Artysta i student fotografii łódzkiej filmówki Grzegorz Piotrowski w sesji Noc w muzeum wciela w życie dziecięcą fantazję.
Kto nie chciał spędzić nocy w opustoszałym muzeum? Ukryć się z przyjaciółką, poczekać, aż wszyscy odwiedzający wyjdą, a gdy zamkną się za nimi drzwi, wyjść z ukrycia! Kto wie? Może któryś z eksponatów, nie wiedząc, że jest podglądany, ożyje? Takie chwile uruchamiają wyobraźnię. Chodząc po muzeum, czujesz, jak marzniesz od arktycznego chłodu wśród pingwinów, a z ust unosi się brokatowa para. Niedźwiedź, który obserwuje cię kątem oka, przewraca oczami i mruczy półgębkiem „Ja pierdolę…”. Stajesz do wyścigu o Puchar Lasu z jeleniem i demoniczną wilczycą, zazdroszcząc jej lśniącej fryzury i odjechanych pazurów. Przedrzeźniasz zwinniejszą od ciebie małpę. Jest tyle do zobaczenia, noc wydaje się długa, ale w końcu wschodzi nieubłagane słońce. Przychodzi zaspany ochroniarz na poranną zmianę, przekręca klucz w drzwiach i… Czy to ci się śniło?
Sesja Grzegorza Piotrowskiego Noc w muzeum została zrealizowana w Muzeum Przyrodniczym Uniwersytetu Łódzkiego. Jej bohaterką jest młoda obiecująca aktorka Zofia Świątkiewicz, która zagrała m.in. w filmie Ostatni komers.

Zainspirowani fantastyczną iluzją autora sesji zastanowiliśmy się, w których muzeach my chcielibyśmy zostać zamknięci na noc, i tak powstała poniższa selekcja.
Pierwsze miejsce należy się Muzeum Tanich Win w Szklarskiej Porębie. W tym przypadku nie trzeba chyba tłumaczyć, dlaczego moglibyśmy spędzić tam nockę w zamknięciu. Muzeum zostało otwarte w 2003 roku w podziemiach Starej Chaty Walońskiej, gdzie kiedyś Walończycy, czyli poszukiwacze skarbów z rejonów Szklarskiej Poręby, mieli swój gar mocy. Na odwiedzających czeka ponad sto butelek i kilkaset etykiet z nazwami win, nas urzekły takie, jak Mocny Walduś K., Pokusa i Rozkosz oraz Wiśniowy Gul. Warto wpaść, by dowiedzieć się, czy przypadkiem pośród muzealnych zbiorów nie znajdziemy jednego z naszych ulubionych win (kto nie miał fazy na wino z Maryjką), i sprawdzić swój gust do trunków.


Na drugim miejscu plasuje się Muzeum Diabła Polskiego zlokalizowane w piwnicy jednego z warszawskich blokowisk. Na pewno po jednej z bardziej imprezowych nocy mieliście kiedyś wrażenie, że oto znajdujecie się w jednym piekielnych kręgów. Zatem warto się przekonać, czy faktycznie taki diabeł straszny, jak go malują. Piekło i klatka schodowa już brzmi znajomo – muzeum prowadzonemu przez pana Wiktoryna Grąbczewskiego daleko do zwyczajnej instytucji. W osiedlowo-piwniczanym muzeum znajdziemy odniesienia do ludowych opowieści, elementy polityczne i humorystyczne. Po odwiedzinach w Muzeum Diabła Polskiego łatwo dojść do wniosku, że z diabłem to i można by się zaprzyjaźnić.

Trzecim wyborem jest Muzeum Chleba w Radzionkowie. Tak, wiemy, że pewnie w muzeum nie ma tak naprawdę dużo wypieków, ale skoro już puszczamy wodze fantazji o nocy w muzeum, to my wyobrażamy sobie ten czas jako przepełniony puszystymi brioszkami, chrupiącymi bagietkami i jeszcze ciepłymi bochenkami na zakwasie z twardą skórką. Dla samego zapachu warto byłoby tam spędzić niejedną noc. W rzeczywistości jednak Muzeum Chleba, jak czytamy na stronie: „pokazuje wszystko, co służyło wytwarzaniu chleba, i wszystko, co o szacunku chleba zaświadcza”. No właśnie, szacunek do chleba, warto go żywić i chleba nie brać za pewnik, bo wystarczy ruszyć się za granicę, by docenić wysoki poziom pieczywa i długą tradycję wypiekania w naszych rodzimych stronach. Ostatecznie mało jest lepszych rzeczy od grubej pajdy świeżego chleba z masłem i solą. A gdzie Wy chcielibyście spędzić Noc w Muzeum?
