„Ten odcinek świąteczny może być taką gwiazdką z nieba dla wielu niewyoutowanych osób LGBTQ+”  – rozmawiamy z Anu Czerwińskim, pierwszą osobą trans grającą w polskim serialu.

Serial Kontrola, stworzony przez Nataszę Parzymies, studentkę Warszawskiej Szkoły Filmowej, jest unikatowy z naprawdę wielu powodów. Najpierw króciutka etiuda o miłości dwóch dziewczyn stworzona jako zadanie na studia podbiła niespodziewanie internet. To zmotywowało twórczynię do kontynowania tej historii a zarazem do stworzenia pierwszego polskiego lesbijskiego serialu. Teraz, w drugim sezonie tej wyjątkowej produkcji, możemy poznać Franka, pierwszą postać trans na polskim ekranie, graną przez osobę trans. O tym przełomowym momencie w polskiej kinematografii, samym serialu jak i o klimacie społeczno-politycznym w branży filmowej rozmawiamy z odtwórcą roli Franka i filmowcem Anu Czerwińskim. 

Jak się czujesz z tym, że jesteś pierwszą osobą trans grającą w polskiej produkcji?

No to jest taka w ogóle mała rewolucja, która w polskim kinie się dopiero zaczyna. Tak naprawdę, jeśli chodzi o światową branżę filmową i Hollywood, to dopiero teraz ten temat jest bardziej poruszany. Dużo jest np. kontrowersji wokół tych aktorów cis płciowych, którzy zagrali role osób trans płciowych. Przykladem jest ostatnia kontrowersja wokół filmu Danish Girl. Teraz widzimy też, że dzięki rolom osób LGBT, które wchodzą do mainstreamu zwiększa się widoczność tej społeczności. Mówię teraz w imieniu aktora, ale też jako odbiorca tych wszystkich treści. Za widocznością idzie akceptacja społeczna, poczucie że nie jesteśmy sami, że społeczeństwo nie składa się tylko z heteroseksualnych szablonów, z heteronormatywnej miłości. Prawdziwe życie ma o wiele więcej barw i kolorów i kino zaczyna to odzwierciedlać. Dla mnie jako dla osoby trans to jest piekielnie ważne, bo wierzę, że sztuka i kino mają większą moc naprawy świata niż polityczne wiece. Kiedy dorastałem jako nastoletnia lesbijka był jeden serial o lesbijkach, który wtedy przegrywaliśmy sobie na płyty DVD i przekazywaliśmy sobie z rąk do rąk – to był wtedy taki złoty graal. Dzisiaj, w epoce streamingu, zmienił się rynek filmowy i inkluzywne seriale coraz częściej zaczynają powstawać bo są do tego inne warunki ekonomiczne. Widz LGBT może się w tych filmach przeglądać, może się czuć mniej samotny, może odnajdywać się w tych postaciach. Co więcej, poprzez szeroką dystrybucję, którą dają serwisy stremingowe, filmy z postaciami LGBT okazują się być propozycjami uniwersalnymi, adresowanymi również do heteroseksualnego widza. Taki widz może się z bohaterkami utożsamić na równych zasadach. Kontrola, ze swoją subtelną budową postaci, jest tego najlepszym przykładem. A to, że mogę w takiej uniwersalnej produkcji opowiedzieć historię transpłciowego Franka polskiej i międzynarodowej widowni to jest coś, czego nie wyśnił bym sobie w najlepszych marzeniach. 

Ostatnio powstał film Disclosure o reprezentacji i sposobie pokazywania osób trans na ekranie jak i o ich traktowaniu w branży filmowej. Czy myślisz, że możemy liczyć na to, że jest przestrzeń do takiej konwersacji i analizy w Polsce?

Jako osoba tworząca filmy dokumentalne, wielokrotnie zwracałem się do producentów z tematami LGBTQ+ i do niedawna zazwyczaj słyszałem, że lepiej zrobić film o innej tematyce. Zawsze się bałem, że te tematy są zbyt niszowe, kontrowersyjne, nie uzyskają dofinansowania. Ale mam wrażenie, że za sprawą polityków, którzy publicznie szkalują osoby LGBTQ+ producenci i filmowcy wykonali zwrot ku temu środowisku bo temat stał się częścią naszej wspólnej rzeczywistości. 

Właśnie oprócz tego, że zagrałeś teraz w Kontroli to od lat działasz na rynku kreatywnym jako filmowiec. Czy to artystyczne środowisko jest bardziej tolerancyjne niż reszta Polski?

