Przez ostatnie 12 miesięcy w polskiej muzyce wydarzyło się baaaardzo dużo. Jest się z czego cieszyć. Prezentujemy nasze ulubione płyty.
Czy dla kogoś 2020 rok był udany? Jak się okazuje, dla polskiej muzyki. Dobrych płyt ukazało się bez liku, a pierwszy raz od niepamiętnych czasów każde tego typu zestawienie będzie skrajnie niedoskonałe – przyzwyczailiśmy się do klęski urodzaju w krajowym jazzie i metalu. W popie wszelkiej maści oraz rapie było jednak równie dobrze. Paweł Klimczak (PK) oraz Cyryl Rozwadowski (CR) zebrali, ich zdaniem, 22 najbardziej udane albumy minionych 12 miesięcy i ułożyli je w kolejności alfabetycznej. Na dole znajdziecie także 18 płyt, które uzupełnią to TOP 40 krajowej fonografii AD 2020. Było dobrze, serio. Nadróbcie to, czego nie znacie i wspólnie wypatrujmy pierwszych sztosów w 2021 roku.

BAASCH – NOC
PIAS
Trzeci, piosenkowy album Bartka Schmidta jest zdecydowanie jego najlepszym. Songwriter nie tylko podjął odważną decyzję i porzucił język Shakespeara na rzecz polszczyzny, ale też doprowadził swoje, napędzane skandynawskimi wiatrami, elektroniczne brzmienie. Noc to zapis jednej lub wielu nocy – kapsuła czasu, w której rozmowy, objęcia, komunalne zapomnienie i chwile samotności wyrażają się w nokturnalnych, pulsujących instrumentalach i szczerych, mimo poetyckiego woalu, tekstach. To nie jest muza do poduszki. (CR)

BIESY – TRANSSATANIZM
Godz ov War Productions
Awangardowy black metal jest idealnym tworzywem dla wykuwania nowych, organicznych form i zadawania pytań odnośnie tożsamości. Dokonania badających naturę płci Liturgy czy Fire-Toolz pokazują to dobitnie. Na polskiej Ziemi robi to z kolei Faustyna IHS Moreau pod szyldem Biesów. Transsatanizm to radykalny formalnie, nasączony elektroniką (czasami wchodzącą niemal w gabberowe tempa), punkowy black metal. O sukienkach i przemocy także można growlować – i to ze świetnymi efektami. (CR)

COALS – DOCUSOAP
PIAS
Mało jest równie przyjemnych rzeczy w polskiej muzyce, jak obserwowanie rozwoju Coals. Z obiecującego duetu grającego rozmarzony pop, Coalsi stali się najlepszymi featuringowcami w kraju – także na rapowych płytach – i dojrzałym projektem, w którym pierwsze skrzypce gra kompozycja i pomysłowa aranżacja. Docusoap jest jak przejście do innej rzeczywistości, gdzie draże Korsarz nigdy się nie kończą, Jarosław wsiadł do samolotu z Lechem, a katastrofa klimatyczna to jeden dzień gradu w maju. (PK)

DOLA – DOLA
wydanie samodzielne
Tzw. post metal to od jakiegoś czasu etykietka szkodliwa, rzucana na pożarcie publice zmęczonej kolejnymi kopiami Isis. Dola dostaję ją z bezradności, bo debiut zespołu odwiedza wiele rejonów – od doomu i black metalu po post rocka – jednocześnie tworząc muzykę głęboko autorską. Niesamowita atmosfera, dobre kompozycje i dopracowane brzmienie sprawiają, że trudno uwierzyć, że to debiutancki album. Na 2021 Dola zapowiedziała kolejną płytę, będziemy tam cali w emocjach. (PK)

EABS – DISCIPLINE OF SUN RA
Astigmatic
Król Słońce był tak naprawdę jeden – nazywa się Sun Ra i obecnie przebywa gdzieś w atmosferze i uśmiecha się w naszą stronę. Z mitem tego spirytualnego freaka i niezwykle wpływowego muzyka postanowili się zmierzyć EABS. Discpline of Sun-Ra przenosi pomysły tego spaczonego wizjonera w XXI wiek z dużym powodzeniem, pokazując też, że autor Sleeping Beauty nie jest tylko patronem uduchowionej awangardy, ale miał także mnóstwo do powiedzenia w kwestii melodyjnego i łatwo przyswajalnego jazzu. Jak przepisywać historię to właśnie w taki, autorski sposób. (CR)

