Arigatō Nihon!
W dobie absolutnie kompetentnych cyfrowych plemion i zaangażowanych fandomów ciężko rościć sobie prawo do tworzenia kanonu. Z naszym Alfabetem Anime nie mamy takich ambicji. Za to chętnie przypomnimy wam (a przy okazji sobie) klasyki, do których warto wracać – będą to zarówno serie, jak i filmy pełnometrażowe. Do każdej litery dopiszemy też nowsze tytuły, bo branża – co prawda ludzkim kosztem, ale to temat na inny dzień – rozwija się jak nigdy. Żeby nie oszaleć, ograniczamy pulę do trzech, góra czterech pozycji na literę: lekko nie będzie, ale postaramy się o kreatywną asertywność! Oczywiście to tylko nasze zestawienie, zachęcamy do dzielenia się swoimi alfabetami. Kultura to nie wyścigi, a nie ma większej przyjemności niż rozmawianie o tym, co nas ukształtowało czy zrobiło szczególnie mocne wrażenie. Nie ma też większego,. zaproszenia do rozlania toksycznej kałuży, ale hej, – robimy to z pełną odpowiedzialnością. Literę A znajdziecie pod tym adresem, B tutaj, C tu, D tu, E tu, F tu, G tu , a ostatnio dotarłyśmy do H.
ID: Invaded (2020)
Wirtualna przestrzeń i psychoanalityczne motywy to tematy zupełnie ograne w anime, nie tylko w produkcjach spod cyberpunkowego płaszczyka. Powiedzieć coś świeżego w tym zakresie jest piekielnie trudno, ale eklektyczna natura postmodernistycznej kultury popularnej wspiera to zadanie. ID: Invaded, choć operuje na znajomych motywach, sprawnie dostarcza solidnej rozrywki i niesamowicie wciąga fabularnie. Myślozbrodnię znamy już od czasów Orwella, w tym anime Ei Aokiego ten pomysł idzie – przynajmniej wizualnie – po linii wyznaczonej przez Raport mniejszości. Machinacje na podświadomości automatycznie odsyłają nas do Incepcji. Ale powiedzieć, że ID: Invaded to prosty miks zachodnich pomysłów, to zrobić temu tytułowi sporą krzywdę. Bije tu emocjonalne serce, które przenosi uwagę z wydumanych, cybernetycznych pomysłów na relacje między ludźmi i dysfunkcje naszej psychiki i emocjonalności. Tajemnica zabójstwa rodziny głównego bohatera jest wiszącym nad nami fabularnym cieniem, który może i kieruje jego myśli na ścieżki sprawiedliwości, ale również dopuszcza do głosu morderczą żądzę zemsty. Takie myśli są niebezpieczne w świecie, w którym organy ścigania mają do nich dostęp. ID: Invaded opakowuje to wszystko w kapitalną i kreatywną oprawę wizualną, oddaloną od neonowych zieleni właściwych cyberpunkowym historiom. Każda lokacja w psychice seryjnych zabójców, tropionych przez główną ekipę, jest stymulująca, inspirująca i oryginalna. Dla jeszcze większej zachęty warto dodać, że na ID: Invaded składa się tylko 13 odcinków.
Inuyasha (2000, 2009)
W branży zdominowej przez mężczyzn i treści kierowane do chłopców, Rumiko Takahashi wykroiła sobie niesamowitą, poważaną na całym świecie pozycję. Doceniana za takie mangi, jak Ranma ½, Urusei Yatsura, czy Inuyasha, Takahashi dała się poznać jako wyjątkowa twórczyni, łącząca romans z akcją, komedię z powagę, czy stawiająca na głowie płciowe stereotypy. Inuyasha, która doczekała się dwóch animowanych adaptacji serialowych i czterech animowanych filmów, to piekielnie ważna pozycja dla mangi i anime. Przede wszystkim spopularyzowała isekai, czyli gatunek, w którym główna postać zostaje porwana do innego świata – do tego na długo, zanim ten termin stał się definicją współczesnego krajobrazu anime. Ale Inuyasha ma do zaoferowania o wiele więcej, niż tylko ekscytującą podróż współczesnej nastolatki do japońskiej ery Sengoku. Potężna dawka humoru i akcji, błyskotliwe dialogi, szczypta poważnych tematów i postaci, które z miejsca podbijają nasze serca – nie bez powodu styl Takahashi cieszy się takim powodzeniem.
Inuyashiki (2017)
Czy kultowe studio MAPPA może się mylić? Dla wielu komputerowe animacje w Inuyashiki były nie do przyjęcia. Dla mnie… Są w porządku, szczególnie biorąc pod uwagę stopień trudności, z jakim zderza się każde anime sięgające po takie środki wyrazu. Natomiast Inuyashiki z pewnością nie wymaga poprawy w obszarze fabuły. Ichirō, człowiek w podeszłym wieku, który czuje się zbędny na każdym kroku – do stopnia, w którym nawet diagnoza nowotworu jest powodem do upokorzenia przez lekarza – i Hiro, młodzieniec na skraju wkroczenia do krainy psychopatów, wskutek dziwacznego wypadku dostają nowe, zaawansowane technologicznie ciała. Obaj zupełnie inaczej wykorzystują świeże możliwości. Hiro z całą mocą wkracza na ciemną stronę, zostawiając za sobą krwawy ślad ofiar i rozpaczy. Ichirō odnajduje nową siłę do życia i angażuje się w poprawę losu innych. Inuyashiki to seria daleka od banałów o dualiźmie ludzkiej natury, chociaż ten temat także jest tu obecny. Największe pytanie, które zostaje tu zadane, dotyczy wartości życia i ludzkiej odpowiedzialności względem niej. Dwójka bohaterów dostaje podobne moce, ale odpowiada na nie diametralnie inaczej: dla Hiro wątłość ludzkiej egzystencji to trampolina do skrajnego nihilzmu, Ichirō wzmacnia swój humanitaryzm, który przetrwał nawet największy zawód innymi. Zacząłem od kontrowersyjnej oprawy, bo to była największa przeszkoda w popularności Inuyashiki. Ogromna szkoda, bo nawet te momenty, w których komputerowa animacja podnosi swój koślawy łeb, nie odbierają unikalności i jakości temu anime.