Ja w ogóle stawiałem pierwsze kroki w zawodzie jako montażystka i pamiętam jeszcze takie sytuacje, około 7 lat temu, kiedy podczas montowania przychodził do mojej ekipy producent i pytał się z pobłażliwością, czy my dziewczynki w ogóle potrafimy montować. Jako osoba trans mająca doświadczenie pracy w branży jako kobieta, znam namacalną różnicę w traktowaniu kobiet i mężczyzn w zawodach filmowych, które często opierają się na technicznych umiejętnościach. Od momentu, gdy mam męski passing, inni mężczyźni na planie traktują mnie jak partnera np. do rozmów o sprzęcie. Przed tranzycją miałem wrażenie, że moje kompetencje nie są brane na poważnie. To, że kobiety, twórczynie muszą się zmagać z pobłażliwością ze strony producentów czy mocodawców jest straszne. Jednak dokonuje się zmiana, w mojej ocenie dzięki silnym kobietom reżyserkom i producentkom, które wprowadzają do męskiego świata filmu nowe standardy. Seksizm w branży udaje się powoli zwalczać i to jest droga do tego, aby osoby LGBT mogły być nie tylko być bohaterami filmów, lecz także twórcami. Kiedyś na planach często bałem się powiedzieć, że jestem osobą trans z lęku przed tym, jak ktoś mnie potraktuje. Po prostu udawałem dziewczynę. Oczywiście, sytuacja wyglądała zupełnie inaczej na planie Kontroli, gdzie średnia wieku ekipy wynosiła ok 25 lat. Pokolenie Z żyje w innym świecie, niż ten wymyślony nam przez polityków i mężczyzn po 50-tce. To był pierwszy taki plan filmowy, na którym się nie bałem, wiedziałem że wszyscy rozumieją moją tożsamość i nie muszę się z niczego tłumaczyć, czy szukać w panice sformułowania, żeby unikać zaimków. Mam wrażenie, że dzięki temu pokoleniu patriarchalna wizja świata przechodzi powoli do lamusa. 

Sama Kontrola też opiera się na fabule, która nie używa wyświechtanych stereotypów w tworzeniu postaci LGBTQ+, nie patrzy na nie soczewką sensacyjności coming outu i nie skupia treści na seksualności czy tożsamości płciowej. To są wątki poboczne. 

Właśnie to mnie urzekło w mojej postaci Franka, kiedy pierwszy raz przeczytałem scenariusz Nataszy. To, że on jest trans, to nie jest punkt wyjścia jego istnienia i jego roli. To po prostu osoba przeżywająca przygodę miłosną. Niektórzy zarzucają Kontroli to, że jest odrealniona od problemów społeczności LGBTQ+ w Polsce. Ja uważam, że to jest fajne i polityczne, że te wątki polskiej rzeczywistości istnieją, ale nie są na pierwszym planie. To pokazuje, że my jesteśmy osobami, które mają prawo żyć otwarcie ze swoją tożsamością, przeżywać miłości, przygody, wzloty i upadki. Nasze perypetie nie są dyktowane tym, że nie mamy równych praw.  Nasze postaci chcą po prostu całego życia.

Rozmawiamy już podczas okresu świątecznego, który może być trudny dla osób LGBTQ+. Twoją postać Franka w Kontroli poznajemy też w okresie świątecznym jako gościa na inkluzywnej Wigilii, który nie spędza świąt z rodziną, która nie rozumie jego tożsamości płciowej. Czy uważasz, że to ważne, żeby pokazywać na ekranie też takie historie świąteczne?

Dużo osób LGBTQ+ musi na święta stanąć w takim rozkroku między swoim życiem, a tym życiem fikcyjnym, które tworzy dla swoich rodzin. Ich rodziny nie są świadome ich orientacji seksualnej, czy tożsamości płciowej. Strasznie się cieszę, że moja postać może dać nadzieję tym osobom. Myślę, że ten odcinek świąteczny może być gwiazdką z nieba dla wielu osób LGBTQ+. Ten odcinek udowadnia, że mimo trudności w domu możemy też się przecież otoczyć ludźmi, którzy będą nas kochali mimo wszystko, z którymi możemy stworzyć sobie domy, które dadzą nam bezpieczne schronienie. Pokazuje, że można tworzyć bliskie, ciepłe i dobre relacje nie tylko z biologiczną rodziną, ale też z rodziną z wyboru. 

WIĘCEJ