KŁY – WYRZYNY
Pagan
Psychodeliczny black metal ma wiele oblicz – od kosmicznego po słowiańsko-szamański. No i właśnie w las grzybnych rytuałów zabierają nas Kły na Wyrzynach. Sześć intrygujących utworów, które nie są zainteresowane rekonstrukcją historyczną, a eksploracją stylistycznych i atmosferycznych granic gatunku. Kły grają muzykę opętańczą, ale zaaranżowaną mistrzowsko i z wyczuciem. Nie słuchajcie tego samotnie w lesie, licho nie śpi. Chyba, że macie ochotę na tête-à-tête z pogańską mistyką! (PK)

PIOTR KUREK – A SACRIFICE SHALL BE MADE / ALL THE WICKED SENSES
Mondoj
Ten album zbiera polskie i chińskie przygody Kurka z teatrem pod jednym, solidnie skonstruowanym dachem. Główną siłą tej płyty są niebywałe pasaże dźwiękowe, ewokujące mocno sugestywne obrazy. Dramatyzm, odpowiednio rozciągnięty między intymnością momentu a rozbuchaną aranżacyjną paradą („Ta Sha Si Le Ta”!) podkreśla najmocniejsze aspekty warsztatu kompozytora. Do teatru chodzić nie możemy od dawna, ale mamy przynajmniej Piotra Kurka, który broni się i bez sceny. (PK)

MACIEJ MACIĄGOWSKI – TURB0_0BRUT
glamour
Z ziemi tanzańskiej do Polski – tak, po przygodach z szeroko rozumianym IDM-em, Maciej Maciągowski przeszczepia na nasz rodzimy grunt singeli – muzę szybszą niż Sonic the Hedgehog i bardziej szaloną niż kompilacja wypowiedzi Artura Bińkowskiego. TURB0_0BRUT to kompleksowa dawka sensorycznego nadmiaru, w której wszystko gwiżdże, stuka, szeleści i mruczy. Przy tym wszystkim pozostaje nadal miejsce dla instrumentalnych hooków i uroczych interludiów. Najmilsze wariactwo tego roku. (CR)

MALIN – GDY POZDRAWIAM CIEPLUTKO
wydanie samodzielne
Najlepszy polski album, którego nie słyszał prawie nikt. Serio, Gdy pozdrawiam cieplutko na Bandcampie wsparło 5 osób i wydaje się to ogromną niesprawiedliwością dziejową. Enigmatyczne Malin swoją muzykę nazywa secretly pop, post-impressionist nonbinary music. cruelty-free queer folk, acoustic noise, radical empathy. To wszystko prawda, a przy okazji, ten spirytualny kolaż organicznych i syntetycznych dźwięków zainfekuje uszy i serca miłośników i miłośniczek Alexa G, Mount Eerie czy Gilesa Corey. Jeśli macie sprawdzić jedną płytę z tego zestawienia, niech będzie to właśnie ona. (CR)

MŁODY KOTEK & NIEMY DOTYK – NEW AGE SPEEDBALL
enjoy life
Wydany na 4/20 wspólny album dwóch herosek/ów polskiego lo-fi undergroundu stawia jedno podstawowe pytanie: co to kurwa jest? Plądrofoniczna, zgrzybiona zjawa? Outsiderski hip-hop w rozdzielczości 8 kpbs? Śpiewnik dla uzależnionych od słodyczy duszków? Nadal nie wiem. Młody Kotek i Niemy Dotyk mają raczej na etykietki wywalone – po prostu dobrze się bawią. To jednak żadna dźwiękowa anarchia – to piosenki, mimo slackerskiej nuty, pełne ciepła i empatii. No piękny bursztynek. (CR)

ANTONINA NOWACKA – LAMUNAN
Mondoj
Słyszę głosy, a w zasadzie tylko jeden. Czołowa wokalna improwizatorka warszawskiego undergroundu oraz połowa duetu WIDT swój solowy debiut oparła na swoim własnym, urzekającym głosie. Lamunan przynosi oczywiste skojarzenia z twórczościa Julianny Barwick. To jednak tylko połowa prawdy – Antonina Nowacka buduje ten kruchy świat po swojemu. Mogłoby się wydawać, że na temat mocy strun głosowych wiemy w zasadzie wszystko – ten album pokazuje jednak, że za horyzontem naszej wyobraźni są jeszcze wielkie połacie nieodkrytych terenów. (CR)

