?
Alyona Alyona: Nie oczekiwałam, że spotkam się z takim odbiorem. Nie stresowałam się – wszystko przebiegało jak zawsze. Po prostu kręciłam i wstawiałam filmiki na Youtube bez żadnych oczekiwań. Pokazywałam je swoim znajomym, w zasadzie dzieliłam się moją twórczością tylko z nimi. I nikt nie nie podejrzewał, że dwa lub trzy dni po premierze “Rybek” wszystko się zmieni. Wyświetlenia szły w górę jak szalone. Zaczęli dzwonić dziennikarze.
Co czułaś kiedy nastąpił ten boom?
Ten moment mnie przeraził. Nie miałam doświadczenia, nie wiedziałam jak się zachowywać, komu wierzyć, z kim współpracować. Zwłaszcza z mediami, nie umiałam jeszcze rozróżnić mediów, dla których liczyła się tylko afera i sensacja od mediów, które naprawdę chciały rozwijać scenę muzyczną. Najbardziej przerażającym było pozostanie przedszkolanką. Rap i praca w przedszkolu to raczej nie idą ze sobą w parze. Rodzice dzieciaków także nie rozumieli tego, co robię
Czy miałaś jakąś nieprzyjemną sytuację z manipulacją medialną?
Najbardziej przypałowa sytuacja była wtedy, kiedy zostałam zaproszona na konferencję pedagogów, gdzie chciałam znaleźć darczyńców dla swojego przedszkola. Miało być tam dużo potencjalnych mecenasów. Okazało się, że był to w rzeczywistości zjazd partyjny byłego prezydenta Ukrainy Petra Poroshenki. Zupełnie tego nie oczekiwałam i byłam tam krótko. Przez brak doświadczenia nie zorientowałam się wystarczająco w temacie. Weszłam w czysto polityczną sytuację. A ja po prostu chciałam pomóc przedszkolu, w którym pracowałam. Ostatecznie było to bardzo wartościowe doświadczenie. Stworzyłam sobie listę pytań do każdej inicjatywy, która chciałaby ze mną współpracować. To była dla mnie ważna lekcja.
Jakie masz doświadczenia z hejtem?
Moja historia z hejterami jest dosyć ciekawa. Ponieważ nikt nie wiedział, jak mnie odbierać – poważną artystkę czy mem. Dlatego na samym początku miałam bardzo dużo przeciwników. Później, kiedy wszyscy zrozumieli, że jestem tu na poważnie, a moje piosenki zaczęli śpiewać najbardziej znani artyści oraz wartościowe artystki. Sama zaczęłam pisać dla nich teksty. W tym momencie ludzie zauważyli, kim tak naprawdę jestem. Odbiorcy zaczęli bardziej skupiać się nad sensem moich piosenek, widzieć to, że faktycznie do czegoś dążę, że otrzymuję nagrody za granicą. Wtedy fala hejtu znacząco zmalała. W jakiś sposób się uwiarygodniłam. Ale nieprzychylne komentarze jakiś czas temu wróćiły. Najpierw byłam tym zmartwiona. Później doszłam jednak do wniosku, że to dotyczy każdej osoby, która się rozkręca i robi karierę. To są tylko konsekwencje tego, że zyskujesz popularność.
W jakim momencie poczułaś się gwiazdą? Co ci to dało?
Określenie „gwiazdy” kojarzy mi się z latami 90 i postradziecką popkulturą. Nie do końca mi to odpowiada, więc się z tym nie identyfikuję. Nie uważam, żeby sława uderzyła mi do głowy. Jednak świadomość tego, że jesteś wielkim artystą/artystką ma także swoje uzasadnienie. Chodzi tu o zarządzanie swoim czasem i energią, którą wykorzystuje dla innych. Ta bateria nie jest niewyczerpana. W ważne jest by jej pilnować i mieć siłę na zajmowanie się własną twórczością.
Czym się różni poprzednia Alyona, która pracowała jako przedszkolanka od teraźniejszej?
Nadal piszę, staram się docierać do ludzi ze swoimi przemyślenia, ale jestem też zwykłym człowiekiem. Ale zmieniło się dużo. Ciągle pracuję nad tym, aby być najlepszą wersją siebie. Czuję skromniejszą i bardziej odpowiedzialną osobą. Staram się uważać na to, co i gdzie mówię. Myślę, że jestem też bardziej otwarta na ludzi. Kiedyś mieszkałam w bardzo hermetycznym środowisku. Teraz często podróżuję i codziennie poznaje nowe, ciekawe postaci.
Czy zgadzasz się z opinią „obojętność = przemoc”. Zwłaszcza w ważnych kwestiach społecznych?
Jest to bardzo radykalna opinia, ale jest w tym jakaś prawda. Jeżeli się nad tym pochylimy, to dostrzeżemy, że obojętność w niektórych sytuacjach jest tak samo karalna prawem. Czy jest to samo w sobie formą przemocy? Ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć. Każdy ma prawo do tego, aby zostać przy neutralnej pozycji. Nie wychodzić można chodzić na wszystkie protesty i decydować czy jest się lewicowcem czy prawicowcem. Jednak są sytuacje, kiedy obojętność może być większym problemem i zostanie biernym może być postrzegane jako przyzwolenie na przemoc. Na przykład gdy krzywdzone są zwierzęta albo niszczone środowisko naturalne. A nasza planeta jest niszczona bez przerwy i sama się nie obroni.
Już od siedmiu lat trwa wojna pomiędzy Ukrainą a Rosją. Niektóre tereny Ukrainy są okupowane. W maju tego roku cały świat zatrzymał oddech, kiedy zaistniała szansa rozpoczęcia o wiele większej konfliktu, a nawet eskalacja na miarę III wojny światowej. Co myślisz o ukraińskich artystach występujących w Rosji w tym konkretnie momencie?
Wydaję mi się, że dla tych osób liczy się głównie komercja. W Rosji jest więcej możliwości, aby występować i zarabiać. Odrzucenie tej możliwości może być dosyć trudną decyzją. Uważam, że takie osoby podążają za swoimi odbiorcami, a nie na odwrót – tak jak moim zdaniem powinno być. To artyści i artystki, którzy nie są zainteresowani rozwojem sceny muzycznej tylko tym, aby zadowolić swoich odbiorców i zarabiać na tym pieniądze. Jestem przeciwko rosyjskich artystom występujących w Ukrainie. Konflikt naprawdę istnieje! Rosjanie nie powinni się obrażać na nas, gdy ich nie wpuszczamy, tylko na swoją władzę. To jej decyzje są powodem takich sytuacji.