ODRAZA – RZECZOM
Godz ov War
Chyba nikogo nie zdziwi, że w Polsce najlepiej udaje się pełen goryczy, jadowity black metal. Drugi album Odrazy ocieka nienawiścią, przybraną w superszybkie blasty, pokićkane tremola, niespodziewane wycieczki stylistyczne i paskudne wokale. A mimo tego, Rzeczom to niemal melancholijna pozycja, skrojona pod zmęczone oczy obserwujące nasz kraj. To album udany pod każdym względem – produkcyjnym, tekstowym i wykonawczym – i kolejny argument za tym, że black metal ma sens tylko w Polsce. (PK)

PEJZAŻ – NOCE I DNIE
wydanie samodzielne
Program Kultura w sieci można podsumować jako górę niepotrzebnego, cyfrowego śmiecia. Ale dzięki niemu Bartosz Kruczyński wydał już drugi w tym roku (po house’owym Bluesie) album pod pseudonimem Pejzaż. Noce i Dnie mierzą się z brudnymi loopami z dawnych nagrań, by dźwiękami wymalować obraz izolacji w górskim uzdrowisku rodem z Czarodziejskiej góry Manna. Truistycznie można powiedzieć, że to idealny soundtrack na czas pandemii, ale to muzyka tak dobra, że zostanie z nami na dłużej. (PK)

JULEK PŁOSKI – HUMAN SAPIENS
Pointless Geometry
Czy brejowe stworki marzą o saksofonach? To tylko jedno z pytań, na które odpowiada Julek na swojej brawurowej epce. Obfite instrumentarium syntetycznych emulatorów zostało na niej zaprzęgnięte do ciekawej pracy na ekstremalnej muzyce elektronicznej, a nawet zgliszczach nu-metalu. Ludzki dotyk pojawia się w formie gościnnych nagrań, także wokalnych, ale zostają one zmiażdżone kreatywną obróbką. Zuchwały Julek Płoski psuje muzykę taneczną. Jesteśmy wdzięczni! (PK)

SEN JAKUBA – SEN JAKUBA
wydanie samodzielne
Muzyka potrafi mieć głębokie wartości eskapistyczne, dźwiękami podsuwając całe światy do zwiedzania. Sen Jakuba to barokowy obraz zaklęty w umowność wirtualnych instrumentów i programowanych sekwencji MIDI. W równym stopniu podpiera się klasyką, co nowoczesnymi, elektronicznymi patentami. Może to trop zbyt odległy, ale słyszymy tutaj również dalekie echa soundtracków ze starych gier. Ukryta perełka z oceanu polskiego niezalu, na który wyrusza wciąż za mało wypraw eksploracyjnych. (PK)

SHACKLETON/ZIMPEL – PRIMAL FORMS
Cosmo Rhythmatic
To oczywiście kolab brytyjsko-polski, ale nie może go w tym zestawieniu zabraknąć. Do minimalistycznych, szamańskich dronów Shackletona Wacław Zimpel dorzucił niemal tuzin instrumentów. Efektem jest folktroniczny pejzaż rodem z najdalszej z planet, gdzie życie dopiero rozmnaża się przez pączkowanie. Primal Forms to, wbrew nazwie, kompozycje wielowarstwowe (a do tego epickich rozmiarów), ale osiągają swój cel – audialnego odkrywania terenów dziewiczych i nieznanych. (CR)

SIEMA ZIEMIA – SIEMA ZIEMIA
Alpaka
O wadze EABS dla rewitalizacji polskiego nu-jazzu nie trzeba się za bardzo rozpisywać. Członkowie kolektywu robią to jednak także w innych konfiguracjach (i nie chodzi tylko o, bardzo dobre, Błoto, które także należy wyróżnić). Basista Paweł Stachowiak, do spółki Andrzejem Koniecznym, Fryderykiem Szuligtem oraz Kacprem Krupą, prowadzi także Siema Ziemia, a ich debiutancki longplay to płynąca i hipnotyczna dawka krautowego techno z dużą ilością jazzowego instrumentarium. Afrofuturystyczna wkrętka spod znaku Sun-Ra i Shabaki Hutchingsa miesza się tu z echami niemieckiej precyzji kosmicsche musik i, wspomnianego, krautrocka. Dwa słowa: Dobry stuff. (CR)

SIKSA – ZEMSTA NA WROGA
Antena Krzyku
Siksa zaprasza wszystkich sceptycznych samców na herbatkę z jej gwałcicielem. Zemsta na wroga słuchacza zakłuje w sumienie, doda siły wynikającej z solidarności lub pozostawi skonfundowanym. I bardzo dobrze. Odwaga gnieźnieńskiego duetu nadal jest niezrównana, a ich ostatni materiał jest nie tylko niezwykle sugestywny, ale także muzycznie wyśmienity. Nieforemny, minimalistyczny noise-rock i konfrontacyjne, świetnie podane wersy Alex Freiheit dla wielu będą radykalne. To jednak suma wielu, nienazwanych wcześniej wkurwów – oczyszczająca i ekscytująca w swojej bezkompromisowości. (CR)

SŁOŃ – REDRUM
Brain Dead Familia
Teksty Słonia nie należą do najłatwiejszych do przełknięcia, ale jak w dobrym horrorze – trudno się od nich oderwać. Chris Carson dostarczył mu najlepszych podkładów do szerzenia lirycznej pleśni, a sam raper do makabrycznej narracji dodał sporo boleśnie trafnej diagnozy społecznej. Niezależnie od tego, czy pełen wściekłości ocenia polityków, czy opowiada historię pewnej klątwy, Słoń jest w najlepszej formie w życiu. Wymagane mocne nerwy! (PK)

ALEKSANDRA SŁYŻ – HUMAN GLORY
Pointless Geometry
Taki debiut to marzenie. W zasadzie nie ma tu wad wynikających z braku wydawniczego doświadczenia, za to jest dojrzała i świadoma wizja. Ucieleśniona w podniosłym i ekstremalnym ambiencie, niesamowicie interesujących patentach wokalnych i mocnym odczuwaniu materii dźwiękowej. Serio, odpalcie tę płytę na dobrym sprzęcie, a nie pożałujecie – jest przestrzennie i głęboko. Eksperymentalne oblicze Human Glory jest zaskakująco ludzkie. (PK)

TUZZA – GIARDINO
TUZZA Globale
Znaną prawdą jest już w tej chwili twierdzenie, że Tuzza w promocji włoskiej kultury ma zasługi niewiele mniejsze od Królowej Bony. Na Giardino wszystkie wpisane na stałe w DNA duetu italianizmy są jednak przyprawą, a nie podstawą smakowej kompozycji. Siła tych tracków opiera się bowiem na na smolistych, halucynogennych bitach i chemii Benito i Ricciego, którzy nie tylko wnoszą do polskiego trapu erudycję wysokich lotów, ale oddają także, opatentowany najsprawniej przez Future’a, chłód współczesnego hedonizmu. Bene, oj bene. (CR)

ZAWODY – CHCEMY GOTOWAĆ FREEGAŃSKIE POSIŁKI NA DACHACH PŁONĄCYCH RADIOWOZÓW
Peleton
Już pierwszy kontakt z Chcemy gotować… uświadamia, że w nazwie kapeli z Bielska-Białej nie chodzi wcale o rywalizację. A, jeśli już, to z samym/ą sobą. Na swoim debiucie Zawody prezentują młodzieńcze rozgoryczenie ubrane w post-hardcorową, nasączoną amerykańskim indie rockiem z lat 90-tych, powłokę. Życie potrafi dać w kość, ale tutaj ten wpierdol to wyraz empatii i potrzeby ocucenia. Kwintet pożycza sporo od Unwound, Fugazi czy zespołów braci Kinsella, ale podejmuje też odważne i autorskie decyzje – np. przy pomocy dwóch kontrastujących ze sobą wokali. Gitarowy niezal w Polsce, tak jak większość młodego pokolenia, jakoś tam żyje – dzięki Zawodom może jednak wziąć upragniony oddech. (CR)
Tego też warto posłuchać:
Barto’cut12 – Sztuczne kwiaty; Better Person – Something to Lose; Blaze Of Perditition – The Harrowing Of Hearts; Błoto – Kwiatostan; Fischerle – Kaznodzieja; Królówczana Smuga – ODRAPDORAP; Lastryko – Limbo; Lonker See – Hamza; LOTTO – After Hours; Mata – 100 dni do matury; MIR – On The Rim; Miły ATZ – Czarny Swing; Młody Yerba – Odcinanie; nath – Nathing; Pin Park – Doppelganger; Resina – Vampire: The Masquerade – Shadows of New York Soundtrack; Rosalie. – IDeal; Włodi & 1988 – W/88; Wacław Zimpel – Massive Oscillations;